Przekleństwo droższego węgla

Drożejący na rynkach światowych węgiel to wiadomość zarazem dobra i zła.

Publikacja: 25.07.2016 21:48

Przekleństwo droższego węgla

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompala

Dobra, bo przynosi ulgę ledwo zipiącemu państwowemu górnictwu w Polsce i ogranicza konieczność pompowania weń pieniędzy, a zła, bo pojawia się pokusa, by niezbędne, ale trudne reformy sobie odpuścić.

Jeszcze niedawno wydawało się, że dla węgla nie ma już nadziei. Eksperci wieszczyli długie lata tanich surowców. Jednak węgiel podrożał od początku roku już o 30 proc. Wiedzą to związkowcy i politycy. Wkrótce zaczną pytać, po co to całe gadanie o restrukturyzacji branży. Skoro jest lepiej, to zostawmy wszystko po staremu. Ba, skoro węgiel znów staje się „czarnym złotem", to może warto wrócić do tematu podwyżek?

Stawiam dolary przeciw orzechom, że tak się wkrótce stanie. O tym, jak rozzuchwaleni i pozbawieni kontaktu z rzeczywistością są lokalni związkowcy, świadczy fakt, że gdy kopalnie miały nóż na gardle, długo nie chcieli się zgodzić nawet na wypłaty czternastek w ratach.

Kryzysowa sytuacja to najlepsza okazja do reform. Tak było na przełomie wieków, kiedy wicepremierowi Januszowi Steinhoffowi udało się przeprowadzić restrukturyzację branży – 23 kopalnie zamknięto, a liczbę miejsc pracy ścięto o 100 tys. Jednak reforma nie została przeprowadzona do końca. Nie doprowadziła do likwidacji takich patologii, jak zła organizacja pracy i rujnujące kopalnie przywileje. Według Centrum im. Adama Smitha aż 30 proc. płac w górnictwie stanowią sztywne wypłaty (deputaty, ekwiwalenty, dopłaty itp.), niemające nic wspólnego z efektywnością produkcji.

Kiedy dwa lata temu ceny węgla radykalnie spadły, okazało się, że król znów jest nagi. Tymczasem zamiast poprawić organizację, wprowadzić programy dobrowolnych odejść, a przede wszystkim zamknąć najgorsze kopalnie, zarówno rząd PO–PSL, jak i teraz PiS wolały zamiatać brudy pod dywan. Aby uniknąć gniewu Brukseli, nie dawano dotacji bezpośrednio, tylko obarczono kosztami ratowania bankrutów m.in. państwowe koncerny energetyczne i tym samym wszystkich Polaków płacących rachunki za prąd.

Jeśli taka taktyka przyniesie efekty, będzie to bardzo demoralizujące. Można nic nie robić, co najwyżej trochę pomieszać i przeczekać, aż problemy miną. Byłaby to pochwała lenistwa i nieodpowiedzialności. A problemy kiedyś wrócą.

Dobra, bo przynosi ulgę ledwo zipiącemu państwowemu górnictwu w Polsce i ogranicza konieczność pompowania weń pieniędzy, a zła, bo pojawia się pokusa, by niezbędne, ale trudne reformy sobie odpuścić.

Jeszcze niedawno wydawało się, że dla węgla nie ma już nadziei. Eksperci wieszczyli długie lata tanich surowców. Jednak węgiel podrożał od początku roku już o 30 proc. Wiedzą to związkowcy i politycy. Wkrótce zaczną pytać, po co to całe gadanie o restrukturyzacji branży. Skoro jest lepiej, to zostawmy wszystko po staremu. Ba, skoro węgiel znów staje się „czarnym złotem", to może warto wrócić do tematu podwyżek?

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację