Informację taką jako pierwszy podał w piątek Tomasz Grabarczyk, rzecznik Konfederacji. - Sondowaliśmy w bankach, ale nie było pozytywnej odpowiedzi, więc skończyło się na tym, że nie podejmujemy dalszych starań - mówił. Dodał, że jego ugrupowanie na kampanię Krzysztofa Bosaka ma zabezpieczone 500 tys. zł środków, liczy też na podobną kwotę z darowizn.

W sobotę sam Bosak w Radiu Zet zaznaczył, że „rozmowy jeszcze trwają (...) z tym że z mniejszymi bankami”. - Te największe są albo zależne od rządu, albo zależne od kapitału zagranicznego i tu trzeba przyznać, że nie jesteśmy faworytami ani jednej, ani drugiej grupy - zauważył, dodając, że Konfederacja rozmawiała ze „wszystkimi dużymi bankami”.

- Powiedzieli: „nie, nie, Konfederacji nie damy kasy”? - pytał prowadzący rozmowę dziennikarz Radia Zet. - Dokładnie tak. Mimo że chodzi o – z punktu widzenia banków – o bardzo małe kwoty, bo staraliśmy się o 500 tys. zł - odparł Bosak.

- Moim zdaniem wyborcy powinni wyciągnąć z tego wnioski. Tzn. oczywiście to nam utrudnia działanie, bo jesteśmy, tak jak w poprzednich kampaniach, w poprzednim roku, skazani na prowadzenie kampanii wyborczej wyłącznie za datki od sympatyków, ale jesteśmy do tego przygotowani. Mamy ofiarnych sympatyków. To są w większości małe darowizny – 10 zł, 50 zł, 100 zł, 200 zł, a nie zbliżone do tego limitu, który wynosi ok. 30 tys. zł - tłumaczył kandydat Konfederacji. 

- Chcę też wyraźnie powiedzieć słuchaczom, bo być może sądzą, że jesteśmy finansowani z budżetu, że tak dziwnie są ułożone przepisy o finansowaniu partii politycznych, że choć od zeszłego roku jesteśmy w polityce parlamentarnej, przysługuje nam prawo do finansowania budżetowego, to pierwszą transzę pieniędzy budżetowych dostaniemy tuż przed wyborami, a więc nie będziemy mieli czasu wykorzystać ich na kampanię, bo dopiero w kwietniu, a wybory na początku maja - dodał Krzysztof Bosak.