Będzie, ale jak zawsze w każdej beczce miodu znajdzie się łyżka dziegciu. Nie da się bowiem ukryć, że najwięcej pracy przedsiębiorcy mają przy Jednolitym Pliku Kontrolnym, czyli elektronicznej ewidencji VAT, którą trzeba co miesiąc wysyłać fiskusowi. Od lutego 2018 r. robią to wszyscy, którzy płacą VAT (wcześniej ten obowiązek miały jedynie większe firmy). Deklaracja jest tylko podsumowaniem tego, co mamy w ewidencji.
A Jednolite Pliki Kontrolne trzeba będzie przecież nadal wysyłać. Tyle że w pliku znajdzie się też deklaracja. Będzie to tzw. JPK_VDEK. Duże firmy złożą go w kwietniu 2020 r. Małe mają składać nowy plik od lipca 2020 r.
Przy okazji likwidacji deklaracji ustawodawca dorzucił kolejne sankcje.
Do ustawy o VAT wprowadzono sankcje za błędy w ewidencjach: 500 zł za każdą nieprawidłowość. Będą też nowe kary w kodeksie karnym skarbowym.
A o błąd w Jednolitym Pliku Kontrolnym nietrudno. Choćby przy klasyfikacji transakcji.
Ciśnie się pytanie – po co tyle tych sankcji?
Niestety, na razie nie wymyślono lepszego sposobu na przestrzeganie przepisów niż sankcja. Ministerstwo Finansów uważa, że bez niej przepis jest martwy.
Mnożenie kar powoduje jednak, że system staje się opresyjny. Podatnik ma wrażenie, że gdziekolwiek się ruszy, tam czeka go jakaś dolegliwość. Zamiast kijów przydałoby się więcej marchewek.
Do uszczelnienia przydadzą się też zmiany w całej Unii Europejskiej.
Nie można zapominać, że to właśnie unijny system w dużym stopniu odpowiada za nasze dzisiejsze zmagania z patologiami w VAT. Przecież to mechanizm rozliczania transakcji towarowych pomiędzy przedsiębiorcami z różnych państw członkowskich jest największą pokusą do wyłudzania podatku. Na szczęście ta pokusa ma być wyeliminowana.
Co będzie, jeśli już wszystko uszczelnimy?
Mam wrażenie, że ten moment, kiedy już nie będzie co uszczelniać, niedługo nastąpi. Polska wyczerpuje bowiem arsenał środków zapobiegających wyłudzeniom VAT.
Pojawi się wtedy pytanie: jak zapewnić duże wpływy do budżetu?
No właśnie, jak? Przecież biała lista czy split payment nie zlikwidują szarej strefy. Nie spowodują, że wszyscy zaczną wystawiać faktury i paragony.
Zgadza się, szarej strefy nie ma na białej liście. I ciągle wielu wzbrania się przed płaceniem podatków.
Państwo ma dwa wyjścia. Pierwsze, zintensyfikowanie kontroli. Nie przysporzy to z pewnością urzędnikom popularności, poza tym wymagałoby rozbudowania administracji skarbowej.
Drugie, prowadzenie na dużą skalę akcji edukacyjnej. Czyli uświadamianie obywatelom, że płacenie podatków jest w ich interesie. Innymi słowy, praca państwa nad zwiększeniem skłonności do płacenia podatków.
A obowiązkowy obrót bezgotówkowy?
Likwidacja papierowego pieniądza załatwi szarą strefę. Ale to chyba dalsza perspektywa, nie wiem, czy jako społeczeństwo jesteśmy już na to gotowi. Myślę, że opór przeciwko takiemu rozwiązaniu byłby duży, co nie zmienia faktu, że warto się nad nim zastanowić. I niekoniecznie zaczynać od sankcji.
Roman Namysłowski jest doradcą podatkowym, partnerem zarządzającym w Crido