Resort potrafi zmienić zdanie

Minister energii łagodzi wymogi dla firm dbających o porządek. Wykorzystał sugestie samorządowców i biznesu.

Publikacja: 26.10.2018 16:00

Elektryczne musiałyby być odśnieżarki, śmieciarki czy zamiatarki

Elektryczne musiałyby być odśnieżarki, śmieciarki czy zamiatarki

Foto: shutterstock

Na początku września w „Rzeczpospolitej" alarmowaliśmy o problemach, jakie wkrótce mogą spotkać samorządy i przedsiębiorców w Polsce. Chodziło o średnie i większe miasta oraz przedsiębiorstwa, które na ich zlecenie dbają o porządek. Wszystko przez rygorystyczne przepisy ustawy o elektromobilności i paliwach alternatywnych. Wynika z nich, że już za kilkanaście miesięcy firmy zajmujące się zbieraniem śmieci będą musiały mieć w taborze 10 proc. pojazdów elektrycznych. Jeśli nie – miały tracić kontrakty.

Elektryczne musiałyby być śmieciarki, odśnieżarki, zamiatarki itp. Wszystko po to, by chronić środowisko. Cel szczytny, ale – jak twierdzą samorządowcy – takich elektrycznych pojazdów... nie ma. Firmy, które je produkują, dopiero testują prototypy. Pierwsze mają szansę pojawić się w 2020 r.

Bili na alarm

Brak pojazdów zdaniem samorządów to tylko jeden powód alarmu, który wywołali przedsiębiorcy. Kolejny to cena. Z danych udostępnionych przez branżę odpadową wynika, że średni koszt śmieciarki z silnikiem Diesla zaczyna się od 600 tys. zł. Jej elektryczna wersja to wydatek nawet do 3 mln zł. W przypadku mniejszych pojazdów wydatki na wersje elektryczne w zestawieniu z wersją dieslowską trzeba pomnożyć przez dwa. A to nie koniec, trzeba się jeszcze liczyć z wydatkami na infrastrukturę, eksploatację, regenerację, sprawdzanie baterii.

Przedsiębiorcy przekonywali, że nie stać ich na takie wydatki. W ich obronie stanęli posłowie. Napisali do ministra energii interpelację. Podobnie jak samorządy obowiązki nałożone na firmy oceniają jako trudne do spełnienia, wręcz niemożliwe. Podpowiedzieli rozwiązanie, które może być i ekologiczne, i tanie. Wystarczy, by resort zdecydował się na pojazdy napędzane gazem ziemnym. Zaletą tej technologii – oprócz szerokiej oferty producentów i możliwości uzupełniania paliwa – jest również korzystny efekt ekologiczny przy zdecydowanie niższych kosztach zakupu pojazdów.

Co – zdaniem posłów – przemówiło za takim rozwiązaniem? Po pierwsze są one już dostępne na rynku i nie szkodzą środowisku. Alternatywą mogą być też pojazdy napędzane wodorem, bo one również są niskoemisyjne.

Bez narzucania rozwiązań

Był jeszcze jeden aspekt, na który zwracali uwagę prawnicy. Chodzi o unijną dyrektywę w sprawie rozwoju infrastruktury paliw alternatywnych. Ta zaleca, aby tak formułować przepisy, by nie uprzywilejowały określonego rodzaju technologii.

Dwa miesiące temu Tomasz Dąbrowski, wiceminister energii, uspokajał, że resort bierze pod uwagę postulaty zgłaszane przez samorządy i przedsiębiorców. Na projekt nowelizacji ustawy trzeba jednak było trochę poczekać. Ale już jest. Co proponuje rząd? Do limitu 10 proc. wliczane będą – oprócz pojazdów elektrycznych – także auta napędzane gazem ziemnym.

Wyliczenia już gotowe

Przeprowadzone testy potwierdzają zasadność inwestycji w dwóch najważniejszych wymiarach – ekonomicznym i ekologicznym. W porównaniu ze śmieciarkami na olej napędowy gazowe ciężarówki w zużyciu paliwa okazały się o 40 proc. tańsze. Jedną z głównych przyczyn jest niższy koszt gazu ziemnego. Cena 1 m sześc. CNG na stacjach ogólnodostępnych to ok. 55 proc. ceny 1 litra oleju napędowego. Obecnie na stacjach paliw ceny te wynoszą odpowiednio – 2,90 zł za 1m sześc. CNG i 5,57 zł za litr ON.

Doświadczenia przedsiębiorstw wykonujących zadania na obszarze miejskim – przewóz osób, usługi dystrybucyjne, wywóz nieczystości – pokazują, że oszczędności na paliwie to 35–40 proc.kosztów oleju napędowego.

Niebagatelne znaczenie w przypadku wyboru CNG ma też efekt ekologiczny. Gaz ziemny jako najczystsze z dostępnych paliw konwencjonalnych cechuje się ograniczoną emisją spalin przy spalaniu. Auta ciężarowe na CNG – niezależnie od przebiegu pojazdu – emitują jedynie dwutlenek węgla (CO2) i parę wodną. Całkowicie wyeliminowano emisję cząstek stałych (sadzy), szczególnie niebezpiecznych dla zdrowia i życia ludzi.

– Zmiana spowoduje usunięcie wszelkich wątpliwości związanych z brakiem możliwości terminowej realizacji przez jednostki samorządu terytorialnego zadań publicznych im przypisanych – podkreślają przedstawiciele resortu energii w uzasadnieniu do projektu. Wiceminister Dąbrowski zwrócił uwagę, że na rynku dostępne są już zamiatarki elektryczne oraz elektryczne śmieciarki. – Sprzęt tego typu jest od kilku lat prezentowany na międzynarodowych targach. Funkcjonują polskie firmy posiadające w ofercie elektryczne zamiatarki, a także śmieciarki – uważa Dąbrowski. Zwraca uwagę, że rynek pojazdów napędzanych paliwami alternatywnymi to stosunkowo młody rynek, na którym innowacje produktowe pojawiają się z większą częstotliwością niż na dojrzałym rynku konwencjonalnych pojazdów spalinowych.

Wiceminister Tadeusz Skobel przypomniał, że z myślą o nowych obowiązkach nałożonych na JST powołano Fundusz Niskoemisyjnego Transportu (FNT), z którego samorządy będą mogły pozyskać finansowanie na drogie pojazdy napędzane paliwami alternatywnymi.

Na realizację zadań do roku 2027 FNT będzie dysponował budżetem 6,7 mld zł. Ponadto w związku z powierzeniem NFOŚiGW zarządzania FNT jest on zobowiązany w latach 2018–2027 wydać na cele tożsame z celami FNT dodatkowe 4 mld zł z własnych środków.

Łącznie na rozwój rynku elektromobilności i paliw alternatywnych w Polsce do roku 2027 r. przeznaczone zostanie ok. 11,7 mld zł.

Opinia

Marek Wójcik , pełnomocnik zarządu Związku Miast Polskich do spraw legislacji

Ministerstwo Energii, wprowadzając wymóg dla przedsiębiorców, a pośrednio i samorządów – 10 proc. taboru elektrycznego, wyszło przed szereg, chciało, byśmy stali się liderami. Nie udało się, bo nas po prostu na to nie stać. Każde ustępstwo ministra energii więc cieszy. Kierunek zmian, jaki proponuje on w nowelizacji, jest dobry, aczkolwiek nie zmienia to faktu, że wprowadzając takie obowiązki, należy zadbać o podstawowe sprawy. Po pierwsze – zmiany należałoby wprowadzać poprzez pilotaż, wypróbować nowe ustalenia na wybranych przedsiębiorstwach i zobaczyć, jak to zadziała. Po drugie – powinny zostać zagwarantowane na ten cel środki, bo takie działanie zachęciłoby samorządy.

Na początku września w „Rzeczpospolitej" alarmowaliśmy o problemach, jakie wkrótce mogą spotkać samorządy i przedsiębiorców w Polsce. Chodziło o średnie i większe miasta oraz przedsiębiorstwa, które na ich zlecenie dbają o porządek. Wszystko przez rygorystyczne przepisy ustawy o elektromobilności i paliwach alternatywnych. Wynika z nich, że już za kilkanaście miesięcy firmy zajmujące się zbieraniem śmieci będą musiały mieć w taborze 10 proc. pojazdów elektrycznych. Jeśli nie – miały tracić kontrakty.

Pozostało 91% artykułu
Materiał partnera
Dolny Śląsk mocno stawia na turystykę
Regiony
Samorządy na celowniku hakerów
Materiał partnera
Niezależność Energetyczna Miast i Gmin 2024 - Energia Miasta Szczecin
Regiony
Nie tylko infrastruktura, ale też kultura rozwijają regiony
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Regiony
Tychy: Rządy w mieście przejmuje komisarz wybrany przez Mateusza Morawieckiego