Ramas Austinskas prezes Litewskiego Narodowego Stowarzyszenia Przewoźników Linava poinformował, że opóźnienia w ruchu tirów przez Białoruś kosztują litewskie firmy tysiące euro strat na dobę.

„Sytuacja z Białorusią nie poprawia się. Oni (białoruskie służby -red) zauważyli, że reagujemy, podejmujemy kroki, spotykamy się z ambasadą, piszemy listy do białoruskich służb celnych. (...) Właśnie rozmawiałem z kolegami, którzy to monitorują - w urzędzie celnym w Mińsku stoi około 200 ciężarówek. Ich ładunek wciąż jest sprawdzany "- powiedział Austinskas, dla agencji BNS.

Z oczekujących w Mińsku na kontrolę tirów, 70 jest zarejestrowanych na Litwie. Białoruskie służby nagle zaczęły skrupulatnie przestrzegać wszelkich procedur. "Wydają się postępować zgodnie z zasadami. Każdy urząd celny ma prawo sprawdzić zawartość transportu i dokumenty. Wysyłają zapytania do litewskiego urzędu celnego, sprawdzają, czy ilość towaru odpowiada podanej w dokumentach. Dopełniają wszystkich formalności, a to strata czasu. Zatrzymują nas" - podkreśla prezes stowarzyszenia. I dodaje, że każda dodatkowa kontrola to 180-200 euro dodatkowych kosztów.

Niektórzy kierowcy stali w urzędzie celnym w Mińsku od niedzieli wieczorem do czwartku.