Negocjatorzy obu partii powiedzieli agencji Bloomberg, że jeden z najbardziej niebezpiecznych dla Brukseli punktów programu – odmowa spłaty 250 mld euro długu Włoch wobec Europejskiego Banku Centralnego (EBC) – został wykreślony. Figurował on w dokumencie, jaki w poniedziałek ujawnił portal Huffington Post.
To jednak nie uspokoiło inwestorów: w ciągu dnia różnica między rentownością niemieckich i włoskich obligacji, a więc cena, za jaką inwestorzy są gotowi podjąć ryzyko zakupu 10-letnich obligacji danego państwa, urosła do przeszło 150 punktów bazowych. Pierwszy raz od pięciu lat znów przypomniano sobie o zagrożeniu dla dalszego istnienia strefy euro.
– Włochy pozostaną w unii walutowej, nie przetrwają poza nią. To tylko populistyczne hasła – uspokaja „Rzeczpospolitą” rzymski politolog Alfonso Celotto.
Jednak lider Ligi Matteo Salvini na Facebooku napisał, że Włochy „powinny wrócić do systemu działania sprzed układu z Maastricht z 1992 r.”. A więc do czasów, gdy istniał lir i można było swobodnie go dewaluować. Zdaniem Salviniego Włochy nie mogą być dłużej ograniczane limitem 3 proc. PKB deficytu budżetowego. Groźba referendum w sprawie euro ma być natomiast utrzymana jako argument w negocjacjach z Brukselą w sprawie „przebudowy regulacji unii walutowej”.
Program obu ugrupowań zakłada wydatki, na które w świetle obecnych zasad strefy euro kraju nie stać. Wpisano do niego kluczowy postulat Ruchu powszechnego dochodu dla osób biednych 780 euro miesięcznie. Jednocześnie to kluczowy punkt dla Ligi, ma zostać wprowadzony jeśli nie podatek liniowy 15 proc., to system fiskalny z dwoma progami – 15 i 20 proc.