Antoni Dudek: To Jarosław Kaczyński ma mocniejsze karty

Ustawa o zwierzętach to tylko pretekst dla Ziobry, który walczy o dobrą pozycję swojej partii – mówi prof. Antoni Dudek, politolog z UKSW.

Aktualizacja: 21.09.2020 09:23 Publikacja: 20.09.2020 20:26

Antoni Dudek: To Jarosław Kaczyński ma mocniejsze karty

Foto: Rzeczpospolita/ Darek Golik

Będziemy mieli rząd mniejszościowy?

Istnieje taka możliwość. Jednak byłby to stan przejściowy. Nie wierzę, że będziemy mieli rząd mniejszościowy przez trzy lata. Gdyby taki powstał wskutek usunięcia Solidarnej Polski z koalicji, nastąpiłby kilku-, kilkunastotygodniowy etap zakulisowych negocjacji dotyczących powrotu. Przypomnę, że przed laty Jarosław Kaczyński wyrzucił z rządu Andrzeja Leppera, który wrócił, po czym znowu został wyrzucony.

I tym razem w końcu się dogadają?

Przede wszystkim wciąż jeszcze możliwy jest scenariusz, w którym dojdzie do zażegnania tego kryzysu i Zbigniew Ziobro nie zostanie usunięty z rządu. Z kolei scenariusz powrotu SP do koalicji po pewnym czasie może też zakładać, że wrócą ludzie Ziobry, ale już bez szefa. W ślad bowiem za usunięciem Ziobry z rządu członkowie Solidarnej Polski będą nieuchronnie tracić stanowiska i wpływy, co może doprowadzić do zmiękczenia ich stanowiska. Pamiętajmy, że po takim grillowaniu Jarosław Gowin stracił w maju trochę posłów. W Solidarnej Polsce może być podobnie.

A gdyby jednak członkowie Solidarnej Polski okazali się lojalni wobec szefa?

Problem z ziobrystami i gowinowcami polega na tym, że nie są to partie o silnej tożsamości, skupione wokół charyzmatycznych liderów, które kiedykolwiek przekroczyły próg wyborczy i mogłyby zaryzykować rozstanie z PiS. Ziobro zresztą sam już przed laty doświadczył takiego rozstania na własnej skórze, więc wydaje się, że w obecnej sytuacji w końcu skapituluje. Blefuje, jednak nadejdzie czas, gdy będzie musiał pokazać karty, a to Kaczyński ma asy, on raczej tylko blotki. Jednak gdyby nawet jego ludzie przy nim twardo stanęli, to pamiętajmy, że to nie jest tak, iż Solidarna Polska w każdej sprawie głosowałaby przeciw PiS. Gdyby prezes PiS chciał dekoncentrować media albo tym bardziej kontynuować zmiany w sądownictwie, trudno byłoby się spodziewać, że Solidarna Polska tego nie poprze.

Skoro wszystkie drogi prowadzą do przetrwania koalicji w jakimś kształcie, to o co naprawdę toczy się gra?

Ziobro prawdopodobnie reaguje na odrzucenie przez Kaczyńskiego propozycji ponownego włączenia środowiska SP do PiS, co dałoby mu szansę na walkę o sukcesję. Postanowił więc uzyskać gwarancję dobrych miejsc na listach w 2023 r., a ustawa o ochronie zwierząt posłużyła mu za pretekst. Dla Kaczyńskiego jest ważna, bo już w ubiegłej kadencji zabiegał o zakaz hodowli zwierząt na futra, z czego musiał się wycofać, gdy pojawił się ostry opór ze strony o. Rydzyka, a zbliżał się czwórbój wyborczy, w którym przychylność mediów z Torunia miała istotne znaczenie. Teraz, gdy wybory się skończyły, Kaczyński uznał, że nadszedł moment dla tej ustawy. Jednak wrzucił ją do Sejmu w swoim stylu, nagle i nie uprzedzając koalicjantów. Zbiegło się to z rozmowami o podziale tortu władzy na najbliższe trzy lata. Koalicjanci się zdenerwowali i postanowili dowieść, że są potrzebni. Zresztą to wszystko jest konsekwencją błędu Kaczyńskiego sprzed roku, gdy miał w garści Ziobrę i Gowina.

W jakim sensie?

Gdyby Kaczyński, układając listy, po prostu ich skasował, PiS dostałoby porównywalny wynik. Zlekceważył aktywność Ziobry i Gowina, którzy w kampanii wyjątkowo mocno wsparli swoich kandydatów. Symbolem może być Jan Kanthak, który wszedł do Sejmu z ostatniego miejsca listy PiS na Lubelszczyźnie. Błędem była też nieprzemyślana polityka władz PiS, polegająca na ograniczaniu występów swoich kandydatów w mediach opozycyjnych. W rezultacie pojawiali się w nich ponadprzeciętnie często gowinowcy i ziobryści, którzy finalnie znacznie powiększyli swoje reprezentacje w Sejmie. I Kaczyński ma teraz kilkakrotnie większe grupy posłów obu partyjek niż w poprzedniej kadencji.

Problem ma dziś też Mateusz Morawiecki, główny wróg Zbigniewa Ziobry. Może kompromisowym wyjściem z obecnego kryzysu będzie zmiana w fotelu szefa rządu?

Spór Ziobry z Morawieckim jest na pewno autentyczny, choć jego prawdziwe przyczyny są dla mnie zagadką. Może to kwestia osobowościowa, polegająca na tym, że panowie są zbliżeni do sobie wiekowo, lecz zupełnie inni mentalnie? Obaj startowali z poziomu ministra w rządzie Beaty Szydło, przy czym Ziobro był początkowo tym znacznie ważniejszym, a po kilku latach role się odwróciły. Ich konflikt jest dodatkowo eksponowany, bo w PiS istnieje grupa polityków, która chętnie pozbyłaby się Morawieckiego, a Ziobro jest dla nich wygodnym sojusznikiem w jego zwalczaniu. Jednak mam wrażenie, że Kaczyński zbyt wiele zainwestował w Morawieckiego, by zgodzić się na jego odejście za cenę pojednania z Ziobrą. To byłaby z jego strony jakaś forma kapitulacji.

Będziemy mieli rząd mniejszościowy?

Istnieje taka możliwość. Jednak byłby to stan przejściowy. Nie wierzę, że będziemy mieli rząd mniejszościowy przez trzy lata. Gdyby taki powstał wskutek usunięcia Solidarnej Polski z koalicji, nastąpiłby kilku-, kilkunastotygodniowy etap zakulisowych negocjacji dotyczących powrotu. Przypomnę, że przed laty Jarosław Kaczyński wyrzucił z rządu Andrzeja Leppera, który wrócił, po czym znowu został wyrzucony.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Publicystyka
Maciej Wierzyński: Jan Karski - człowiek, który nie uprawiał politycznego cwaniactwa
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Publicystyka
Paweł Łepkowski: Broń jądrowa w Polsce? Reakcja Kremla wskazuje, że to dobry pomysł
Publicystyka
Jakub Wojakowicz: Spotify chciał wykazać, jak dużo płaci polskim twórcom. Osiągnął efekt przeciwny
Publicystyka
Tomasz Krzyżak: Potrzeba nieustannej debaty nad samorządem
Publicystyka
Piotr Solarz: Studia MBA potrzebują rewolucji