W piątek Jarosław Gowin przedstawił projekt zmian w konstytucji przewidujący wprowadzenie jednej, siedmioletniej kadencji prezydenta w miejsce obecnych maksymalnie dwóch pięcioletnich kadencji. Prezydent po zakończeniu 7-letniej kadencji nie mógłby starać się o reelekcję.
Tymczasem nowelizację Kodeksu wyborczego, który dawałby marszałkowi Sejmu prawo, by w czasie stanu epidemii (taki obowiązuje teraz w Polsce) zmienić termin wyborów, ale w granicach określonych przez ustawę zasadniczą, Sejm przyjął w poniedziałek wieczorem, po tym jak za pierwszym razem PiS-owi nie udało się wprowadzić do porządku obrad ustawy zakładającej powszechne głosowanie korespondencyjne.
Dowiedz się więcej: PiS ma nowy pomysł na datę wyborów prezydenckich
Gowin, który nie chciał wyborów 10 maja i forsował pomysł zmiany konstytucji wydłużający kadencję głowy państwa do siedmiu lat. Jego partia Porozumienie pozostaje jednak w koalicji rządzącej.
- Z deklaracji pana Jarosława Gowina jasno wynikało, że rezygnuje on z funkcji rządowej. Nie będzie już pełnił funkcji wicepremiera, natomiast pozostaje liderem Porozumienie, która to formacja jest częścią składową Zjednoczonej Prawicy i będzie stanowiła zaplecze parlamentarne dla obecnego rządu. Taka była jego deklaracja. Kwestią zasadniczą jest utrzymanie jedności, a nie konflikty wewnętrzne - ocenił w rozmowie z Radiem Maryja Jan Maria Jackowski.