Odszedł człowiek, dla którego patriotyzm był jak tlen

Trudno pisać o kimś, kto wydaje się nieśmiertelny, tak jakby śmierć mogła dotyczyć tylko zwykłych ludzi, a nie tych wybitnych, którzy stanowią fundament naszej rzeczywistości.

Aktualizacja: 26.12.2019 22:49 Publikacja: 26.12.2019 18:10

Odszedł człowiek, dla którego patriotyzm był jak tlen

Foto: Jakub Kamiński/PAP

Pozbawieni tego fundamentu jesteśmy zagubieni, bo przecież on zawsze był, dzielił się doświadczeniem, wspaniałomyślnością, był niespotykanym już dziś erudytą, prowadził po zaułkach historii, którą znał z autopsji. Taki był Stanisław August Morawski.

Urodził się w 1922 r. w Krakowie. Zmarł nad ranem 23 grudnia 2019 r. w Rzymie. Za niecałe dwa tygodnie obchodziłby 98. urodziny.

Jego formalna biografia i pełnione funkcje nie są tak istotne. Dopiero osobiste poznanie pozwalało zrozumieć, że spotkało się kogoś wyjątkowego, o wybitnej inteligencji, nieprzeciętnej osobowości, osobę zaangażowaną w sprawy społeczne, ale nigdy niewysuwającą się na pierwszy plan, wolną od próżności i niecierpiącą pochlebstw. Był człowiekiem czynu i realnych osiągnięć.

Urodził się w ziemiańskiej rodzinie o patriotyczno-inteligenckich tradycjach. Dziadek Kazimierz był rektorem UJ i prezesem Polskiej Akademii Umiejętności. Ojciec – historykiem. Dzieciństwo spędził w Polsce i w Rzymie. Osierocony przez matkę pół-Włoszkę wraca do kraju, gdzie wkrótce wybucha wojna. Wstępuje do AK i w randze podporucznika walczy m.in. w bitwie pod Żubrami. Odmrożone wtedy kończyny przypominały o sobie do końca jego życia. Podczas wojny traci ojca i wszystkich trzech braci. Kiedyś się zwierzył, że czuje, iż jego długie życie stanowi rekompensatę za tak młodo odebrane życia jego braci.

Powojenny czas to studia w Poznaniu, gdzie poznał swoją żonę – dzielną i oddaną Renię Dembińską, razem spędzili ponad 70 lat. Ze wspomnień wynikało, że pomimo tych ponurych stalinowskich czasów młodość miała swoje prawa. Ale chyba nie było aż tak wesoło, skoro w 1957 r. Morawscy zdecydowali się na wyjazd do Włoch, zostawiając niejako w zastaw socjalistycznej ojczyźnie synka Pawła. Dołączył do nich po długich miesiącach.

Stanisław August Morawski znalazł pracę na Universita Internazionale degli Studi Sociali. Kierował tam biblioteką, a jego małżonka została przewodnikiem po Rzymie. Na świat przychodzą kolejne dzieci Morawskich: Irena, Iwo i Andrzej.

Ale prawdziwym powołaniem Morawskiego staje się praca na rzecz niepodległości Polski. Z jednej strony dzięki kontaktom wśród włoskiej elity politycznej wpływa na formowanie polityki wobec komunistycznej Polski. Z drugiej, ułatwia kontakty polskiej inteligencji – zwłaszcza ze środowiska „Tygodnika Powszechnego”, która po wyborze Jana Pawła II na papieża licznie odwiedza Włochy – z lokalnymi politykami. Nawiązane wtedy relacje będą przynosiły korzyści dla Polski po 1989 r. Wreszcie jest prawą ręką prof. Karoliny Lanckorońskiej, której fundacja przez dziesięciolecia udziela stypendiów polskim naukowcom, a ci dzięki nim nie tracą łączności z zachodnią nauką. Podobnie, pełni też funkcję prezesa fundacji Margrabiny Umiastowskiej stawiającej sobie pokrewne cele. Osobnym dziełem Stanisława Augusta Morawskiego jest praca na rzecz Polskiego Związku Kawalerów Maltańskich, a w szczególności na rzecz biednych i chorych Polaków z kolejnych fal emigracji we Włoszech.

Angażuje się też w aktywizację i zjednoczenie włoskiej Polonii. Dzięki jego inicjatywie, ale też takich osób jak ks. Marian Burniak, Jan Jaworski czy Mieczysław Rasiej, włoska Polonia do dziś stanowi przykład świetnie zorganizowanej wspólnoty.

Nie mogę też nie wspomnieć, kim był Stanisław August Morawski dla polskich dyplomatów, którzy pracowali w Rzymie po 1990 r. Był nieocenioną pomocą w kontaktach; chodzącym archiwum informacji o wszystkim, co dotyczyło polsko-włoskich relacji. Miałem zaszczyt i przyjemność z tej kopalni wiedzy wielokrotnie korzystać. To też u niego w domu wykuwał się projekt budowy Muzeum Pamięci 2. Korpusu Polskiego na Monte Cassino. Bez niego byłoby mi znacznie trudniej pełnić moją funkcję w Rzymie.

Dom Stanisława Augusta Morawskiego był przeszyty polskością. Jego synowie, Paweł i Andrzej, angażują się w sprawy polskie. W tym domu oczywiście nikt nie mówił o Ojczyźnie i miłości do niej, tak jak dzisiaj jest to modne. Patriotyzm był jak tlen. Pozornie nieobecny, ale stanowiący istotę wszelkiego działania.

I jeszcze to, co choć może pozornie błahe, sprawiało, że w jego towarzystwie chciało się zawsze przebywać. Był Stanisław August Morawski osobą niepowtarzalnego uroku, wytworności, humoru, wreszcie – był niewyczerpanym źródłem anegdot o starych dobrych czasach, o tej innej Polsce, której niestety już nie ma. On był jednym z ostatnich jej przedstawicieli.

Staszku, dziękujemy Ci za to, że byłeś i kim byłeś.

Pozbawieni tego fundamentu jesteśmy zagubieni, bo przecież on zawsze był, dzielił się doświadczeniem, wspaniałomyślnością, był niespotykanym już dziś erudytą, prowadził po zaułkach historii, którą znał z autopsji. Taki był Stanisław August Morawski.

Urodził się w 1922 r. w Krakowie. Zmarł nad ranem 23 grudnia 2019 r. w Rzymie. Za niecałe dwa tygodnie obchodziłby 98. urodziny.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej
Wydarzenia
#RZECZo...: Powiedzieli nam
Wydarzenia
Kalendarium Powstania Warszawskiego