Absolutnie nie. Urzędnicy byli zaskoczeni skalą przestępstw. Administracja podatkowa dopiero zaczynała się szkolić, jak stosować unijne regulacje. Trzeba było wyjść w teren, sprawdzić czy firma faktycznie istnieje, czy ma magazyn na towary, czy posiada środki transportu, mówiąc prościej, czy to działające przedsiębiorstwo, czy tylko tzw. słup. Kontrolerzy dopiero nabierali nowych doświadczeń. Informacje o przestępstwach były rozproszone, wieloinstancyjność postępowania powodowała jego wydłużenie.
Urzędnicy też najzwyczajniej w świecie bali się przestępców. Szwankowała także egzekucja. Oszuści łatwo wyprowadzali pieniądze do rajów podatkowych.
A sędziowie radzili sobie z tą ciężką artylerią?
Wyłudzenia VAT to skomplikowane, wielopłaszczyznowe operacje. W karuzelach uczestniczyły dziesiątki, a nawet setki podmiotów. Sędziowie nie zawsze rozumieli schematy tych mechanizmów. I w sporach podatkowych przyznawali często rację przestępcom.
W sprawach karnych też?
Może dla przykładu – znam historię doradcy podatkowego, który obsługiwał uczciwą firmę wplątaną w VAT-owską karuzelę. Doradca na zlecenie policji rozpracował całą sieć powiązań, dowiedział się, kto jest mózgiem całego oszustwa i przekazał obszerny, jasny materiał dowodowy prokuraturze. Sprawa trafiła do sądu. Ten odesłał akta do uzupełnienia. Wróciła więc do prokuratury i w końcu nastąpiło przedawnienie.
Na początku wspomniałem, że są różne szacunki co do wysokości luki VAT w Polsce. Kiedy była największa?
Luka VAT nie posiada jednolitej metody szacowania. Wyniki otrzymane za pomocą stosowanej w Ministerstwie Finansów metody szacowania są bardzo zbliżone do szacunków Komisji Europejskiej. Z tych analiz wynika, że w latach 2007–2015 obserwowano wzrost luki. W 2015 r. była prawie siedem razy większa niż w 2007 r. Dopiero w 2016 r. uległa zauważalnemu (o ok. 2,5 mld zł) ograniczeniu.
Niezależnie od metodologii, żaden ośrodek badawczy nie zaprzecza, że luka w Polsce była jedną z największych w Europie, a kwota utraconych dochodów budżetowych po 2009 r. wynosiła rocznie kilkadziesiąt miliardów złotych. Wyłudzenia VAT, czyli nienależne wypłaty dokonywane przez urzędy skarbowe, odbywały się w następnych latach na masową skalę. Na lukę składały się także kwoty niewpłacone przez podatników uchylających się od opodatkowania.
Jak pokonać VAT-owskie patologie?
Przede wszystkim trzeba zacząć od stworzenia jasnej ustawy o VAT. Obecnej, będącej także wynikiem działań europejskiego i krajowego biznesu optymalizacyjnego, nie da się już naprawić. Musi być napisana przez osoby, którym zależy na uszczelnieniu systemu. Mówiąc inaczej, politycy muszą przywrócić swoją władzę nad podatkami. I zaostrzyć przepisy.
Jest wiele instrumentów prawnych sprzyjających uszczelnieniu. Ale wprowadza się je niezwykle trudno. Np. lustracja podatkowa, wprowadzona rok temu, była dobrym rozwiązaniem. Ale już Komisja Kodyfikacyjna Ogólnego Prawa Podatkowego proponuje ze względu m.in. na RODO przyjąć warunek zgody lustrowanego na jego sprawdzenie. To nie tylko wydłuży proces weryfikacji kontrahenta, ale instrument ten stanie się mniej wartościowy.
Potrzebne są wyspecjalizowane służby skarbowe. Tu nastąpiła już zresztą duża poprawa. Krajowa Administracja Skarbowa odnosi wiele sukcesów na polu walki z przestępczością. Ale trzeba jeszcze ją wzmocnić. Być może przy egzekucji wyłudzonych podatków należałoby korzystać z usług specjalistycznych firm.
Niezbędne są ciągłe szkolenia z przestępstw podatkowych dla policji i prokuratury. Także dla sędziów. I lepsza współpraca między państwami UE w zakresie międzynarodowych śledztw.
Powinno się uporządkować zasady przechodzenia z biznesu doradczego do Ministerstwa Finansów. I odwrotnie. Przydałby się rok karencji, żeby wyeliminować konflikty interesów. To też zmniejszy ryzyko rozszczelnienia systemu.
Potrzebna także jest edukacja. Społeczeństwo musi wiedzieć, że unikanie podatków jest niemoralne. Wtedy nie będzie przyzwolenia na oszustwa.
Wierzę, że jest to możliwe. Że nie są to tylko świąteczne życzenia.