Radwańska: Sanatorium pod rakietą

Agnieszka Radwańska o powodach zakończenia tenisowej kariery, koleżankach z kortu i planach.

Aktualizacja: 02.12.2018 20:59 Publikacja: 02.12.2018 17:54

Agnieszka Radwańska w marcu skończy 30 lat

Agnieszka Radwańska w marcu skończy 30 lat

Foto: AFP, Glyn Kirk

Rz: Od czego zaczniemy?

Agnieszka Radwańska: Skończyłam karierę.

Kiedy pierwszy raz dopuściłaś do siebie myśl, że to naprawdę może być ostatni sezon?

Po turniejach w Stanach. Przez cały sezon biłam się z różnymi myślami i zostawiałam sobie furtkę. To był dla mnie bardzo trudny rok, a i poprzedni też przecież niezbyt cudowny. Musiałam odpuszczać turnieje, do których nie byłam odpowiednio przygotowana, bez przerwy mnie bolało. Rozegrałam tylko 14 turniejów, zupełnie jakbym miała wiekowy limit startów. Już nic się nie kleiło. Z coraz większym trudem wychodziłam na kort. Co z tego, że grałam na pełnej świeżości, skoro byłam niedotrenowana. I tak to się rozmydlało. A konkurencja nie śpi. Kiedyś można było wygrać kilka meczów na pół gwizdka nie tylko w pierwszych rundach. Zdarzało mi się wpaść na turniej dosłownie dzień przed, na wielkim luzie, i go wygrać, co teraz jest nie do pomyślenia. Czasy się zmieniły. Poza tym, jak pokonać przeciwniczkę, jeśli muszę walczyć sama ze sobą?

Co w tym czasie mówili lekarze? Dawali nadzieję czy raczej cię jej pozbawiali?

Nikt mi nie powiedział, że powinnam skończyć z tenisem. Radzili raczej, abym się zastanowiła, czy nie zrobić sobie dłuższej przerwy, aby porządnie odpocząć. Po tylu latach skumulowało się zmęczenie, a ja nie potrafię odpoczywać. Teraz jestem mądrzejsza, ale mądry Polak po szkodzie... Dziś wiem, że właśnie tego mi zabrakło. Odpocząć musi nie tylko ciało, ale i głowa. A ja cały czas się nakręcałam, chciałam czegoś więcej i nawet nie wyleczywszy do końca choroby, pędziłam na kolejny turniej. I tak przez wiele lat, a potem już trudno było z tego wyjść. Nawet teraz jestem strasznie zmęczona, obolała. Wczoraj zagrałam w tenisa pierwszy raz od ostatniego meczu w Seulu, czyli od prawie trzech miesięcy, a dziś nie mogę dotknąć ręki. Grałam przez 40 minut, chociaż chciałam zejść z kortu już po kilkunastu. Bolały mnie wszystkie stawy, a nadgarstek był tak usztywniony, że nie mogłam ruszyć ręką. O bąblach czy krwiakach nie ma co opowiadać, bo się ich spodziewałam. Zresztą nie muszę grać, żeby wstając rano, mieć skurcze.

Nic nie wspominasz o stopie.

Bo ze stopą nic nowego – cały czas boli. Byliśmy w Tatrach, trochę pochodziliśmy po górach. Miałam nadzieję, że będzie trochę lepiej, ale nie jest. Żeby się jako tako zregenerować, będę potrzebowała chyba z pół roku, a żeby zapomnieć o zmęczeniu, roku albo i więcej.

Jak zareagowały koleżanki z kortu? Nie na Twitterze czy Facebooku, bo to każdy mógł sobie znaleźć i przeczytać. Telefonowały? Pisały? Cieszyły się?

Telefonowały, pisały, ale nie cieszyły się. Niektóre reakcje były nawet zabawne. Dla wielu dziewczyn moja decyzja nie była wielkim zaskoczeniem, bo znamy się od dawna i wiemy, co komu dolega. One mówiły, że ta decyzja wymagała odwagi i chyba nawet było w tym trochę zazdrości, że ja już niczego nie muszę. Miałam podobne odczucia, kiedy dziewczyny kończyły kariery. To samo usłyszałam także od innych sportowców, nie tylko tenisistów.

Czego będzie ci najbardziej żal?

Chyba jeszcze jest za wcześnie, żeby mówić o tym z pełnym przekonaniem, pewnie za pół roku będę mogła powiedzieć więcej, ale na pewno atmosfery turnieju, której niczym nie da się zastąpić, i pogaduszek z dziewczynami. Jeszcze się nie nudzę, bo mam sporo zaległości do nadrobienia. Na różne formy terapii poświęcam kilka godzin dziennie, łącznie z niedzielami, aby za rok przypominać bardziej 30- niż 50-latkę. Bardzo mi w tym pomaga klinika Vimed.

A za czym na pewno nie zatęsknisz?

Za uczuciem, że wszystko musi być podporządkowane tenisowi, że za chwilę będę musiała wyjść na kort. Nawet podczas wigilii z tyłu głowy zawsze siedziała myśl, że za dzień, dwa trzeba się pakować i lecieć do Australii. Na pewno nie będę tęskniła za lotniskami, chociaż wcale nie siedzę cały czas w domu. Przyjemnie jest podróżować wreszcie bez termobagu – zamiast rakiet i sprzętu mogę zabrać więcej ciuchów. Wreszcie nigdzie nie muszę się śpieszyć, mogę zaspać, ale dopiero się z tym oswajam.

Spróbujmy razem złożyć z twoich wszystkich rywalek tenisistkę idealną. Zacznijmy od forhendu.

Są różne forhendy. Z praworęcznych chyba Madison Keys, bo to forhend torpeda, a z leworęcznych Petry Kvitovej, wyrzucający z kortu.

Bekhend...

Karolina Woźniacka ma jeden z najlepszych. Gra nie tylko bardzo kątowo, ale jeszcze ma nad tym pełną kontrolę.

Serwis...

Wiele dziewczyn serwuje mocno i dobrze, jednak pierwszeństwo dałabym Serenie Williams.

Return...

Od Angie Kerber serwisy odbijają się jak od ściany.

Slajs...

Slajs Samanthy Stosur zawsze był trudny, ostry, niemal męski.

Drajw...

Chyba Simona Halep.

Smecz...

O smecz u kobiet najtrudniej... Od czasów Danieli Hantuchovej nie widziałam lepszego. Ona potrafiła smeczować z każdego miejsca.

Skrót? Powiedz raz „Ja"...

Powiem, że Bethanie Mattek. Ma świetne czucie i często korzysta z tego zagrania.

Lob...

Może Karolina? Ma całkiem dobre.

Przygotowanie motoryczne...

Angie.

Odporność psychiczna...

Karolina!

Która z rywalek zawsze, niezależnie od okoliczności, zachowywała sportową postawę i grała fair?

Z Halep zawsze mi się dobrze grało. Nigdy nie było na korcie żadnych negatywnych emocji. Jeżeli któraś z nas się złościła, to tylko na samą siebie.

Od czasu do czasu musiałaś się chyba zastanawiać, co poszło nie tak. Urodzie twojego tenisa nie można niczego zarzucić, za to ze skutecznością bywało różnie.

Jak u każdego. Tenis poszedł w kierunku, do którego ja nie miałam warunków fizycznych. Próbowałam, ale czułam, że mogę więcej stracić niż zyskać. Kiedyś tenis był innym sportem niż dziś – liczyła się finezja, technika... Teraz często w ogóle nie widać piłki, bo takie jest tempo i siła gry. Doszłam do ściany, której nie mogłam przebić.

Co zrobiłabyś inaczej, gdyby można było cofnąć czas o pięć, sześć lat?

Jeśli już, to cofnęłabym się jeszcze bardziej. Chyba nie do końca potrafiłam radzić sobie z coraz większym stresem. Lepiej planowałabym starty, dawałabym sobie więcej czasu na odpoczynek. Gdybym to wtedy wiedziała, być może mogłabym pograć jeszcze dwa, trzy sezony. Tych straconych lat już nie dało się nadrobić, a granie na pół gwizdka do niczego nie jest mi potrzebne. Jestem realistką, wiem jak się czuję i nie chcę się rozdrabniać. Szkoda zdrowia mojego i wszystkich dookoła mnie.

W bilansie twojej kariery brakuje tytułu mistrzyni Wielkiego Szlema i numeru 1 w światowym tenisie. Czego bardziej?

Zawsze były to dla mnie osiągnięcia z tej samej półki, obu byłam bardzo blisko i w obu przeszkodziła mi ta sama osoba. Jeśli jednak miałabym wybierać, to chyba wolałabym „jedynkę", chociaż nie potrafię powiedzieć dlaczego. Może dlatego, że ostatnio tak wiele różnych dziewczyn wygrywa Szlemy, że trudno je wszystkie wymienić z pamięci, natomiast liderki rankingu już tak.

Jak widzisz polski tenis kobiecy w najbliższych dwóch, trzech latach?

Jakieś nazwiska są, potencjał jest, ale droga przed tymi dziewczynami jeszcze długa. I ogrom pracy. Powinny też pamiętać, że łatwiej się wspinać niż utrzymać zdobytą pozycję. Najtrudniej jest wytrzymać pod presją i obronić punkty. Trzeba grać w coraz większych turniejach, a to już zupełnie inna bajka. Ja miałam o tyle łatwiej, że nie byłam świadoma wielu rzeczy. Przecież to wszystko było czymś nowym nie tylko dla mnie. Skakałam na głęboką wodę, nie wiedząc, jak bardzo jest głęboka. Dziś dziewczyny już wiedzą, czego mogą się spodziewać i z jaką presją będą musiały sobie radzić.

Karierę zakończyłaś w czasie, kiedy twoje kontrakty sponsorskie były jeszcze ważne. Jak twoją decyzję przyjęto w firmach, z którymi współpracowałaś?

Dla nikogo nie było to wielkim zaskoczeniem. Zresztą wszystkie umowy przewidywały taką ewentualność, więc nikt nie robił mi żadnych problemów.

Kilka tygodni temu w Krakowie otworzyłaś apartamenty na wynajem...

Apartamenty to pomysł i praca mojej mamy, za co jeszcze raz dziękuję. Moim marzeniem jest otwarcie sieci podobnych apartamentów w największych miastach w Polsce. Jeszcze za wcześnie mówić o szczegółach, ale mam też kilka innych projektów. Na razie to tylko luźne idee. Jestem w tej komfortowej sytuacji, że niczego nie muszę. Chcę najpierw odpocząć, raczej kilka miesięcy niż kilka tygodni, i dopiero wtedy przejść do konkretów.

Ale o definitywnym rozwodzie z tenisem nie ma mowy?

Dlaczego miałabym to robić? Tenis był całym moim życiem i nic – poza moją w nim rolą – nie zmieniło się.

Jaka rola najbardziej by cię pociągała? Zacznijmy od trenerki, chociaż trudno mi to sobie wyobrazić...

Na pewno nie na pełny etat, żeby znowu spędzać 300 dni w roku poza domem. Wiele zawodniczek umawia się na kilka, kilkanaście tygodni w sezonie, na konsultacje, tylko na najważniejsze turnieje – możliwości jest sporo i jestem na nie otwarta.

Czy Polski Związek Tenisowy, Ministerstwo Sportu i Turystyki już się do ciebie zgłosiły z propozycją godną rozważenia?

Tak. Są pomysły na większe przedsięwzięcia, przede wszystkim promowanie tenisa. Jeszcze za wcześnie mówić o szczegółach, ale mam nadzieję, że coś z tego wypali, bo nie po to reanimowaliśmy polski tenis, żeby znowu miał umierać. Jak na stare lata pojadę na truskawki na Wimbledon, to niech przy okazji zobaczę grających tam Polaków.

Nikt nie zaproponował ci pracy komentatorki telewizyjnej?

Owszem, ale musimy czekać na nowy sezon. Nigdy nie komentowałam tenisa, więc trudno powiedzieć, czym bym się do tego nadawała i poziomem dorównała mężowi.

Czułem, że to powiesz.

Dawid to lubi i dobrze się w tym czuje, a ja? Nie wiem, ale nie odrzucam, bo dopóki nie spróbuję, to się nie przekonam.

Zostajesz w Warszawie czy wracasz do Krakowa?

Zostaję. Kraków Krakowem, ale jakiekolwiek projekty związane z tenisem czy biznesem znacznie łatwiej realizować, mieszkając w Warszawie.

Autor jest dziennikarzem „Tenisklubu". Pełna wersja wywiadu ukaże się w świątecznym numerze tego magazynu

Rz: Od czego zaczniemy?

Agnieszka Radwańska: Skończyłam karierę.

Pozostało 99% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Tenis
Rozpoczyna się nowy etap sezonu. Ziemia obiecana Igi Świątek
Tenis
Rafael Nadal wraca do gry. Barcelona czeka na swojego księcia
Tenis
Iga Świątek ambasadorką Lancôme
Tenis
Billie Jean King Cup. Do zobaczenia w listopadzie
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Tenis
Stefanos Tsitsipas wygrywa w Monte Carlo. Hubert Hurkacz niżej w rankingu