Wydaje się, że są jednak merytoryczne podstawy, by wprowadzić stan wyjątkowy albo stan klęski żywiołowej w Polsce. Powód jest prosty. Po prostu bezpieczeństwo obywateli jest zagrożone wirusem. Kiedy bowiem taki stan należy wprowadzić, jeśli nie wtedy, gdy nakazuje się ludziom siedzieć w domach i nie wychodzić na ulicę i kiedy jest pusto na ulicach? Jeśli nie wtedy, kiedy zamyka się granice państwa, lotniska, szkoły, uczelnie, urzędy, restauracje, bary, sklepy, etc. i kiedy nakazuje się unikać kontaktu z innymi? Wolności obywatelskie są wszak ograniczone teraz. Zatem argument partii rządzącej, że ona nie chce stanu wyjątkowego, bo nie chce ograniczać wolności, jest po prostu hipokryzją. Wolności są ograniczone maksymalnie obecnie.
Trzeba zgodzić się z poglądem, że stan nadzwyczajny w Polsce jest faktem. Nie został wprowadzony na podstawie konstytucji i ustawy o stanie wyjątkowym, ale de facto jest wprowadzony, tylko że na podstawie innej ustawy, tj. ustawy zakaźnej z 2008 r. Co ważne, w obecnym stanie prawnym poważnie są ograniczone prawa i wolności obywatelskie, w tym np. wolność poruszania i przemieszczania się. Tymczasem taką wolność można tylko ograniczać w stanie nadzwyczajnym, tj. w stanie wyjątkowym czy w stanie klęski żywiołowej albo w stanie wojennym. Tak stanowi konstytucja w art. 233. Czy powoływanie się na ten artykuł to jakiś faryzeizm czy talmudyzm, czy też po prostu uznawanie zasad, które dotyczą władzy państwa nad moją wolnością, moją osobą? Jest zatem faktem, że na podstawie ustawy zakaźnej z 2008 r. de facto mamy wprowadzony w Polsce stan wyjątkowy. Jest to faktyczny stan wyjątkowy wprowadzony na podstawie rozporządzenia... ministra zdrowia.
A przecież rozporządzenie ministra zdrowia to nie jest żadna kompleksowa regulacja, skoro np. szkoły i uczelnie pozamykano innymi rozporządzeniami innych ministrów. W PRL też stanu wojennego nie wprowadził obradujący na sesji Sejm, ale dekretem uczyniła to Rada Państwa. Ta zła tradycja prawna jest kontynuowana. Jest również jasne, że obecnie formalnie mamy stan epidemii, ale de facto jest to coś więcej, gdyż aktualne ograniczenia wolności są charakterystyczne dla stanów nadzwyczajnych, jak stan wojenny, stan wyjątkowy czy stan klęski żywiołowej. Będzie mieć to swoje reperkusje w sądach za kilka miesięcy. Jeśli kogoś można bowiem dziś ukarać mandatem w wysokości 5 tys. zł za przebywanie poza domem (dość arbitralnie przy tym interpretując daną sytuację), to trzeba wiedzieć, że obywatele mogą to kwestionować w sądach, gdyż formalnie nie ma w Polsce wprowadzonego stanu nadzwyczajnego.
Trzeba również dodać, że ustawę z 2008 r. uchwaliła poprzednia władza. Dała sobie olbrzymie możliwości, choć z nich nie skorzystała. Następcy natomiast wykorzystali te możliwości i trudno mieć o to pretensje, że wybrali ustawę i stan, które nie zmuszają ich do przełożenia terminu wyborów prezydenckich. To kalkulacja partyjna, wyborcza. Pewnie, to ich grzech, ale... Jest to wina polskiego prawodawcy, że obok stanu wojennego, stanu wyjątkowego i stanu klęski żywiołowej, regulowanych przez konstytucję i ustawy, wprowadzono też stan zagrożenia epidemicznego i stan epidemii, które są regulowane tylko ustawą. Jest to oznaka chaosu i bałaganu oraz nadregulacji w polskim prawie. Partia rządząca to wykorzystała. A co z tego, że gdzie indziej jest podobnie?... Albo że we Francji trwał miesiącami stan wyjątkowy? Może potrzebowano go ze względu na terroryzm.
Prawda jest taka, że w 2008 r. prawnicy siedzieli cicho, gdy wprowadzono ustawę pozwalającą na wprowadzenie stanu zagrożenia epidemicznego i stanu epidemii. Pewnie nikogo to nie dziwiło, bowiem takie stany mogą się zdarzać. Pewnie nikogo nie dziwiła też kolejna ustawa, nawet ustawa o pozakonstytucyjnym stanie nadzwyczajnym-epidemicznym, gdyż w Polsce tzw. biegunka legislacyjna jest normą. Tylko pewnie nikt się nie zastanawiał, jaka jest relacja tych stanów epidemicznych do stanów nadzwyczajnych już uregulowanych konstytucją i ustawami. Pogłębiono chaos w prawie pod pozorem dbałości o dobro obywatela. Zawiniło PO 12 lat temu, ale błąd wykorzystał PiS dziś. Bezwzględnie.