Kto może czuć się największym zwycięzcą wyborów?
Personalnie? John Maynard Keynes, który pokonał Daniela Cohna-Bendita, czyli mówiąc w skrócie: tematy ekonomiczne wygrały z kulturowymi. PiS wyraźnie oparło kampanię na tematach społeczno-ekonomicznych, wiedząc, że to one mogą zachęcić do stawienia się przy urnach wyborców, których nie sposób zaliczyć do żelaznego elektoratu tej partii. Natomiast media związane z opozycją wyraźnie akcentowały tematy kulturowe, od LGBT po antyklerykalizm. I to rozstrzygnęło. PiS udało się zmobilizować dodatkowych wyborców, natomiast Koalicja Europejska dostała dokładnie tyle, ile wynikało z układu koalicyjnego. Personalnie zwycięzcami mogą więc czuć się Jarosław Kaczyński i Mateusz Morawiecki.
A kto przegrał?
Paweł Kukiz i Robert Biedroń. Trudno sobie dziś wyobrazić samodzielny start Kukiz'15 jesienią. Stanie przed alternatywą: albo dołączyć do PiS, albo do koalicji radykalnej prawicy pod postacią Konfederacji.
A dlaczego tak słabo wypadł Robert Biedroń, którego poparcie, po konwencji na Torwarze, wynosiło kilkanaście procent?