Gnieciuch podstawowy TVP zaczyniają bełkoty zwane wiodącymi dziennikarzami informacyjnymi wraz z masowo wyrojonymi pasjonatami kuchni, którzy od świtu gotują „na ekranie". Ten ulepek dopieprza się filmową tandetą oraz konkursami i kabaretami dla debili. Następnie formuje się wałek i sieka się go maczetą reklamy na kluski do tuczu gęsi, których wątróbki przerabia się na pasztet.
W reklamie rej wodzi farmacja. Hemoroidy, biegunki, zaparcia, poty, gazy, zgnębione lowelasy,„infekcje ginekologiczne", „niewłaściwa higiena" - ostentacyjna siara, obscena, skatologia, bród, smród i ubóstwo rządzą bez względu na porę dnia i kalendarz w telewizji „czeciej erpe". Ta specyfika prowadzi do zaniku obyczaju rodzinnych posiłków przy grającym telewizorze, a tym samym do zwyżki kultury narodu. I tu stwierdza się obecność misji, do której TVP zobowiązuje Konstytucja.
Poziom TVP jest także źródłem satysfakcji z polskiej wolności. Gdy sieć zahuczy od sensacji, możemy bawić się grą – zgadywanką. Zatem wtedy, gdy na przykład, jakiś nasz wysoki delegat wywinie orła defilując przed kompanią reprezentacyjną sił zbrojnych „formatu norymberskiego" (istnienie tego formatu promuje niejaka Hanna Lis) i gdy mamy tylko jedno pytanie: kiedy? Czyli zagadkę, czy wiodący bełkot poinformuje nas o tym „dziźwieczorem" (jak mówi ), jutro, czy już pojutrze, w razie gdy sensacja uparcie iskrzy w sieci? Czy może nigdy? Uciecha z wolności wynika z faktu, że mamy dość swobodny internet. Jeszcze.
Ta gra - zgadywanka wciąga zwłaszcza w dzień, w którym Pan Prezydent Andrzej Duda, witany przez liczne tłumy, wygłosi rewelacyjne przemówienie. Wówczas korci nas pytanie, czy mowa Prezydenta pójdzie w TVP, a jeśli tak, to czy nada się na jedynkę w „Wadmościach" vel „Wiadomośzczach" (jak tam nazywają swój program)? Azaliż wygra w konkurencji z Prezydentem pijaczyna, który wjechał do rowu w Białostockiem, pożar, w którym oprócz stodoły o mało co nie spłonęła chałupa, turysta, któremu władzuchna z serca współczuje głupoty, czy może horrorystycznie, a rozdzierająco cierpiące dziecko – specjalność „Elźbiety Byśzewskiej" (jak się sama oznajmia). Można też obstawiać, czy parę słów z oracji Pana Prezydenta upchnie się w ogonie pomiędzy niemowlęciem w beczce a księdzem–pedofilem, czy za pingwinkiem, który wykluł się z kurzego jajka. Ale i z jedynki w TVP wychodzi na ogół tyle, że słowa Prezydenta Dudy topi we wrednym sosie „Dobrośzoraćz" zawsze gotowa dopaść na korytarzach najbardziej prostackich, nieudałych oblechów, których kariery z zapałem reanimuje i okrywa nimbem recenzentów. Typować te zagrania można w rodzinie i poza nią, więc ten trend informacji zaliczam do sukcesów polityki prospołecznej, a i prorodzinnej. Słowem – misja jest.
W zeszły piątek, w który Pan Prezydent Duda wspaniale, dyplomatycznie artykułował nasze racje w Berlinie, Beata Tadla odbębniwszy „Wiadomośzczi" (jak powiada), zasiadła do programu „Dziźwieczorem" z Klausem Bachmannem - rodakiem naszych, niemieckich partnerów.