Ireneusz i Sabina R. (imiona fikcyjne) domagali się na drodze sądowej 5,6 tys. złotych od biura podróży, w którym wykupili tygodniową wycieczkę do Turcji. Wybrali hotel czterogwiazdkowy z wyżywieniem w formule all inclusive i dodatkowe ubezpieczenie. Rezerwacji dokonali ze znacznym wyprzedzeniem. Za wakacje zapłacili prawie 8,3 tys. złotych.
Czytaj także: Kiedy można złożyć reklamację na pękniętą prezerwatywę
Po przybyciu na miejsce stwierdzili, że pokój, w którym ich zakwaterowano nie odpowiada standardom wynikającym z ceny wycieczki i hotelu czterogwiazdkowego. Ocenili, że pokój jest brudny, na ścianach pokoju i łazienki był grzyb i... zużyte prezerwatywy. W powietrzu unosił się zapach stęchlizny, a w pokoju słychać było pracę kanalizacji i kuchni hotelowej. Brakowało zastawy stołowej i lodu do napojów, a automaty z napojami często się psuły. Pokój był położony w suterenie, a widok z okien nie wychodził na morze lub basen hotelowy, lecz na kuchnię innego hotelu. Ich relacje potwierdziły inne osoby, które uczestniczyły w wyjeździe.
Turyści starali się o zmianę pokoju, ale nie było pokoju, który odpowiadałby standardowi za który zapłacili. Pokój zamienny zaproponowany im przez recepcję hotelu musieliby dzielić z inną rodziną, przez co w pokoju przewidzianym dla 5 osób przebywałoby 7 osób.
Pierwszą pisemną reklamację małżonkowie złożyli rezydentowi, drugą już bezpośrednio w biurze podróży po powrocie. Tytułem rekompensaty zaproponowano im bon wartości 1200 złotych na kolejny wyjazd z tym biurem. Turystów nie zadowoliła ta propozycja, żądali zwrotu 5629 złotych.