Wolałbym, żeby Iga grała z rozstawionymi zawodniczkami, bo wówczas presja spada na rywalkę. Sytuacji w drabince nie traktuję jako szansy – to raczej utrudnienie. Wiedzieliśmy, że Trevisan nie odpuści żadnej piłki. Niżej notowane tenisistki w takiej sytuacji nie mają nic do stracenia i spisują się lepiej, niż wskazuje ranking. Inna sprawa, że ten sezon jest bardzo uczciwy. Zazwyczaj najlepsi rywalizują ze sobą, budują pewność siebie, przyzwyczajają się do tempa gry oraz emocji na najwyższym poziomie, a inni muszą ich gonić. Teraz sytuacja jest inna. Nagle okazuje się, że na korcie decydują umiejętności i głowa, nie nazwiska.
Przygotowanie psychiczne to element, w którym Iga zrobiła od US Open największy postęp?
Mówimy to teraz, dwa tygodnie temu nie było tak kolorowo. Ale rzeczywiście jest postęp. Iga przede wszystkim zakończyła wiele spraw, które wcześniej przeszkadzały jej w tenisowym życiu i utrudniały skupienie się na treningu. To ambitna dziewczyna, zależało jej na maturze, którą zdała bardzo dobrze. Dzięki temu przyszedł czas, kiedy mogła zacząć pracować jak profesjonalistka, co też wpłynęło na oczekiwania, jakie na siebie nałożyła. Nigdy tak ciężko nie trenowała. Było trudno, ale fajnie, że szybko z tego wybrnęła. Ten turniej to jednak pułapka.
Dlaczego?
Iga jest w dobrej formie, zagrała wszystkie mecze na wysokim poziomie i to nie jest przypadek. Pojawia się jednak pytanie: co będzie w przyszłości? Jelena Ostapenko trzy lata temu była najlepsza, a później już prawie nic nie wygrała. Musimy zakasać rękawy, odciąć się od mediów i ciężko pracować. Mądrze powiedziała po meczu Trevisan: „Zamknęłam ważny rozdział w moim życiu, teraz otwieram kolejny". Awans do półfinału turnieju Wielkiego Szlema nie jest małą rzeczą, ale to też pułapka. Człowiek zarobił trochę pieniędzy, zyskał popularność, wszyscy zaczęli o nim mówić...
Trudno się nie zachłysnąć?