Przypominamy tekst z listopada 2020
Miał się urodzić w marcu 1996 roku we Francji. Taki był pierwszy rodzicielski plan. W Rosji było coraz gorzej, więc mieszkający w Moskwie Siergiej i Olga Miedwiediewowie postanowili rozejrzeć się po Europie, zobaczyć, jak się tam żyje.
Najpierw wybrali się autem na wycieczkę w Alpy, skąd blisko do Niemiec, Francji i Szwajcarii. Obejrzeli co należy, porozmawiali z ludźmi, głównie z rodakami, których spotkali na trasie. Po powrocie przemyśleli sprawę, padło na Francję z tej racji, że urodzone tam dziecko po ukończeniu 18 lat może automatycznie dostać miejscowy paszport.
Szło dobrze. Siódmy miesiąc ciąży, bilety na samolot w ręku, specjalne futro, które Siergiej kupił, by ukryć wystający brzuch żony przy wejściu na pokład, wisiało w szafie. Kłopot był tylko z wizami, których wciąż nie mieli. Czekali więc na walizkach z dwiema córkami. Doczekali, że syn urodził się miesiąc przed terminem, w sumie można powiedzieć, że sam wybrał Moskwę. Plany emigracyjne trzeba było wstrzymać, wtedy jeszcze nie wiedzieli, że na całe 18 lat.
Imię ma przywiezione z tej pierwszej europejskiej podróży, bo para spotkała tam młodego szwajcarskiego prawnika, który po latach został prokuratorem generalnym Genewy. Miał na imię Daniel, co wydało się obojgu idealne, nawet w wersji rosyjskiej. Nie wiedzieli, że nazewnicza moda ma swoje kaprysy i w szkolnej klasie syna będzie pięciu Daniiłów.