Podczas gdy Ashton Carter, szef amerykańskiego Departamentu Obrony, przekonywał w środę w Stuttgarcie ministrów obrony wielu państw zaangażowanych w walkę z tzw. Państwem Islamskim o konieczności zwiększenia wysiłków, w Berlinie szefowie dyplomacji Niemiec i Francji podejmowali specjalnego wysłannika ONZ ds. Syrii Staffana de Misturę oraz przedstawiciela zbrojnej opozycji w Syrii Riada Hidżaba.
Równocześnie trwa intensywny dialog amerykańsko-rosyjski w sprawie Syrii, o czym informował w poniedziałek w Genewie John Kerry, sekretarz stanu. Przybył tam z misją ratunkową syryjsko-syryjskich rozmów pokojowych, które znalazły się w ślepym zaułku w chwili, gdy wynegocjowane pod koniec lutego tego roku zawieszenie broni przestało w zasadzie obowiązywać.
A bez perspektywy zakończenia trwającej już pięć lat wojny domowej w Syrii nie ma mowy o skoncentrowaniu się nie tylko na walce z tzw. Państwem Islamskim (ISIS), ale i na rozwiązaniu kryzysu migracyjnego w Europie.
UE z dala od Syrii
Na tym zależy najbardziej Niemcom i stąd zaproszenie do Berlina uczestników rozmów w Genewie. Z kolei USA zależy obecnie najbardziej na intensyfikacji walki z dżihadystami z ISIS przy udziale Europy – tłumaczy „Rzeczpospolitej" Hugh Lovatt z European Council on Foreign Relations. Zwraca uwagę, że Waszyngton daje wyraźnie do zrozumienia, iż w trosce o własne bezpieczeństwo kraje UE powinny znacznie bardziej zaangażować się w Syrii.
– Ta walka daleka jest jeszcze od zakończenia – mówił amerykański minister obrony Ashton Carter w Stuttgarcie, namawiając zgromadzonych ministrów obrony, m.in. z Francji, Wielkiej Brytanii, Hiszpanii, Australii czy Kanady, do zwiększenia pomocy dla wszystkich sił walczących z tzw. Państwem Islamskim.