Taka deklaracja pojawiła się na profilu przewoźnika na Facebooku. Ma ona związek z ubiegłotygodniowym pobiciem prof. Jerzego Kochanowskiego z Uniwersytetu Warszawskiego w tramwaju linii 22. Profesor został zaatakowany dlatego, że rozmawiał po niemiecku z kolegą z niemieckiej uczelni.
Tramwaje Warszawskie przyznają, że motorniczy składu zgodnie z nałożonym obowiązkiem okazał zainteresowanie zamieszaniem w wagonie i próbował odseparować jego uczestników od reszty pasażerów. Jednak gdy zorientował się w sytuacji i faktycznym przebiegu zdarzenia, podjął decyzję o powiadomieniu Nadzoru Ruchu.
"To właśnie Nadzór Ruchu w sytuacjach nietypowych, na podstawie przekazanych informacji, samodzielnie podejmuje decyzję o kolejnych działaniach, w tym o wezwaniu odpowiednich służb jak policja, pogotowie ratunkowe, straż pożarna czy straż miejska" – tłumaczą Tramwaje Warszawskie w swoim oświadczeniu.
Jednak motorniczemu z „22" nie udało się nawiązać połączenia z Nadzorem Ruchu. Próbował tylko raz. Później okazało się, że moduł fonii urządzenia był uszkodzony. "Motorniczy dalszych prób zaniechał. Działania podjęte przez niego nie wyczerpały zatem zapisów instrukcji, do której każdy pracownik ruchu ma bezwzględny obowiązek się zastosować" – podkreśla przewoźnik. Przepisy mówią bowiem o konieczności użycia wszelkich dostępnych metod skontaktowania się z Centralą Ruchu, chociażby korzystając z działającego urządzenia w kolejnym tramwaju, który znajdują się w pobliżu.
Dlatego firma zdecydowała się ukarać motorniczego z „22". Dostanie on naganę, co oznacza, że będzie pozbawiony miesięcznej premii oraz nie będzie miał prawa do nagrody półrocznej oraz rocznej.