Niezadowoleni kierowcy uznali więc, że Uber ich zwodził i poszli do sądu, udowadniając, że korporacja obiecywała, np. w Nowym Jorku stawkę rzędu 90 tysięcy dolarów rocznie, podczas gdy realnie osiągane kwoty wynosiły około 60 tysięcy dolarów. Z ustaleń Federalnej Komisji Handlu (FTC – Federal Trade Commision) wynika, że kwoty, którymi Uber zachęcał kierowców osiągało mniej niż 10-30 procent wykonujących usługi przewozowe. Uber doszedł do porozumienia z FTC i zgodził się wypłacić swoim kierowcom 20 milionów dolarów w ramach rekompensaty. Do ustalenia jest sposób podziału tych pieniędzy między kierowców.

Problem dotyczący kwot nie dotyczy tylko obiecywanych zarobków. Federalna Komisja Handlu badała również program leasingu aut, w którym Uber obiecywał swoim kierowcom atrakcyjne warunki wynikające z porozumień z dostawcami. Jak ustaliła Komisja, obiecywane 120-140 dolarów raty tygodniowo zamieniło się w 200 dolarów tygodniowo. Ponieważ Uber nie dopilnował tu swojego programu, to kierowcy mieli często gorsze warunki leasingu niż mogliby uzyskać od innych podmiotów. Jednym z partnerów Ubera w tym programie był Banco Santander.

Ugoda z Federalną Komisją Handlu to nie pierwszy raz, gdy Uber musiał dojść do porozumienia z powodu niezgodnego z prawdą reklamowania możliwości oferowanych czy to kierowcom czy klientom. Uber musiał zrezygnować się z reklamowania jako najbezpieczniejszego sposobu podróżowania po tym, jak władze Kalifornii postanowiły sprawdzić, czy tak jest rzeczywiście.

Są sygnały, że również w Polsce zarobki kierowców Ubera odbiegają od tych, które obiecywała korporacja.

- Cieszymy się z osiągnięcia porozumienia z Federalną Komisją Handlu. W ciągu ostatniego roku wprowadziliśmy wiele udogodnień dla kierowców i nie ustajemy w wysiłkach by zagwarantować, że Uber pozostanie najatrakcyjniejszym wyborem dla wszystkich, którzy chcą zarabiać w elastyczny sposób - poinformowało biuro prasowe Ubera w komentarzu do porozumienia z FTC.