To jedna z największych tajemnic współczesnej Rosji. Informacje o zarobkach szefów najważniejszych dla rosyjskiej gospodarki firm niemalże objęte są tajemnicą państwową. W 2015 roku otrzymali pozwolenie rządzących na to, by nie ujawniali informacji o swoich dochodach. Nawet sąd w Moskwie stanął wtedy po stronie prezesów, gdy „Partia progresu” opozycjonisty Aleksieja Nawalnego domagała się ujawnienia tych danych. Rosyjski niezależny portal Baza (baza.io), powołując się na źródło w Federalnej Służbie Podatkowej, ujawnia wynagrodzenia niektórych z nich.

Według tych informacji prezes rosyjskiego Gazpromu Aleksiej Miller w 2018 roku zarobił 1,9 mld rubli (równowartość 97 mln złotych) z czego 1,5 mld rubli w Gazpromie, a reszta pochodzi ze spółek „Sogaz”, SK „Sogaz Żyzń”, Gazprom-Media Holding, NPF Gazfond czy Gazprombank, w których Miller jest członkiem zarządu.

Czytaj także: Trump odchodzi i nokautuje Nord Stream 2

Dziennikarze Baza policzyli, że jeżeli prezes rosyjskiego giganta gazowego pracuje osiem godzin dziennie, to jedna minuta jego pracy kosztuje 11 tys. rubli (równowartość 560 złotych). A to oznacza, że wynagrodzenie, na które przeciętny Rosjanin pracowałby miesiąc (w 2018 roku średnia krajowa wynosiła nieco ponad 30 tys. rubli), Miller zarobiłby w trzy minuty.

Tymczasem z informacji tych wynika, że prezes państwowego Sberbanku German Gref zarobił w 2018 roku ponad 1 mld rubli (równowartość 51 mln złotych). Z kolei roczna pensja ówczesnego szefa państwowych linii lotniczych Aeroflot Witalija Sawieliewa (obecnie minister transportu) wyniosła 376 mln rubli (niemal 20 mln złotych). Prezes spółki Transnieft Nikołaj Tokariew zarobił wtedy ponad 220 mln rubli (ponad 11 mln złotych), szef państwowych kolei (RŻD) Oleg Biełoziorow nieco mniej – 192 mln rubli (niemal 10 mln złotych). Wśród najmniej zarabiających prezesów spółek państwowych znalazł się szef Poczty Rosji Nikołaj Podguzow. Zarobił wtedy 39 mln rubli (około 2 mln złotych).