Polityka to gra zespołowa

Trzeba zbudować markę Kielc, nie tylko na Polskę. Kielce muszą być silnym brandem, jednoznacznie dobrze się kojarzącym – zapowiada Bogdan Wenta, nowy prezydent Kielc.

Publikacja: 10.12.2018 03:20

Bogdan Wenta po zakończeniu kariery trenerskiej był deputowanym do Parlamentu Europejskiego

Bogdan Wenta po zakończeniu kariery trenerskiej był deputowanym do Parlamentu Europejskiego

Foto: materiały prasowe

ZR: Trudno się z panem skontaktować, odkąd został pan prezydentem Kielc.

Bogdan Wenta: Bardzo gorący czas. Spotkanie za spotkaniem, mnóstwo telefonów, rozmów, negocjacji, wdrażania się. Nawet nie miałem czasu jeszcze nacieszyć się zwycięstwem.

Myślałem, że już pan gwiazdorzy po sukcesie, jakim niewątpliwie było zostanie prezydentem Kielc.

Nigdy nie gwiazdorzyłem i nie gwiazdorzę. Mam w sobie wiele pokory, szacunku i wdzięczności dla decyzji wyborców w Kielcach.

W pierwszej turze wyborów głosowało na pana 32 913 kielczan, to jest 37,6 procent mieszkańców miasta. W drugiej turze, w której pańskim kontrkandydatem był Wojciech Lubawski, urzędujący od 16 lat prezydent miasta, otrzymał pan aż 61,3 procent głosów, uzyskując tym samym wybór na urząd prezydenta.

Bardzo zobowiązujący wynik. Dziękuję za zaufanie mieszkańców Kielc, którzy chcą zmian.

Przez lata był pan uznanym w kraju i za granicą piłkarzem ręcznym. Występował pan w Wybrzeżu Gdańsk, CD Bidasoa, FC Barcelona, TuS N-Lübbecke i SG Flensburg-Handewitt i wziął pan udział w siedmiu finałach europejskich pucharów. W latach 1981–1994 reprezentował pan Polskę, a w latach 1997–2000 reprezentował Niemcy. W latach 2004–2012 sprawował pan funkcję selekcjonera reprezentacji Polski, skąd przeszedł pan do polityki i w 2014 roku został deputowanym do Parlamentu Europejskiego. Jest życie po sporcie?

Sport był moim życiem przez znaczną część mojego życiorysu i nigdy nie przestanie być dla mnie ważny. Ostatnio spędziłem cztery lata i cztery miesiące w Parlamencie Europejskim. Wtedy też mówiono, że sobie nie poradzę, i że jak to, sportowiec ma być teraz eurodeputowanym? Ataki mnie wzmacniają i sprawiają, że bardziej się mobilizuję. Zdobyłem spore doświadczenie, wiele cennych kontaktów.

Ale doświadczenia samorządowego pan nie ma. Nigdy nie pracował pan dla samorządu, ani nie kandydował w wyborach samorządowych. Aż do teraz. Skąd ta zmiana i dlaczego zostawił pan Parlament Europejski dla Kielc?

Zawsze współpracowałem na poziomie lokalnym z różnymi strukturami, bardziej po stronie niepolitycznej. Nie jestem jednym z tych, którzy znają się na wszystkim. Nie powiem nigdy, że jestem specjalistą od wszystkiego. Powiem, że chcę zdobywać wiedzę i doświadczenie. Moją mocną stroną jest umiejętność budowania zespołów i kierowania nimi. Myślę nieskromnie, że każdy to potwierdzi (śmiech).

Nie ma pan wrażenia, że prezydentem Kielc został na zasadzie celebryty, na którego ludzie zagłosowali jako na popularnego sportowca, a nie skutecznego polityka?

Moje ostatnie cztery lata to polityka, i także sport. Ludzie zdążyli mnie poznać jako europarlamentarzystę, rzecznika okręgu małopolsko-świętokrzyskiego w Parlamencie Europejskim. Od sportu się nie odżegnuję, ale moja działalność w ostatnich latach była skierowana na politykę. W wyborach kielczanie nie wybierali sportowca, ale samorządowca i przyszłego włodarza miasta.

A czy nie ma pan wrażenia, że oszukał wyborców, którzy głosowali na pana do Parlamentu Europejskiego, rezygnując teraz z mandatu eurodeputowanego?

Nie. To rezygnacja z kilku miesięcy prac w Brukseli. Wiele osób przede mną rezygnowało z mandatu. W kwietniu Parlament Europejski zakończy swoje głosowania, bo zacznie się kampania. W Polsce kampania wyborcza trwa permanentnie.

Czy region małopolsko-świętokrzyski zyskał na pańskiej pracy w Parlamencie Europejskim?

Sądzę, że tak.

W jaki sposób?

Jako członek komisji kultury, edukacji młodzieży i sportu skutecznie zabiegałem o lokalną współpracę sportową oraz współpracę z Erasmusem. Byłem koordynatorem Chrześcijańskiej Demokracji w Komisji Rozwoju. Mieszkańcy Kielc oczekują teraz mojej pracy na rzecz miasta.

Nie ma ryzyka, że nie wypełni pan kadencji i weźmie udział w kolejnych wyborach, np. do Sejmu lub Senatu?

Planuję pełną pięcioletnią pracę na rzecz Kielc, nie planuję udziału w wyborach.

Nie odpowiedział pan, co sprawiło, że postanowił kandydować na prezydenta Kielc?

Wcześniej ktoś w Kielcach zaufał mi, dał szansę, miał wizję, którą realizowałem.

Kto?

Prezes klubu Vive Targi Kielce, pan Bertus Sarvaas. Dzięki niemu odnalazłem się z rodziną w Kielcach.

Mógł pan wybrać lepsze kontrakty i zagraniczne kluby, a zdecydował się na znacznie niższą pensję prezydenta Kielc.

Mogłem, bo moja wartość była znana. Zostałem przekonany, że warto zainwestować w Kielce i zostać tu. Dzisiaj chcę spłacić dług i oddać to, co mi zaoferowano. W czerwcu minęło dziesięć lat, odkąd związałem się z Kielcami i chciałbym, żeby tak zostało. Kielce są moim miejscem na ziemi. Dzisiaj tworzę nową drużynę, bo tylko gra zespołowa się liczy. Dobry lider czy trener nie wystarczy. Potrzebna jest sprawnie działająca drużyna.

Jaki ma pan plan dla Kielc?

Jest w naszym programie wyborczym. Każda z osób, która od nas kandydowała, miała swoje punkty programu. Chcę współpracy możliwie wielu sił dla dobra Kielc. Nie widzę również problemu w realizacji punktów programowych moich kontrkandydatów, jak i byłego prezydenta Kielc.

Jak pan ocenia cztery kadencje Wojciecha Lubawskiego, byłego prezydenta Kielc? Sprawował swój urząd nieprzerwanie przez 16 lat.

16 lat u władzy to długo. Pan prezydent zawsze udowadniał, że potrafi znaleźć się w klasie mistrzowskiej. Zostawił swój ślad w Kielcach, czego nie można zapomnieć. Kontakt z panem prezydentem miałem przez ostatnie moje lata pracy dla Kielc i tego Wojciechowi Lubawskiemu nie zapomnę.

Dlatego nie kandydował pan pod żadnym partyjnym szyldem?

Nie jestem i nie byłem członkiem żadnej partii politycznej. Uważam również, że Polacy są zmęczeni szyldami partyjnymi i na poziomach lokalnych potrzebują działaczy obywatelskich, nie partyjnych.

Ostatecznie poparła pana Koalicja Obywatelska, czyli połączona Platforma Obywatelska i Nowoczesna?

Nie tylko Koalicja Obywatelska poparła mnie w drugiej turze, ale również inne komitety, które chciały zmiany w Kielcach. Należy zaznaczyć, że po przeprowadzonych rozmowach ze wszystkimi ugrupowaniami wchodzącymi w skład rady miasta zaproponowałem stworzenie w radzie klubu prezydenckiego. Jestem otwarty na dialog i chcę, żeby Kielce były miastem porozumienia. Jest nam to potrzebne do szerokiej współpracy dla Kielc. Sam niewiele zdziałam.

Z radnymi PiS również będzie pan współpracował?

A dlaczego nie?

Koalicja Obywatelska jest w śmiertelnym pojedynku z PiS.

Mieszkańcy miasta oczekują porozumienia. Wszyscy radni są mieszkańcami Kielc. Nikogo nie wykluczam. Na poziomie lokalnym narracja wygląda często inaczej niż w polityce centralnej. W Kielcach wszyscy chodzimy tą samą ulicą i chodnikiem, bez względu na barwy polityczne.

Panie prezydencie, jakie będą pańskie pierwsze decyzje, jako włodarza miasta?

Decyzje zapadać będą po wcześniejszych rozmowach z urzędnikami urzędu miasta oraz jednostek podległych miastu. Muszę być wyposażony w argumenty oparte na realiach, a nie na mitach. Pierwsze rozmowy będą przebiegać w kierunku uzgodnień budżetowych na rok 2019, bowiem budżet ten przejmę po poprzedniej władzy.

Dzisiaj Kielce nie mają swojej marki firmowej, brandu. Jak chce pan to zmienić?

Trzeba zbudować markę Kielc, nie tylko na Polskę. Kielce muszą być silnym brandem, jednoznacznie dobrze się kojarzącym. Chcę sprawić, żeby Kielce dobrze kojarzyły się za granicą.

Z czym dzisiaj kojarzą się Kielce, w Polsce i poza granicami kraju?

Na jednej z konferencji, w której brałem udział, ktoś powiedział – z majonezem, który tu powstaje. Nie mamy swojego Wawelu, kolumny Zygmunta, Neputna czy sławnej na cały świat katedry. Mamy jednak lokalne skarby, które trzeba teraz oszlifować. Na przykład Kadzielnia, Pałac Biskupów, Karczówka i inne. Pamiętać należy o takich markach jak Targi Kielce, znany ośrodek wystawienniczy.

Kielce słynęły z polskiego hip-hopu, stąd jest Liroy, Wzgórze Ya-Pa 2 i wielu innych.

Był raper Liroy, a dzisiaj jest poseł Piotr Liroy-Marzec, który znalazł się w nowej sytuacji. Hip-hop jest wartością Kielc, podobnie jak ciekawa architektura, którą trzeba wykorzystać przy promocji lokalnej turystyki.

W jakiej kondycji finansowej są Kielce?

Wiadomo, że miasto jest zadłużone. Chcemy postawić na transparentność i informowanie mieszkańców o sytuacji finansowej miasta. Musimy poprawić sytuację budżetową Kielc. Bezrobocie kształtuje się na poziomie 7 proc. Kielce są drugim miastem wojewódzkim pod względem liczby seniorów w Polsce. To największa grupa społeczna w mieście. Stawiamy na opiekę. Silver economy to coś, co także otwiera perspektywę rozwoju, po sektorze IT. To działy gospodarki najszybciej rozwijające się dzisiaj w Unii Europejskiej. Chcemy zatrzymać młodych ludzi wyjeżdżających z miasta. Jest bardzo wiele wyzwań, które stoją przed nami.

Jaki będzie pierwszy rok pańskiej prezydentury?

Nie ukrywam, że jestem przygotowany na trudny pierwszy rok prezydentury. Będziemy musieli się dotrzeć, ale przed nami pięć lat. Liczymy na to, że uda się stworzyć ścieżki, z których korzystać będą nawet moi następcy. Liczę, że uda się zostawić po sobie coś trwałego w Kielcach. Nie myślę kategoriami chwili, ale długofalowo, żeby zmieniać miasto i wpływać na nie.

Pańska kariera polityczna jest krótka, ale pytanie, czy nie jest budowana według określonego planu? Parlament Europejski, prezydentura Kielc, a później większe projekty i będzie chciał się pan porwać na stworzenie nowego bytu politycznego w polityce krajowej. A może będzie pan chciał kandydować w wyborach na prezydenta Polski?

W Parlamencie Europejskim reprezentowałem frakcję Chrześcijańska Demokracja. W tej chwili jestem prezydentem Kielc, to jest jedyne wyzwanie, przed którym stoję i chcę realizować. Nie potrafię odpowiedzieć, jak będzie wyglądać moja przyszłość polityczna. Kierują mną wartości i dzisiaj skupiam się na Kielcach. Czy za kilka lat będę kandydował na prezydenta Polski? Nie planuję takiego scenariusza.

Chce pan zmieniać Kielce, ale nie chce pan zmieniać Polski?

Z pokorą podchodzę do życia i polityki. W tym samym meczu można zostać uznanym za bohatera, bo strzeli się dobrą bramkę, ale innego razu, nawet jeśli zagra się dobry mecz, można zostać uznanym za przegranego. Dzisiaj piłka jest w grze, moim boiskiem są Kielce i one pozostaną. A lokalnie także pracujemy dla Polski i ją zmieniamy. ©?

—rozmawiał Jacek Nizinkiewicz

ZR: Trudno się z panem skontaktować, odkąd został pan prezydentem Kielc.

Bogdan Wenta: Bardzo gorący czas. Spotkanie za spotkaniem, mnóstwo telefonów, rozmów, negocjacji, wdrażania się. Nawet nie miałem czasu jeszcze nacieszyć się zwycięstwem.

Pozostało 98% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Materiał partnera
Dolny Śląsk mocno stawia na turystykę
Regiony
Samorządy na celowniku hakerów
Materiał partnera
Niezależność Energetyczna Miast i Gmin 2024 - Energia Miasta Szczecin
Regiony
Nie tylko infrastruktura, ale też kultura rozwijają regiony
Regiony
Tychy: Rządy w mieście przejmuje komisarz wybrany przez Mateusza Morawieckiego