Najważniejsi politycy zastanawiają się, co takiego stało się podczas układania list w Lubuskiem. Regionalna szefowa PO posłanka Bożenna Bukiewicz dokonała prawdziwej rzezi.
Wycięła troje posłów obecnej kadencji: Krystynę Sibińską, Bożenę Sławiak i Witolda Pahla. Do tego z list PO nie wystartuje dwójka senatorów, którym nie podoba się światopoglądowy zwrot partii na lewo. Doświadczonych parlamentarzystów Bukiewicz zastąpiła m.in. swoją byłą asystentką oraz pracownikiem biura prasowego wojewody. „Eksperci na listach są niepotrzebni, bo i tak przegramy wybory" – takie dictum Bukiewicz zacytowała 300polityka.pl. Zaczęła się publiczna wojna. – Ciągle mam nadzieję, że ten cytat nie jest prawdziwy – stwierdził w Polskim Radiu szef Klubu PO Rafał Grupiński. – To nieodpowiedzialna wypowiedź, tym bardziej że chodzi o wyeliminowanie dobrych posłów.
Chcieliśmy zapytać Bukiewicz o jej wypowiedź i decyzje personalne, ale zapadła się pod ziemię. Bukiewicz poczuła się silna, odkąd szefową rządu i PO jest Kopacz, z którą się lubią.
Dlatego przy okazji układania list postanowiła załatwić kilka swoich porachunków, na których załatwienie wcześniej nie godził się Donald Tusk. Symptomatyczne jest usunięcie Pahla – oboje rywalizowali o władzę w regionie.
Kontrowersje budzi także wystawienie do Senatu Władysława Komarnickiego, byłego funkcjonariusza PZPR, przedsiębiorcę i działacza żużlowego. „Platforma Obywatelska nie przekona nas osobą 71-letniego byłego etatowego działacza PZPR, że właśnie weszła na drogę nowej komunikacji z młodymi, polityka powinna być transparentna, a jej uczestnicy otwarci jak Pani premier na rozmowy ze zwykłymi ludźmi" – czytamy w jednym z listów protestacyjnych skierowanych do Ewy Kopacz.
Korzystając ze słabości Kopacz, regionalni liderzy wycinają w pień konkurentów, nie zważając przy tym, że to może osłabić wynik partii. Czasem – jak w Lubuskiem – jest to rzeź totalna. Czasem, punktowa. W Łodzi Cezary Grabarczyk doprowadził do usunięcia z list doświadczonej posłanki Iwony Śledzińskiej-Katarasinskiej. To finał ich wieloletniego sporu. Gdy Śledzińska-Katarasińska była dekadę temu szefową PO w Łódzkiem, marginalizowała Grabarczyka. Odsunął ją w 2006 r., a teraz dopełnia rozliczenia. – Grabarczyk ułożył listy tak, żeby wszyscy sobie nawzajem odbierali głosy, przez co on zdobędzie najlepszy rezultat. Tylko czy to oznacza lepszy wynik PO w Łodzi? – pyta Śledzińska-Katarasińska, która odwołuje się do zarządu partii. – Grabarczyk walczy ze mną od początku Platformy. Widać Łódź jest dla nas dwojga za mała. Dopóki był Tusk, równoważył sytuację.