Najpierw na kort w O2 Arena wyszli Zverev i Diego Schwartzman. Grali trzy sety, trochę ponad dwie godziny. Wielkiego tenisa w tym spotkaniu nie było, były wzloty i upadki Niemca oraz wytrwałe próby wykorzystania niestabilnej formy rywala przez upartego Argentyńczyka.
Wygrał jednak Zverev 6:3, 4:6, 6:3, gdyż między błędami serwisowymi i gubieniem koncentracji potrafił wzmocnić atak, lecz do swej szarpanej gry nie przekonał, nie przypominał tego efektownego mistrza z 2018 roku.
W ostatniej serii meczów grupowych Niemiec zagra z Djokoviciem, stawką dla obu będzie awans, gdyż lider rankingu ATP dość łatwo przegrał 3:6, 3:6 z Miedwiediewem. To spotkanie też nie przyniosło znacznych emocji, w grze Novaka było za dużo nonszalancji, rozkojarzenia i niepotrzebnego uporu w kwestii zagrań nie dających efektów.
Zasług Miedwiediewa też nie można pominąć, walczył z dużą pewnością siebie i wiarą. – Zawsze lubię grać z Novakiem i innymi mistrzami, to od dawna było moim marzeniem. Dziś dobrze serwowałem, zdobywałem ważne punkty, ale szczerze mówiąc także Djoković nie zagrał najlepiej. Tenisistę z Wielkiej Trójki trudno jednak pokonać nawet wtedy, gdy gra słabiej, ale czasem się to zdarza. Ja na pewno gram w Londynie lepiej, niż w zeszłym roku – mówił Rosjanin chwilę po zwycięstwie.
Efekt tego sukcesu jest spory – awans do półinału bez względu na wyniki ostatnich meczów w Grupie Tokio 1970. Przy okazji Miedwiediew pozbawił minimalnych szans awansu Diego Schwartzmana, z którym zagra w piątek, już bez presji.