Jak się zachować, gdy podczas letnich wędrówek spotkamy wilka, dzika, czy niedźwiedzia?

W Bieszczadach wilk zaatakował dwójkę dzieci, w Sowiej Dolinie biegacza przestraszyła niedźwiedzica z trójką młodych.

Aktualizacja: 10.07.2018 18:04 Publikacja: 10.07.2018 14:45

Foto: AdobeStock

Jak się zachować, gdy podczas letnich wędrówek spotkamy duże zwierzę? – Nie płosz, nie dokarmiaj – radzą eksperci z Tatrzańskiego Parku Narodowego.

Pod koniec czerwca w miejscowości Strzebowiska w Bieszczadach został odstrzelony wilk, który wcześniej zaatakował dwójkę dzieci – ośmioletnią dziewczynkę i dziesięcioletniego chłopca. Sekcja zwłok wykazała, że zwierzę nie miało wścieklizny, ale miało wyłamane kły. Na razie nie wiadomo, dlaczego rzuciło się na dzieci.

– Podstawową kwestią, którą trzeba rozstrzygnąć, jest, czy atakującym zwierzęciem był wilk, czy pies bądź mieszaniec. Odpowiedzi dostarczą badania genetyczne – mówi dr Bartosz Pirga z Bieszczadzkiego Parku Narodowego.

Zwykle boją się ludzi

Podkreśla, że zakładając, że atakował wilk, należy zwrócić uwagę na to, że wilki z dzikiej populacji wykazują lęk i trzymają dystans wobec człowieka.

– One nie atakują ludzi. Nie ma danych ani z czasów współczesnych, ani historycznych z tego terenu o występowaniu takiego zjawiska jak atak wilka na człowieka – twierdzi ekspert. Jego zdaniem zwierzę atakujące człowieka najprawdopodobniej miało już wcześniej kontakt z ludźmi. Mogło być hodowane, oswajane lub nęcone.

– Przypadki wybierania małych wilków z gniazd i ich późniejszej hodowli bądź prób krzyżowania wilka z psem zdarzają się w Bieszczadach i na Słowacji, chociaż skala zjawiska nie jest duża – przyznaje dr Pirga.

Uważa on, że hodowany przez człowieka wilk z czasem może wykazywać agresję. Nie można wykluczyć, że hodowca mógł sobie z nim nie radzić bądź też zwierzę uciekło od niego i zaczęło żyć w lesie.

– W przypadku tego konkretnego osobnika są to jednak tylko przypuszczenia – tłumaczy ekspert z Bieszczadzkiego Parku Narodowego.

Jego zdaniem na wcześniejszy kontakt z człowiekiem wskazują również miejsca pojawiania się tego zwierzęcia w okresie luty–czerwiec 2018 roku. Był to rejon smażalni, pod którą zwierzę prawdopodobnie żerowało.

– O ile dzikie wilki korzystają z mięsa wykładanego pod ambonami bądź czatowniami fotograficznymi, o tyle w Bieszczadach nigdy nie korzystają z resztek np. ze smażalni ryb – wyjaśnia ekspert.

Miś importowany z Węgier

Pod koniec czerwca jeden z biegaczy zgłosił leśnikom, że widział niedźwiedzicę z trzema młodymi wędrującą po szlaku w Sowiej Dolinie. Na miejsce wybrały się odpowiednie służby. Jednak informacja się nie potwierdziła.

– Nie było tropów, śladów żerowania, odchodów, nagrań z fotopułapek – opowiada Dariusz Kuś z Karkonoskiego Parku Narodowego. Dodaje jednak, że niczego nie można wykluczyć. – Znane są przypadki osobników monitorowanych telemetrycznie, które w ciągu trzech miesięcy potrafiły przebyć trasę z Tatr na Węgry i z powrotem – przyznaje Dariusz Kuś.

W Karkonoskim Parku Narodowym największe zwierzę, jakie można spotkać, to jeleń, który nie stwarza turystom kłopotów. – A wręcz odwrotnie, jest dla nich atrakcją – uważa ekspert.

Jeśli chodzi o duże drapieżniki, na obszarze Bieszczadzkiego Parku Narodowego można spotkać niedźwiedzia, wilka oraz rysia. – Ich spotkania z ludźmi są bardzo rzadkie, gdyż drapieżniki w stosunku do człowieka stosują tzw. separację czasoprzestrzenną, czyli – w skrócie – są aktywne wtedy, kiedy my śpimy, i starają się być tam, gdzie nas nie ma – uważa dr Bartosz Pirga.

Przestraszony atakuje

Zdaniem eksperta realnym zagrożeniem dla człowieka może być spotkanie niedźwiedzia, a właściwie jego nagłe najście (np. w młodniku), bo taki osobnik nagle wystraszony – zwłaszcza kiedy jest to matka prowadząca młode – może zaatakować. – Jeśli poruszamy się po szlakach turystycznych, prawdopodobieństwo takiego zdarzenia jest jednak znikome. Ataki niedźwiedzi na człowieka w Bieszczadach spowodowane są zwykle nieodpowiedzialnym zachowaniem ludzi – np. zaglądaniem do gawr oraz zimowo-wiosenną penetracją młodników przez zbieraczy poroży w okresie końca gawrowania niedźwiedzi – wyjaśnia specjalista z BdPN.

Jego zdaniem synantropizacja zwierząt, czyli oswajanie się dziko żyjacych ososbników z ludźmi, w tym drapieżników w Bieszczadach, spowodowana jest przede wszystkim przez problemy z gospodarowaniem odpadami i resztkami pokarmów na terenie punktów gastronomicznych i gospodarstw agroturystycznych. Przykłady takiego nieodpowiedzialnego zachowania to np. kompostowanie w miejscach niezabezpieczonych, śmietniki pozbawione zabezpieczeń antyniedźwiedziowych, a także nęcenie i dokarmianie zwierząt na tzw. nęciskach i karmiskach łowieckich oraz w coraz popularniejszych czatowniach fotograficznych.

Wilki przed tygrysami

Jak podaje Tatrzański Park Narodowy, według raportu norweskich naukowców w XX wieku niedźwiedzie spowodowały na całym świecie śmierć 313 osób, co daje im piątą pozycję w rankingu światowych drapieżców. W tym samym czasie udokumentowano 607 takich przypadków spowodowanych przez wilki (trzecia pozycja), ale najczęściej przyczyną zgonu była przenoszona przez nie wścieklizna. Pierwsze dwa miejsca zajmują gatunki egzotyczne – tygrysy (12 599 ofiar) i leopardy (840 ofiar), a miejsce czwarte przypadło lwom (552 ofiary).

Materiał partnera
Dolny Śląsk mocno stawia na turystykę
Regiony
Samorządy na celowniku hakerów
Materiał partnera
Niezależność Energetyczna Miast i Gmin 2024 - Energia Miasta Szczecin
Regiony
Nie tylko infrastruktura, ale też kultura rozwijają regiony
Regiony
Tychy: Rządy w mieście przejmuje komisarz wybrany przez Mateusza Morawieckiego