Od tego, czy strony łączy umowa o dzieło czy o roboty budowlane, zależy m.in. termin przedawnienia, np. żądania zaległej zapłaty. W pierwszym przypadku są to zaledwie dwa lata, w drugim dziesięć lat lub trzy. Sąd Najwyższy nie miał jednak wątpliwości, że gdy dochodzi do wymiany więźby dachowej, nie może być mowy o dziele.
Remont czy budowa
Kwestia ta wynikła w sporze między Waldemarem K. a Mirosławem D., przedsiębiorcą budowlanym. Waldemar K. zlecił mu remont domu po pożarze. Chodziło o uzupełnienie znaczne zniszczenia więźby dachowej i poszycia, naprawę izolacji termicznej i odnowienie ścian. Umowa opiewała na 120 tys. zł. Wykonawca dostał jednak tylko 40 tys. zł w dwóch transzach. Z pozwem o zapłatę 80 tys. Mirosław D. wystąpił jednak dopiero po dwu i pół roku – być może dlatego, że wykonywał jeszcze inne prace, nieobjęte tą umową.
Spór skupił się na tym, czy roszczenie wykonawcy się przedawniło – taki zarzut podniósł pozwany. Inwestor twierdził, że łączyła ich umowa o dzieło, bo nie było planu robót. A przy takim kontrakcie roszczenia przedawniają się już po dwóch latach.
Gdyby umowę zakwalifikowano jako roboty budowlane z art. 658 kodeksu cywilnego, to miałoby zastosowanie ogólne przedawnienie w terminie dziesięciu lat, a dla roszczeń przedsiębiorcy – trzy lata.
Sprawa trafiła najpierw do Sądu Okręgowego, a następnie do Apelacyjnego w Białymstoku. I oba uznały, że były to jednak roboty budowlane.