Mogłoby się wydawać, że szlam w zbiorniku wodnym to tylko kłopot. Sprawa, która trafiła na wokandę Naczelnego Sądu Administracyjnego, pokazuje jednak, że może być żyłą złota. A zarobi na nim sporo nawet... skarbówka.
Sprawa dotyczyła rozliczenia VAT za 2014 r. Fiskus zarzucił, że podatnik w rozliczeniach za poszczególne miesiące nie uwzględnił usług oczyszczania zbiorników wodnych. A kontrolerzy doszli do tego w związku ze sprzedażą błota szlamowego za prawie pół miliona złotych. Gdy zaczęli dociekać, skąd wzięło się błoto, mężczyzna przedstawił umowy zakupu, ale na minimalne kwoty.
W celu ustalenia przebiegu transakcji zakupu błota szlamowego fiskus przesłuchał w charakterze świadków zwykłych klientów, którym czyścił stawy, w zamian za co pozyskiwał błoto szlamowe, za które dodatkowo płacił im 500 zł lub 600 zł.
Fiskus uznał, że podatnik świadczył usługi polegające na oczyszczaniu zbiorników wodnych z błota szlamowego, które powinny zostać odpowiednio udokumentowane i wykazane w rejestrach sprzedaży. Za wykonanie usługi otrzymał ekwiwalent w postaci błota szlamowego, które następnie było sprzedawane. W konsekwencji urzędnicy nie mieli wątpliwości, że transakcja miała charakter odpłatny. I choć wzajemne świadczenia stron, tj. usługa za towar – towar za usługę, nie miały formy pieniężnej, to podstawą opodatkowania VAT jest ich wartość rynkowa.
Czytaj także: Podatek u źródła - podstawa opodatkowania VAT z tytułu importu usług