Opieszałe sądy kosztują budżet państwa coraz więcej, średnio 3,5 tys. zł za zbyt długie postępowanie. Są też kwoty wyższe – po 10 czy 12 tys zł. Rok 2017 był pod względem skarg gorszy od 2016 r. Nie dość, że wpłynęło ich znów więcej – o 9 proc., to i odsetek spraw, w których je uwzględniono, wzrósł z 11 do 17, 2 proc.
Petenci mają dość
Wpływ skarg w ciągu ostatnich lat charakteryzuje się dużą dynamiką. Od 2012 r. do 2015 r. liczba skarg zarejestrowanych w sądach wzrosła o ponad 200 proc. – z 8,7 tys. do 18,1 tys; ostatnio o kolejne 9 proc. Największy procentowy wzrost odnotowano w kategorii skarg na postępowanie gospodarcze – o 180 proc., a najmniejszy na postępowanie z ubezpieczeń społecznych – o 32 proc.
Najliczniejszą grupę stanowią skargi cywilne 75 proc. ogółu wpływających skarg w 2017 r.
W ciągu ostatnich pięciu lat nieznacznie zmieniła się struktura rodzajów załatwienia skarg. W 2012 r. skargi najczęściej były przez sąd oddalane (32,4 proc.) i odrzucane (35,4 proc.). Od 2013 r. liczba oddaleń malała do poziomu 25 proc. Teraz znacznie wzrósł odsetek skarg uwzględnionych.
Skąd ta zmiana?
– Sprawa jest prosta. Wyniki sądów są coraz gorsze, to i spraw niezadowolonych klientów jest więcej. Po drugie społeczeństwo staje się coraz odważniejsze i lepiej wyedukowane – mówi sędzia Piotr Mazur. Jego zdaniem jeśli nic się nie zmieni, to obecny trend utrwali się na długie lata. A z tym problem może mieć budżet.