Biurowce, centra handlowe, magazyny, hotele – takie aktywa najczęściej kupują inwestorzy. Rynek oferuje także nieruchomości „alternatywne", obiecujące wyższą stopę zwrotu przy większym ryzyku, bądź przeciwnie – relatywnie odporne na wahania koniunktury.
Zapowiada się, że hitem będą akademiki. Duże rynki tego typu nieruchomości to Stany Zjednoczone i Wielka Brytania, w mniejszym stopniu inne kraje Europy Zachodniej. Jak szacują analitycy firmy Savills, wartość inwestycji w prywatne domy studenckie na tak rozumianym światowym rynku od czterech lat utrzymuje się na bardzo wysokim poziomie 16–17 mld dol. To skok w porównaniu z wcześniejszymi trzema latami, kiedy fundusze kupowały akademiki za ok. 8 mld dol. rocznie. To pokazuje, jak szybko mogą rosnąć rynki.
Polski dopiero raczkuje. Eksperci Savills szacują, że na etapie planowania są inwestycje na 10 tys. miejsc noclegowych, co oznacza, że do 2021 r. podaż może się zwiększyć o 150 proc.
– Polska znajduje się na bardzo wczesnym etapie rozwoju segmentu prywatnych domów studenckich. Sprzyjają nam jednak globalne preferencje inwestorów, którzy są zainteresowani dywersyfikacją portfeli i lokowaniem w produkty odporniejsze na krótkoterminowe wahania koniunktury – mówi Kamil Kowa, członek zarządu Savills, szef działu doradztwa kapitałowego i wycen.
– Popyt na tę klasę aktywów przekracza podaż, zarówno ze strony inwestorów, którzy oczekują większej liczby projektów, które mogliby zakupić, jak i ze strony samych studentów, dla których brakuje miejsc w tego typu obiektach. W ślad za wysokim obłożeniem pierwszych prywatnych domów studenckich zrealizowanych na naszym rynku, już niedługo możemy być świadkami pierwszych dużych transakcji na rynku inwestycyjnym – dodaje Kowa.