Piotr Sierzputowski: Skończyć wyścig szczurów

Trener Igi Świątek Piotr Sierzputowski o wielkoszlemowym Australian Open, planowanych treningach w Dubaju i kobiecym tenisie po pandemii.

Aktualizacja: 02.12.2020 06:10 Publikacja: 01.12.2020 19:38

28-letni Piotr Sierzputowski – od 2016 roku trener Igi Świątek

28-letni Piotr Sierzputowski – od 2016 roku trener Igi Świątek

Foto: EAST NEWS, Agnieszka Sniezko

Jak wygląda dziś pańska wiedza na temat terminu Australian Open?

To jest wiedza, jaką daje nam dyrektor Australian Open Craig Tiley: wiemy coś, ale w zasadzie nie wiemy nic. Tiley poinformował we wtorek w mediach społecznościowych, że mamy czekać na oficjalne informacje, nie wierzyć pojawiającym się spekulacjom, gdyż on musi wszystko uzgodnić z rządem. Moim zdaniem Australian Open może być przesunięty nawet więcej niż o dwa tygodnie, czyli zacznie się nie 1 lutego, lecz trochę później. Nie mam natomiast obaw, że się nie odbędzie. To jest za duży biznes, żeby turniej odwoływać. Ale gdyby nawet Australian Open odwołano, w co bardzo wątpię, to kolejne turnieje: w Dausze, Dubaju, potem marcowe w USA, na pewno się odbędą.

Jesteście z Igą gotowi na wszystkie warianty?

Zawsze elastycznie traktujemy przygotowania. Wcześniej zakładaliśmy początek turnieju w Melbourne zgodnie z planem na 18 stycznia, obecnie, że wystartuje 1 lutego, choć wiemy, że nie jest to oficjalna data. Prawdę mówiąc, bardzo nam to przesunięcie pasuje, bo brakowało nam tygodnia lub dwóch, by Iga wypełniła cały okres przygotowawczy.

Jaką drogą dostajecie informacje o początku sezonu – z WTA czy prosto od organizatorów turniejów?

Jest różnie, ale jeśli mamy spotkanie internetowe z WTA, to teraz zawsze uczestniczy w nich ktoś z Tennis Australia, żeby nam opowiedzieć, jak to wygląda z ich strony.

Turnieje poprzedzające Wielki Szlem w Melbourne definitywnie znikają z kalendarza?

Początkowo miały być dwa, oba w Melbourne, żeby nie było konieczności przemieszczania się między australijskimi stanami. Choć wciąż nie wiemy nic na ten temat, myślę, że jeden się odbędzie, gdyż byłoby to wskazane dla jakości rywalizacji w Australian Open. Organizatorzy też to wiedzą: antypody to dla nas i wielu innych koniec świata, już sama podróż jest długa i męcząca, a gra od razu w Wielkim Szlemie bez startowego przygotowania trochę traci sens i niesie ryzyko. Iga w ubiegłym roku zagrała od razu w Melbourne i okazało się, że było to dla niej bardzo duże obciążenie, atletyczne i w głowie. To przekłada się na późniejsze zmęczenie i ryzyko kontuzji. Iga wracała do pełnej formy właściwie aż do turnieju w Indian Wells, gdyż doszedł jej jeszcze z biegu dodatkowy start w Pucharze Federacji.

Czy do ekipy wrócił już spokój po sukcesie w Paryżu?

Myślę, że już nigdy nie będzie normalnie. Szał zmalał, ale Iga jest tak rozpoznawalna, że wiele osób ją zagaduje, prosi o autograf. To jest obciążenie. Mamy jednak dobre miejsce do treningu w hali w Warszawie, w Tczewie też było super – cisza i spokój. W stolicy jest trochę gorzej, gdyż ludzi wokół jest więcej, ale nie ma tragedii. Popularność staje się powoli naszą codziennością. Iga też zaczyna się do niej przyzwyczajać. Oczywiście będziemy szukać wyjazdu zagranicznego, także w celu optymalizacji treningu na świeżym powietrzu.

Czyli wkrótce kierunek Dubaj?

Wiemy, że niemal wszyscy tam będą, także tenisistki z Polski albo prawie z Polski, jak Andżelika Kerber. Można nawet powiedzieć, że zastaniemy tenisowy tłok, ale to dobrze, bo będzie z kim trenować. Do tego Dubaj jest o tej porze roku miejscem bardzo spokojnym, cichym, jest tam wiele kortów, więc będziemy się na taki wyjazd nastawiać.

Dzięki koronawirusowi święta jednak możecie spędzić, jak rzadko, w Polsce...

Na pewno je tutaj spędzimy. To jest dla nas ważne, żeby podzielić się z najbliższymi opłatkiem, także dla spokoju psychicznego przez cały rok.

Czemu służą zmiany w nazewnictwie turniejów WTA w 2021 roku?

To nie jest przygotowanie do połączenia WTA z ATP, ale planowana od stycznia unifikacja nomenklatury tenisowej, która ma sprawić, że kibic będzie wiedział, który turniej jest większy lub mniejszy, jakie ma znaczenie w porównaniu z rywalizacją mężczyzn. Działacze muszą jeszcze przemyśleć to dopasowanie, bo w tenisie kobiecym jest inny podział punktów rankingowych i jest mniej kolorowo w kwestii nagród finansowych, ale w sumie chodzi o to, by kibicom mniej zaangażowanym od razu pokazać poziom finansowy i rankingowy turniejów. Stąd byłe turnieje Premier Mandatory i Premier 5 to będą teraz imprezy WTA 1000. Natomiast turnieje rangi Premier staną się turniejami WTA 500 i International WTA 250.

Turniej w Madrycie urośnie w przyszłym roku do dwóch tygodni. Jak oceniać takie pomysły?

Dla mnie to doskonała decyzja. Przede wszystkim dlatego, że w drugim tygodniu tego turnieju w kalendarzu pojawią się także kolejne imprezy WTA. Uważam, że wciąż mamy za mało turniejów. W połączeniu z 12-miesięcznym systemem doliczania i skreślania punktów rankingowych powoduje to zbyt wiele niestabilności. Kobiety i tak mają więcej trudności od mężczyzn z planowaniem startów z naturalnych względów fizjologicznych. Nie dostają wielu okazji do wstrzelenia się z terminami we właściwym czasie. Mężczyzna ma takich możliwości mnóstwo, kobieta tylko kilka, i w dodatku musi je wykorzystać, by nie tracić pozycji. Każdy dodatkowy turniej poprawia tę sytuację, czołówka będzie bardziej stabilna, będą wyłaniać się gwiazdy, WTA zyska mocne marki do promowania rozgrywek, tak jak ATP może to robić z Federerem, Djokoviciem i Nadalem.

Krótko mówiąc, branie wzoru z ATP Tour ma bardziej ogólny sens?

Tak, także dlatego, że u mężczyzn jest większy spokój, nie ma takiej gonitwy najlepszych za punktami. U kobiet należałoby w tym celu zmienić sposób liczenia punktów, np. wydłużyć okres rozliczeń do 18 miesięcy albo dwóch lat. To dałoby tenisistkom zwiększony spokój pracy, wygasiłoby zbytnie emocje. Oczywiście dla tych, które rozpoczynają grę zawodową, takich jak Iga Świątek rok temu, wejście na stałe w świat turniejów WTA byłoby trudniejsze i wymagałoby więcej wysiłku, ale też skończyłoby się mówienie o niektórych tenisistkach, że często przegrywają, a wciąż są w pierwszej dziesiątce. Wyżej nagradzana byłaby równa forma przez długi czas. Z drugiej strony nie byłoby tego wyścigu szczurów, nawet gdy ktoś czuje się chory lub przemęczony, a teraz w WTA, niestety, tak trochę jest. Turnieje zdrowych, dobrze przygotowanych tenisistek z powodu jednej–dwóch absencji nie straciłyby też na jakości.

Skutkiem obecnego, chwilowego, wydłużenia rozliczeń rankingowych z powodu pandemii Iga Świątek po zwycięstwie w Paryżu nie jest jednak w pierwszej dziesiątce świata...

Właściwie to dobrze się stało, że jest 17. Ma dzięki temu przed sobą przestrzeń do zdobycia i możliwość stabilizacji wysokiej pozycji. To jest ważne, że ma jeszcze gdzie podskoczyć i będzie mogła to zrobić spokojnie, bez ogromnych oczekiwań. To może ją dodatkowo mobilizować i spowodować, że będzie grała jeszcze lepiej niż w Paryżu.

Jak pan widzi tenis zawodowy po koronawirusie, co nam zostanie po pandemii?

Zniknięcie sędziów liniowych jest tylko kwestią czasu, każdy zdaje sobie z tego sprawę. Maszyna jest dokładniejsza. Podawanie piłek i ręczników – pewnie wszystko wróci do dawnej normy, bo te działania przyspieszają rozgrywkę, a dobre tempo meczu jest w interesie mediów. W postcovidowym świecie może też zostać to, że zawodnicy będą częściej mieszkać we wspólnych hotelach, tylko dla nich, bo to kwestia większego bezpieczeństwa.

Kiedy poznamy trenera roku 2020 w WTA Tour? Jest pan nominowany obok Wima Fissette i Michaela Geserera.

Nie mam pojęcia. Choć lubię także Wima i nawet byliśmy w tym roku na wspólnym obiedzie, to uważam, że lepszą pracę wykonał w tym roku Geserer z Jennifer Brady niż Fisette z Naomi Osaką. Brakuje mi też Stefano Vukova, który zrobił wiele z Jeleną Rybakiną.

Odebrał pan ufundowany przez Igę najsłynniejszy motocykl w Polsce?

Za dwa dni mam spotkanie w urzędzie w sprawie rejestracji. W czasach pandemii to chwilę trwa. Mamy zimę, ale chciałbym, żeby stał już w garażu.

Jak wygląda dziś pańska wiedza na temat terminu Australian Open?

To jest wiedza, jaką daje nam dyrektor Australian Open Craig Tiley: wiemy coś, ale w zasadzie nie wiemy nic. Tiley poinformował we wtorek w mediach społecznościowych, że mamy czekać na oficjalne informacje, nie wierzyć pojawiającym się spekulacjom, gdyż on musi wszystko uzgodnić z rządem. Moim zdaniem Australian Open może być przesunięty nawet więcej niż o dwa tygodnie, czyli zacznie się nie 1 lutego, lecz trochę później. Nie mam natomiast obaw, że się nie odbędzie. To jest za duży biznes, żeby turniej odwoływać. Ale gdyby nawet Australian Open odwołano, w co bardzo wątpię, to kolejne turnieje: w Dausze, Dubaju, potem marcowe w USA, na pewno się odbędą.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Tenis
Magda Linette zagra z Aryną Sabalenką. Bolesna porażka Magdaleny Fręch w Madrycie
Tenis
100. tydzień Igi Świątek w roli światowej liderki kobiecego tenisa
Tenis
Porsche odjechało Idze Świątek. Polskie finały w Rouen i Barcelonie
Tenis
Magda Linette w finale. Zacięty mecz ze Sloane Stephens
Tenis
Iga Świątek znów przegrywa z Jeleną Rybakiną. Nie będzie kolejnego porsche