Kościński: Nie planujemy nowych danin, myślimy tylko o podatku cyfrowym

Zrównoważony budżet centralny jest możliwy i nie robimy tu niczego na siłę. Przy okazji w ten sposób pokazujemy potencjalnym inwestorom, że Polska ma mocną, stabilną gospodarkę – przekonuje minister finansów Tadeusz Kościński.

Aktualizacja: 17.02.2020 08:46 Publikacja: 16.02.2020 21:00

Kościński: Nie planujemy nowych danin, myślimy tylko o podatku cyfrowym

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

Skąd pomysł, by kandydował pan na szefa Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju?

W tym roku kończy się kadencja obecnego prezesa EBOiR. Francja i Włochy już zgłosiły swojego kandydata, Polska również. Po 30 latach transformacji mamy doskonałe doświadczenie, jeśli chodzi o odbudowę i rozwój gospodarczy. Mamy naprawdę dużo do zaoferowania w tym względzie.

Dlaczego akurat pana kandydatura?

Kandydatura ministra finansów na to stanowisko jest przyjętą praktyką. Analizowaliśmy to i po wielu rozmowach uznaliśmy, że EBOiR potrzebuje teraz do kierowania nie tyle urzędnika, ale przede wszystkim osoby, która zna biznes.

Jeśli pan wygra, to będzie już szósta zmiana szefa resortu finansów w ciągu 4,5 lat. Czy to nie za duża rotacja?

Najważniejszy jest szeroko rozumiany interes kraju, społeczeństwa. Na pewno można dyskutować o tym, czy lepiej jest długo pracować na stanowisku ministerialnym, czy gdy pojawia się możliwość, pójść wyżej i wspierać Polskę z zagranicy a jednocześnie móc dzielić się zdobytą wiedzą i doświadczeniem. Uważam, że interes i prestiż Polski wzrasta, gdy Polak staje na czele ważnej międzynarodowej instytucji. Oczywiście moje kandydowanie nie odbywa się kosztem obowiązków ministra finansów. Doskonale rozumiem, jak wielka odpowiedzialność wiąże się z funkcją, którą pełnię.

Ale w Polsce też jest wiele wyzwań. Choćby takie, że gospodarka nam spowalnia. Przybywa prognoz, że tempo rozwoju w  tym roku spadnie poniżej 3 proc. Czy możemy w tej sytuacji zapomnieć o budżecie zrównoważonym w 2020 roku?

Mam wrażenie, że mamy nowy narodowy sport. Od czterech lat w styczniu pojawiają się niskie prognozy dla PKB, wszyscy mówią, że jest źle i będzie gorzej. A potem co miesiąc sytuacja się poprawia. Nasza prognoza na ten rok to 3,7 proc. wzrostu PKB.

Jak możecie trzymać się tych szacunków, skoro już nawet resort rozwoju uważa, że będzie to 3 proc.?

Pojawiają się prognozy zmiany na lepsze i gorsze. Retoryczne pytanie – które z nich mielibyśmy brać pod uwagę? Poza tym nie możemy zmieniać naszych założeń codziennie, ze względu na to, że co chwilę pojawiają się nowe prognozy rynkowe. Każdy ma prawo do własnych szacunków.

Po co komu w ogóle „budżet bez deficytu"? Przy spowolnieniu gospodarki nikt nie miałby wam za złe, gdyby pojawił się deficyt.

Zrównoważony budżet centralny nie jest celem samym w sobie. Po pierwsze jest to możliwe i nie robimy tu niczego na siłę, a przy okazji w ten sposób pokazujemy potencjalnym inwestorom, że Polska ma mocną, stabilną gospodarkę. Sektor finansów publicznych zanotuje deficyt, ale będzie on dla gospodarki całkowicie bezpieczny.

Czy po wpływach do budżetu w styczniu, widać jakieś tąpnięcie? Bo wszystkie wskaźniki gospodarcze wskazują, że styczeń był bardzo słaby.

Po jednym miesiącu trudno wyciągać jakiekolwiek wnioski.  Natomiast spoglądając na poprzedni rok widzimy, że  CIT i PIT rosły dobrze, co wskazuje, że więcej firm pracuje legalnie, zarabia, zatrudnia nowych pracowników, płaci więcej podatków. A skoro tak, to nie powinno być też kłopotów z VAT. Także z tego podatku mamy co rocznie więcej wpływów.

Ale dynamika VAT spada od kilku miesięcy. Coś niepokojącego się tu dzieje?

Nie wyciągałbym takich pochopnych wniosków. Trzeba pamiętać, że w ostatnich miesiącach wdrożyliśmy bardzo dużo nowych rozwiązań, takich jak split payment, biała lista VAT, mikrorachunki, itp. To powinno działać na korzyść budżetu i przedsiębiorców. Dajmy trochę czasu, by zadziałało. Dalej, pracujemy nad upowszechnieniem kas fiskalnych on-line, mamy ich ok. 168 tys. W tym roku, pojawią się paragony elektroniczne, pracujemy nad e-fakturą, do analizy danych będziemy wykorzystywać sztuczną inteligencję. Myślę, że takie działania spowodują, że VAT ciągle będzie rósł. W dyskusjach o uszczelnieniu VAT przeważnie mówi się o relacjach na linii  biznes-biznes, a trochę zapominamy o obszarze biznes-konsument, gdzie moim zdaniem jest jeszcze duża luka. Chcemy ją domknąć, choćby przez promocję obrotu bezgotówkowego. W tym roku będziemy mieć w Polsce już ponad 1 mln terminali POS, o 250-300 tys. więcej niż dwa lata temu. To znaczy, że skala płatności elektronicznych jest dużo wyższa, co jest pozytywne z punktu widzenia VAT, bo gotówka  niestety sprzyja szarej strefie.

Może trzeba  w ogóle wyeliminować gotówkę z obrotu?

Od czasu do czasu przypisuje mi się takie pomysły. Otóż nie chcę wyeliminować gotówki, chcę by  każdy miał wybór w jakiej formie płaci. Mamy 240 mld zł gotówki rocznie, a obsługa tego obrotu kosztuje 1 proc. PKB. To bezpośredni koszt, a do tego gdyby te pieniądze leżały na rachunkach bankowych, to by pracowały dla gospodarki. Myślimy o zachętach dla tzw. firm bezgotówkowych, takich jak szybsze rozliczenia VAT.

Za takie pomysły posłowie Konfederacji wnioskowali odwołanie pana ze stanowiska.

Taki już jest „przywilej" ministra finansów, że prawie codziennie chce go ktoś odwołać.

To też polityczny wymiar pana stanowiska. Czuje się pan już politykiem?

Absolutnie nie czuję się politykiem... Wracając do gotówki nie chcemy jej eliminować. Chcemy wprowadzić przepis, by przedsiębiorca miał obowiązek akceptować gotówkę. Dla mnie, co już wielokrotnie podkreślałem, najważniejsze jest, by konsument miał wybór i prawo płacić tak jak chce. Czy to będzie pieniądz papierowy, czy elektroniczny instrument płatniczy, w obu przypadkach przedsiębiorca powinien mieć obowiązek obsłużenia takiej transakcji.

Czyli nie będzie możliwości, by ktoś w kiosku czy na straganie wywiesił karteczkę „tylko gotówka"?

Tak byłoby idealnie.

Z pana słów wynika, że wkrótce fiskus stanie się „wielkim bratem"  jeśli chodzi o  bieżące rozliczania między firmami.

Dlaczego zaraz „wielki brat"? System e-faktur to ułatwienie dla biznesu, ograniczy koszty, w tym koszty dla środowiska, bo przecież papierowe faktury, to spora liczba wyciętych drzew. Chcemy być nowoczesną, cyfrową gospodarką, więc zastąpienie papierowych faktur tymi elektronicznymi to naturalna kolej rzeczy.

Rozumiem, że e-faktury są nieuniknione, ale to chyba nie jest tożsame z rozwiązaniem, by fiskus miał do nich wgląd na bieżąco, praktycznie w czasie rzeczywistym.

Już teraz firmy raportują o wszystkim w JPK, fiskus może zażądać w ramach JPK  więcej danych, nie mówiąc już o kontrolach. A kto się boi tego wglądu? Tylko ten, kto jest nieuczciwy, a takie podmioty trzeba eliminować z rynku, żeby uczciwe firmy mogły rozwijać skrzydła.

To kiedy znikną papierowe faktury?

Nie chcę używać słowa „znikną", bo z papieru nie uda się całkowicie zrezygnować. Ale chcemy uruchomić e-faktury w ciągu 18 miesięcy. Przypominam, że już obecnie w Polsce administracja publiczna jest zobowiązania do akceptowania elektronicznych faktur. Nie proponujemy więc wielkiej rewolucji, dla biznesu będzie to duże ułatwienie.

Czy aby na pewno? Bo przedsiębiorcy się skarżą, że fiskus już przekroczył granicę pomiędzy korzystnym dla wszystkich uszczelnianiem systemu podatkowego a zwykłym dokręcaniem śruby.

Nikt nie lubi zmian i rzadko kiedy jakaś zmiana jest od pierwszej chwili chwalona. Ale na koniec dnia okazuje się, że było to dobre rozwiązanie, a przedsiębiorcy zaczynają się zastanawiać „jak w ogóle mogliśmy żyć bez danej funkcjonalności". Myślę, że z czasem przedsiębiorcy docenią cyfryzację faktur, czy split payment, a nawet ocenią, że to jedyna słuszna droga. Że to ułatwia życie, a nie utrudnia.

W ostatnich miesiącach dużo się mówiło o kontroli samozatrudnionych.  Myśli pan, że należałoby rzeczywiście głębiej sprawdzać, kto jest prawdziwym przedsiębiorcą?

Wolałbym, by to społeczeństwo powiedziało nam, co myśli na ten temat, czy i  jak daleko  powinniśmy ingerować w rynek i kiedy takie ingerencję byłyby akceptowalne.

A uważa pan, że składki na ubezpieczenia społeczne  w przypadku samozatrudnionych powinny być zmienione? Oprócz wprowadzonych już zmian w zakresie tzw. małego ZUS?

Prowadzone są analizy w tym zakresie, ale jest jeszcze za wcześnie, by mówić o konkretach. Jeśli mogę coś powiedzieć od siebie, to trzeba pamiętać, że im mniej się zapłaci, tym mniej się potem wyciąga korzyści z systemu emerytalnego.

Czyli zamierzacie zwiększyć składki ZUS dla samozatrudnionych?

Nie wiem skąd taki wniosek, ja nic takiego nie powiedziałem.  Mówię o moim osobistym zdaniu i doświadczeniach.

Jeśli jesteśmy przy PPK, jest pan zadowolony z poziomu zainteresowania Polaków tym programem? To tylko 40 proc.

Jestem zadowolony, choć pewnie mogłoby być lepiej. Może brakuje edukacji wśród pracodawców i pracowników, zwłaszcza tych młodych? Młodzi ludzie często nie wiedzą, nie potrafią sobie wyobrazić życia na emeryturze, zwłaszcza niskiej emeryturze. I dziś trudno im zainwestować w przyszłość, a umówmy się, emerytura to też inwestycja.

Czy w resorcie trwają analizy nad jakimiś nowymi podatkami, daninami, opłatami, itp.?

W Ministerstwie Finansów nie są prowadzone takie prace. Jedyny podatek, o którym myślimy, to podatek cyfrowy. Mamy społeczeństwo coraz bardziej cyfrowe, Polacy kupują coraz więcej usług cyfrowych i płacą za to usługodawcy, ale ten usługodawca często nie płaci podatków tu, w Polsce. Tylko przekazuje do innego kraju, czy do raju podatkowego. To wbrew logice biznesu. Jak się zarabia w jednym miejscu, to trzeba tam też inwestować, a podatki też są inwestycją.

Jaki jest pomysł w tym zakresie?

Francja uchwaliła już swój podatek, ale odroczyła pobór do końca roku, Wielka Brytania od 1 kwietnia będzie pobierać 2-proc. podatek cyfrowy. My na razie czekamy m.in. na rozstrzygnięcia OECD, czy Komisji Europejskiej. Najlepiej byłoby, gdyby to rozwiązanie wprowadzić z jedną, globalną stawką, tak by duże firmy cyfrowe nie mogły uciekać tam, gdzie są niższe stawki.

Resort finansów ostatnio wyemitował obligacje w euro, według ujemnej stopy procentowej. Będziemy zwiększać tego typu emisje?

Nie ma takiej konieczności. Jednym z podstawowych celów tej emisji było pokazanie siły polskiej gospodarki. By świat widział, jak oceniają nas rynki kapitałowe. Natomiast jeśli nie potrzebujemy zwiększać zadłużania w obcej walucie, to nie zwiększamy. A obecnie nie potrzebujemy.

Czy wystarczająco wykorzystujemy potencjał polskiego rynku kapitałowego, giełdy warszawskiej, jeśli chodzi o finansowanie inwestycji?

Polska gospodarka potrzebuje mocnego rynku kapitałowego i mam nadzieję, że przyjęta przez rząd Strategia Rozwoju Rynku Kapitałowego, mająca wzmocnić jego rozwój,  umożliwi nam osiągnięcie tego celu.

Coś cicho nad tą strategią.

Nie sądzę, żeby był jakiś wielki rozgłos potrzebny. Tu trzeba działać, wspólnie.

Miał być pełnomocnik  ds. rynku kapitałowego...

Wybór pełnomocnika jest na ostatniej prostej, choć jeszcze nie mogę ogłosić kto nim będzie. Ale pełnomocnik nie jest rycerzem, który przyjedzie na białym koniu i rozwiąże wszystkie problemy. Przecież wszyscy razem działamy na korzyść rynków kapitałowych. Choćby wspomniana emisja obligacji z ujemną rentowością. To też miało pośredni wpływ na rynki kapitałowe, pokazując potencjalnym inwestorom, że w Polsce dobrze się dzieje i że warto u nas inwestować.

Jest pan zwolennikiem rosnącego udziału rządu w sektorze bankowym? Repolonizacji sektora?

Tu chciałabym odróżnić dwie rzeczy. Jeśli chodzi o repolonizację, jestem absolutnie za. Wiem z osobistego doświadczenia, ponieważ pracowałem w banku z zagranicznym właścicielem, że punkt decyzyjności musi być w tym miejscu, gdzie jest prowadzona działalność. Choć też nie chciałbym, by 100 proc. banków było w polskich rękach, bo to ograniczałoby konkurencję. Więc polonizacja sektora – tak, ale czymś zupełnie innym jest wielkość udziału rządu w sektorze. To kwestia do dyskusji.

Czy porządki w Ministerstwie Finansów już się skończyły?

Jeśli chodzi o zmianę sposobu funkcjonowania MF, to oczywiście staramy się przeprowadzić pewne zmiany. Moim priorytetem jest, by wszyscy w administracji wiedzieli, że pracujemy dla społeczeństwa, a społeczeństwo wiedziało, że pracujemy dla niego.

To trochę brzmi jak truizm.

Chcemy się przekształcać zarówno w relacjach wewnętrznych, stąd np. badania satysfakcji pracowników w resorcie, ale też w relacjach na zewnątrz. Rozmawiamy z rynkiem, przedsiębiorcami, podatnikami. Uruchomiliśmy aplikację internetową Głos podatnika, poprzez którą każdy może zgłosić swoje uwagi co do działania systemu podatkowego jak i całego aparatu skarbowego. Ale też zaproponować nowe rozwiązania i ułatwienia. Chcemy zbadać jakość pracy naszych urzędów skarbowych, wdrażamy usługi cyfrowe i rozwiązania z zakresu e-urzędu. Chcemy też, by przedsiębiorcy, u których odbywa się kontrola mogli oceniać kontrolującego. Tak byśmy mieli zwrotną informację, kto jest profesjonalny, a kto może nadużywać swojej władzy. Jednym słowem chcemy być dla biznesu partnerami.

Na razie biznes, i to ten nowoczesny, wytyka, że brakuje wyjaśnień i interpretacji, by mogli skorzystać z ważnej dla nich ulgi w zakresie IP BOX.

Rzeczywiście, czasem legislacja jest niejasna i potrzeba różnych wyjaśnień i interpretacji. Nie bardzo można przyspieszyć ich wydawanie, ale mamy inne pomysły w tym zakresie. Chcemy wdrożyć takie instrumenty, które pozwolą na zmiany podatkowe w cyklu rocznym. Ukróci to sytuację, gdy ciągle, co miesiąc czy dwa, coś się dzieje i mało kto może się w tym zorientować. Po drugie, chcemy włączyć rynek w sam proces legislacji, aby powstające prawo uwzględniało różne perspektywy.

Jak oceni pan Brexit? Czy to duże ryzyko z punktu widzenia polskiej gospodarki?

Po pierwsze, zawsze jest przykro jeśli jeden z największych i najważniejszych członków klubu z niego odchodzi. Z drugiej strony, sam fakt, że w końcu Wielka Brytania wyszła z Unii Europejskiej, to pewna ulga dla polskich przedsiębiorców, ponieważ zniknęła niepewność, a że do końca roku obowiązuje okres przejściowy, Brexit nie powinien mieć wpływu na polską gospodarkę w 2020 r. Mam też nadzieję, że szybko dojdzie do porozumienia między Komisją Europejską i Wielką Brytanią co do nowych zasad współpracy, tak by przedsiębiorcy mieli czas na dostosowanie się do nowych realiów

A panu, tak osobiście, jest przykro z powodu Brexitu?

Nie odczuwam większych emocji, biznes to biznes. Przecież Wielka Brytania nie zniknęła z mapy świata.

Powinniśmy pana zdaniem przyjąć euro?

Docelowo chyba nie mamy wyboru, bo jest to zapisane w traktatach. Pytanie więc brzmi „kiedy". Spotykam się często z biznesem, prowadzimy bardzo ciekawe dyskusje. I okazuje się, że biznes też nie ma w tej sprawie jednego głosu, połowa jest za euro, połowa przeciwko.

CV

Tadeusz Kościński fotel ministra finansów objął 15 listopada 2019 r. Od listopada 2015 r. w rządzie PiS pełnił funkcję wiceministra w trzech resortach. Ma ponad 30-letnie doświadczenie w sektorze bankowym, pracował m.in. w Banku Zachodnim WBK (gdy prezesem był Mateusz Morawiecki).

Skąd pomysł, by kandydował pan na szefa Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju?

W tym roku kończy się kadencja obecnego prezesa EBOiR. Francja i Włochy już zgłosiły swojego kandydata, Polska również. Po 30 latach transformacji mamy doskonałe doświadczenie, jeśli chodzi o odbudowę i rozwój gospodarczy. Mamy naprawdę dużo do zaoferowania w tym względzie.

Pozostało 98% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację