Gubernator Hongkongu to tytułowy wilk. Parasol to symbol tamtejszej rewolucji ulicznej z 2014 roku, natomiast torba to już najmłodszy uczestnik wydarzeń w dalekim mieście.
Dwa i pół roku temu w gubernatora Leung Chun Yinga rzucano pluszowymi maskotkami-wilkami, które wówczas sprzedawała Ikea. Nowy gubernator Hongkongu nie zyskał sympatii mieszkańców miasta już od początku swojej kadencji w lipcu 2012 roku. Ze względu na nieuczciwość, arogancję i afery, w które był zaangażowany, nazywano go „wilkiem” (dla nas pewnie byłby „szczwanym lisem”). W mitologii chińskiej wilk odpowiada za zaćmienia słońca, bezceremonialnie je zjadając co jakiś czas. Żeby uratować światło i ciepło na ziemi, strzela się do niego i robi wielki hałas, żeby go przegonić. Wybory, dzięki którym polityk-wilk objął nowe stanowisko, określano farsą i zarzucano, że 689 głosów, które na niego oddano, Leung kupił od mafijno-politycznych sojuszników. Leung Chun Ying zaczął funkcjonować dla nieprzychylnej mu opinii publicznej jako wilk 689. Przełom w krytyce polityka pojawił się, gdy rok później Ikea wprowadziła do sklepów na całym świecie maskotkę wilka Lufsiga.
Szwedzcy designerzy zaprojektowali na Boże Narodzenie 2013 serię pluszaków z bajki o Czerwonym Kapturku, Lufsig był tym złym, wilkiem, który zjada babcię. Miał ostre, choć wciąż pluszowe zęby, kraciastą koszulę i pluszową pacynkę babci, którą można było mu wyjąć z brzucha. Nazywając go Lufsig Szwedzi mieli na myśli „człapaka”, ale w chińskim tłumaczeniu wyszedł z tego językowy potwór. Lufsig po mandaryńsku (głównym chińskim, obowiązującym na kontynencie) to lu mu xi, zwykła kalka fonetyczna. Ale po kantońsku (chińskim używanym w Hongkongu) dostajemy lo mo sai, a to już dosłownie oznacza bardzo brzydkie rzeczy w stosunku do matki. Rzucać Lufsigiem/lo mo saiem skojarzyło się ludziom z obrzucaniem kogoś tym bardzo wulgarnym przekleństwem. Znienawidzony gubernator był idealnym celem do takiego spontanicznego zrywu.
Tenże "wilk" ma na koncie rozgromienie pokojowej fali protestów, która nadeszła, gdy pojawiło się polityczne zagrożenie dla państwa-miasta. Hongkong ostatnio mógł usłyszeć z ust jednego z chińskich polityków, że jakikolwiek próba osiągnięcia samodzielności spowoduje wysłanie armii. Z pewnością żołnierze nie rzucaliby w tłum maskotkami.
Kolejny raz Leung naraził się mieszkańcom swojego miasta zupełnie niedawno. Przed miesiącem jego córka, Leung Chung-yan leciała z lotniska Chek Lap Kok do Stanów Zjednoczonych. Przez przypadek zdarzyło się jej zapomnieć jednej z toreb w hali odlotów. Dzięki interwencji taty obsługa przyniosła zgubę, a ze czasu było już niewiele do startu, bagaż nie przeszedł odpowiednich procedur kontroli. Nie chodzi jednak o podejrzenie przemytu niesprawdzonych towarów, ale o złamanie zasad obowiązujących wszystkich bez wyjątku.