O zimowej azjatyckiej lidze tenisowej IPTL (International Premier Tennis League) świat usłyszał rok temu. Czas po sezonie, cztery bogate miasta, cztery drużyny wypełnione dawnymi i obecnymi sławami kortów, spore premie dla najlepszych (wyceniane indywidualnie wedle pozycji rankingowej i popularności; najlepsi, jak Roger Federer, są kuszeni kwotami z sześcioma zerami – w dolarach).
Sposób rozgrywek jest raczej rozrywkowy: w każdym meczu pięć jednosetowych spotkań: singiel mężczyzn, singiel kobiet, singiel męskich legend, debel mężczyzn i mikst, gra się bez przewag do 6 gemów (tie-break przy stanie 5:5), jest możliwość zmian składu w trakcie meczu i z turnieju na turniej, kapitanowie mogą brać czasy, wybrane punkty liczone są podwójnie, gra muzyka, itp.
Pomysł się przyjął, został wsparty przez sponsorów – tytularny to koncern Coca-Cola. Liczba drużyn wzrosła do pięciu, bo do gry oprócz ekip z Filipin (Philippine Mavericks), Singapuru (OUE Singapore Slammers), Indii (Micromax Indian Aces) i Zjednoczonych Emiratów Arabskich (OBI UAE Royals) zgłosił się zespół z Japonii (Legendari Japan Warriors).
W kwietniu do udziału zaproszono ponad 80 tenisistek i tenisistów, zgodziła się blisko połowa, od 2 do 20 grudnia w pięciu miastach (kolejno: Kobe, Manila, New Delhi, Dubaj i Singapur) zaplanowano trzydniowe turnieje, z wielkim finałem na korcie Singapore Indoor Stadium – w miejscu ostatniego wielkiego zwycięstwa Agnieszki Radwańskiej w turnieju mistrzyń WTA.
Wedle zmodyfikowanych w ostatnich dniach planów Polka jednak nie wróci na szczęśliwy kort, gdyż sezon jest długi, dochodzi turniej olimpijski w Rio de Janeiro, więc trzeba się oszczędzać. Zagra w barwach Micromax Indian Aces tylko w New Delhi (10-12 grudnia) i Dubaju (14-16 grudnia), by uniknąć długich podróży, podczas których trudno mówić o solidnym treningu.