W poniedziałek 15 maja największa kancelaria prawna w Państwie Środka na specjalnej konferencji oficjalnie ogłosiła wejście na polski rynek. Jingsh Law Firm z centralą w Pekinie posiada w Chinach 60 siedzib regionalnych, współpracuje ze 140 lokalnymi kancelariami. W Polsce ma swój oddział, w którym pracują zarówno prawnicy chińscy, jak i rodzimi. Jingsh chce w przyszłości rozwinąć współpracę z miejscowymi pełnomocnikami. W tej chwili współpracuje z ośmioma polskimi kancelariami.
– Budując wspólnie rozległą sieć partnerską, będziemy mogli zapewnić chińskim i polskim przedsiębiorcom wszechstronną i kompleksową obsługę prawną – podkreśla Yan Qu, założyciel kancelarii Jingsh Poland. – Kancelarie prawne w ramach współpracy zyskują wiele, nie ponosząc żadnych kosztów. Po pierwsze, otrzymają pełne wsparcie w postaci naszego globalnego zaplecza, a po drugie, poszerzą portfolio swoich usług o rynek chiński, co uczyni je bardziej atrakcyjnymi – dodaje Yan Qu.
Prawnicy, co podkreślali uczestnicy konferencji, nie mogą ograniczać się do usług prawnych. Muszą pośredniczyć w nawiązywaniu kontaktów. Ich zadaniem ma być też pomoc klientom w poznaniu i zrozumieniu kultury państwa ich kontrahenta.
Bez odpowiedniej opieki prawnej relacje biznesowe nie mogą się prawidłowo rozwijać – podkreślali zgodnie uczestnicy konferencji. Ich zdaniem samo zarejestrowanie firmy w Chinach wymaga znalezienia miejscowego partnera, który złoży odpowiedni wniosek do Ministerstwa Handlu.
Ireneusz Ozga z firmy Vici Polska, zajmującej się eksportem żywności do Chin, przedstawił przykładowe różnice między prawem polskim a chińskim. Dużym problemem jest np. tłumaczenie dokumentów prawnych czy potwierdzanie ich ważności. Chińczycy zamiast podpisów używają okrągłych pieczęci. Problemem jest też dopuszczenie produktu spożywczego. W Chinach wymaga to znacznie więcej pozwoleń niż w Polsce. Inne bywają też np. dopuszczalne limity barwników. A niedopełnienie formalności grozi utratą towarów.