Miliony uchodźców idą do Europy

UE chce powstrzymać miliony uchodźców przed napływem do Europy. Rozważa powołanie wspólnej straży granicznej.

Aktualizacja: 24.09.2015 09:33 Publikacja: 24.09.2015 04:44

Foto: AFP

Korespondencja z Brukseli

Europejscy przywódcy zjechali w środę do Brukseli na nadzwyczajny szczyt w sprawie uchodźców. Dzień wcześniej ich ministrowie osiągnęli porozumienie w sprawie podziału dodatkowych 120 tys., czyli w sumie już 160 tysięcy uchodźców. Samo w sobie było to bardzo trudne, bo okupione przegłosowaniem Czech, Słowacji, Węgier i Rumuni i utopione w gorzkiej retoryce o braku solidarności, łamaniu suwerenności i narzucaniu dyktatu Brukseli. Ale w miarę jak mijają kolejne godziny od zawarcia porozumienia, coraz bardziej staje się jasne, że ta decyzja była najłatwiejszą częścią całego pakietu zarządzania kryzysem uchodźstwa w Europie.

Czują się zaproszeni

- Dziś mówimy o milionach, a nie tysiącach potencjalnych uchodźców do Europy — powiedział Donald Tusk, gospodarz unijnego szczytu. Bo konflikty w Iraku, czy Syrii szybko się nie skończą, a kraje do tej pory odbierające uchodźców, jak Turcja, Jordania, czy Egipt, wcale nie zamierzają pomóc Europie. Wręcz przeciwnie: oczekują wsparcia dla siebie. Zdaniem Tuska oznacza to, że w najbliższym czasie będzie przez nie przepływało jeszcze więcej uchodźców, tym bardziej, że czują się oni zaproszeni do Europy. - Naszym najpilniejszym pytaniem, jest jak odzyskać kontrolę nad zewnętrznymi granicami UE? Bez tego nawet mówienie o wspólnej polityce migracyjnej nie ma sensu - powiedział przewodniczący Rady Europejskiej. Tusk miał ambicje zakończenia kłótni w UE na temat przyjmowania uchodźców i wszczęcia poważnej debaty o wspólnym bezpieczeństwie, funkcjonowaniu Schengen, pomocy dla krajów trzecich, skąd uchodźcy płyną do Europy.

Ale kluczowe jest zabezpieczenie granic zewnętrznych UE. - Zgodziliśmy się, że trzeba położyć kres temu chaosowi - powiedział szef Rady. Jednym z rozważanych instrumentów jest wspólny europejski korpus ochrony granic w krajach dotkniętych kryzysem. - To sprawa kontrowersyjna, ale widać zmianę myślenia. Dyskusja na ten temat będzie trwała - relacjonował Tusk. - Polska gotowa byłaby w tym uczestniczyć - mówiła Ewa Kopacz. Ponadto podczas szczytu uzgodniono przeznaczenie dodatkowego miliarda euro na wzmocnienie działań wysokiego komisarza ONZ ds. uchodźców, a także na światowy program żywnościowy. - Polska się dołoży. O konkretnych sumach zdecydujemy na najbliższym posiedzeniu Rady Ministrów - zapowiedziała premier.

Komisja Europejska uważa, że o łatanie granic zewnętrznych będzie łatwiej po uzgodnieniu rozdziału uchodźców. Skoro Unia okazało solidarność Włochom i Grecji, od których odbierze od 66 do 120 tys. uchodźców, to teraz te kraje muszą uszczelnić swoje granice. Ponieważ nie jest to łatwe, do końca roku Bruksela ma przygotować pomysły na stworzenie wspólnej europejskiej służby ochrony granic, a także wzmocnić agencję Frontex, która już teraz pomaga służbom włoskim i greckim monitorować ich morskie granice. W środę KE przedstawiła też zarzuty 19 państwom UE, w tym Polsce, które nie w pełni stosują się do wymogów wspólnej polityki azylowej. - Wspólny system azylowy może funkcjonować tylko pod warunkiem, że wszyscy będą przestrzegać przepisów - powiedział Frans Timmermans, wiceprzewodniczący KE.

Najpóźniej w listopadzie będą w pełni działać tzw. hotspoty, czyli mobilne punkty przyjęć migrantów w Grecji i Włoszech. To tam unijni eksperci, we współpracy z lokalnymi służbami, będą przesiewać migrantów wybierając tych, którzy zasługują na azyl, czyli pochodzą z Syrii, Iraku lub Erytrei. Potem powinni być oni umieszczeni w ośrodkach dla uchodźców, gdzie będą czekali na decyzję o relokacji. Włochy i Grecja będą systematycznie dostawać oferty od państw członkowskich, które w ciągu dwóch lat muszą wypełnić złożone przez siebie deklaracje przyjęcia uchodźców, w ratach o częstotliwości nie mniejszej niż trzy miesiące.

Nasze zobowiązania

Polska zobowiązała się wprost do przyjęcia 7200 osób (o 2 tys. poinformowaliśmy jeszcze przed wakacjami, na kolejne 5200 osób zdecydowaliśmy się we wtorek). Ale dodatkowo wtorkowa decyzja przewiduje, że w ciągu najbliższych dwóch lat trzeba będzie jeszcze przyjąć w sumie 54 tys. osób, a klucz podziału KE przedstawi w ciągu roku. Jeśli będzie on ten sam, który zastosowano obecnie, to Polsce dojdzie jeszcze 4200 osób, co da w sumie 11200 uchodźców z obozów w Grecji i Włoszech i być może innych wskazanych przez Brukselę krajów. Przypomnijmy, że Polska, jak cała UE, zobowiązała się wcześniej odpowiedzieć na wezwanie ONZ do przyjmowania uchodźców z obozów w krajach trzecich, gdzie nasza oferta wynosiła blisko tysiąc osób. A więc przyjęty przez Polskę wysiłek uchodźczy może teraz oszacować na ponad 12 tys. osób.

Czy można poprosić o chrześcijan?

Polsce udało się wynegocjować w unijnej decyzji kilka zabezpieczeń. Po pierwsze, liczba przyjmowanych uchodźców może być zmniejszona, jeśli sami w najbliższym czasie doświadczymy presji migracyjnej. Po drugie każdy kraj będzie mógł zbadać dodatkowo proponowanego mu uchodźcę pod względem bezpieczeństwa i odmówić jego przyjęcia, gdyby stanowił zagrożenie dla "bezpieczeństwa narodowego lub porządku publicznego.". Po trzecie wreszcie, decyzja pozwala na dokonywanie pewnej selekcji ze względu na kwalifikacje uchodźcy, znajomość języków, a wreszcie "wykazane więzy rodzinne, kulturowe i społeczne z krajem relokacji". Ale podkreśla, że przy relokacji zachowana musi być zasada "niedyskryminacji". Niemożliwe więc będzie proszenie wprost o chrześcijan, jak chciałyby kraje Europy Środkowej, w tym jeszcze niedawno Polska. Ale możliwe będzie dyskutowanie z Włochami i Grekami o tym, jacy uchodźcy będą się czuli w Polsce najlepiej.

Po wtorkowej radzie ministrów spraw wewnętrznych UE słychać było wiele gorzkich komentarzy w reakcji na przegłosowania mniejszości krajów, czyli Czech, Słowacji, Węgier i Rumunii. Politycy mają jednak nadzieję, że atmosfera nieco się teraz uspokoi. - Musimy skończyć z kłótniami i wzajemnymi oskarżeniami - powiedział Tusk. Dyplomaci w Brukseli bagatelizują też przejście Polski na stronę większości. - Nie histeryzujmy, to żaden koniec Grupy Wyszehradzkiej. Nie musimy przecież mieć tego samego zdanie zawsze i w każdej sprawie - powiedział nieoficjalnie wysoki rangą dyplomata jednego z państw Grupy Wyszehradzkiej, które głosowały przeciwko podziałowi uchodźców. Potwierdził on, że Polska wcześniej sygnalizowała gotowość poparcia decyzji większości, jeśli zostaną uwzględnione jej postulaty.

Korespondencja z Brukseli

Europejscy przywódcy zjechali w środę do Brukseli na nadzwyczajny szczyt w sprawie uchodźców. Dzień wcześniej ich ministrowie osiągnęli porozumienie w sprawie podziału dodatkowych 120 tys., czyli w sumie już 160 tysięcy uchodźców. Samo w sobie było to bardzo trudne, bo okupione przegłosowaniem Czech, Słowacji, Węgier i Rumuni i utopione w gorzkiej retoryce o braku solidarności, łamaniu suwerenności i narzucaniu dyktatu Brukseli. Ale w miarę jak mijają kolejne godziny od zawarcia porozumienia, coraz bardziej staje się jasne, że ta decyzja była najłatwiejszą częścią całego pakietu zarządzania kryzysem uchodźstwa w Europie.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 764
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 763
Świat
Pobór do wojska wraca do Europy. Ochotników jest zbyt mało, by zatrzymać Rosję
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 762
Świat
Ekstradycja Juliana Assange'a do USA. Decyzja się opóźnia