Chodzi o konkurencję wewnętrzną, konflikty liderów regionalnych?
Nie. Albo musielibyśmy wycofać z rządu wielu cennych ludzi, albo też dać na te stanowiska ludzi, co do których nie byłoby gwarancji, że się sprawdzą. Nie ze złej woli, tylko z braku odpowiedniego doświadczenia czy uwikłania w miejscowe konflikty. Dlatego zdecydowaliśmy się utrzymać strukturę, w której okręgi wyborcze są jednocześnie okręgami partyjnymi. To oznacza mniej obowiązków i mniejszą władzę. Dlatego też na Dolnym Śląsku wróciliśmy do takiego podziału. To nie miało nic wspólnego z Adamem Lipińskim.
Część spółek znalazła się w kompetencjach Mateusza Morawieckiego, szykowane są zmiany na GPW, władza wicepremiera rośnie. Jak pan ocenia jego funkcjonowanie w rządzie? Są efekty?
Będę to mógł ocenić może za rok. Wtedy będę wiedział, czy ten projekt, przygotowany przez niego i innych bankowców jeszcze przed wyborami, funkcjonuje. Proces zdobywania przez wicepremiera Morawieckiego uprawnień trochę się przedłużył. Czy ta obecna struktura jest dobra? Być może ją też będziemy korygowali. Zobaczymy. Wicepremier Morawiecki ma już sporo instrumentów i może działać.
Dlaczego ten okres się przedłużał?
To zwykle trochę trwa, to kwestia interesów. Polska jest resortowa i nic się na to nie da na razie poradzić. Różne opory trzeba było przełamywać i różne osoby były temu przeciwne, ale te osoby odeszły już z rządu.
To premier Beata Szydło nie była entuzjastką tej zmiany. Czy teraz są dwa ośrodki władzy w rządzie?
Ja byłem premierem. I wiem, że premier to jest premier. Nie można tego porównywać z wicepremierem, nawet mającym dwa silne resorty. Pani premier na pewno była pod pewnym naciskiem Ministerstwa Finansów, może i innych. Ale w końcu podjęła właściwą decyzję. I ja bardzo się z tego cieszę.
Ich współpraca układa się dobrze?
Ja w ciągu ostatniego roku raz byłem w Kancelarii Premiera...
Ale Mateusz Morawiecki bywa na Nowogrodzkiej.
Bywa. Ale pani premier też. Może nawet częściej. Takie rzeczy jak współpraca w rządzie trzeba by obserwować na miejscu, ale nie wydaje mi się, żeby był tutaj problem.
Jak pan ocenia transakcję, której dokonało PZU i Polski Fundusz Rozwoju – zakupu od UniCreditu Banku Pekao SA? To jest prawdziwa repolonizacja?
Nigdy nie miałem wątpliwości: kapitał ma narodowość. Jeśli chcemy się rozwijać, jeśli centrum naszej polityki ma być rozwój Polski, to musimy mieć własny kapitał i własną bankowość, może nie w 100 procentach, ale w większości. Musimy dążyć do zmiany charakteru naszej gospodarki, bo jest on anachroniczny. Co prawda ten anachronizm był jednym z elementów sytuacji, która uchroniła nas przed kryzysem, ale na dłuższą metę musimy tę sytuację zmienić. Trzeba radykalnie zwiększyć tendencję do inwestowania i do innowacji. I chodzi tu o polski kapitał, a nie obcy.