Iga idzie przez Paryż tanecznym krokiem i ani na chwilę nie gubi rytmu. Awans do półfinału debla w porównaniu z singlowym sukcesem nie jest aż tak istotny, bo debel to boczne podwórko tenisa, na którym najlepsi od dawna się nie bawią, ale w przypadku 19-latki ważne jest to, że trwa bajeczna seria, że Iga nie wychodzi ze zwycięskiego kokonu i wciąż nie przegrała w turnieju – w singlu i deblu – ani jednego seta.
Wraz z amerykańską partnerką Nicole Melichar pokonała w ćwierćfinale gry podwójnej Jessikę Pegulę i Asię Muhammad (obie USA) 6:3, 6:4. W półfinale rywalkami Świątek i Melichar będą rozstawione z nr 14 Amerykanka Desirae Krawczyk i Chilijka Alexa Guarachi.
Ale najważniejszy będzie oczywiście mecz o singlowy finał z 23-letnią Podoroską, zawodniczką, o której przed turniejem nikt nie słyszał. Iga jeden taki mecz ma już za sobą – pokonała Włoszkę Martinę Trevisan 6:3, 6:1 i jest trzecią po Jadwidze Jędrzejowskiej i Agnieszce Radwańskiej polską półfinalistką wielkoszlemowego turnieju.
Teraz kolejna podobna przeszkoda – znacznie niżej klasyfikowana (przed turniejem 131. WTA), nieznana rywalka, podobnie jak Trevisan po kwalifikacjach, czyli mająca w nogach o trzy mecze więcej niż Polka. Jednak trener Igi Piotr Sierzputowski wcale nie uważa tego za uśmiech losu. Wprost przeciwnie, twierdzi, że lepiej byłoby grać z rozstawioną rywalką, bo wtedy cała presja jest na niej.
Sukces sprawił, że do tego młodego szkoleniowca media ustawiły się w kolejce i on nie odmawia, a co najważniejsze mówi mądrze i spokojnie. Nie ma ma mowy o pompowaniu tego, co zwykle w takich okazjach bywa pompowane. Piotr Sierzputowski bardziej ostrzega, niż chwali, wskazuje na to, że kariera Igi znalazła się w punkcie zwrotnym i dopiero teraz trzeba wykazać się mądrością i mieć chłodną głowę. Gdy się go słucha, łatwiej zrozumieć, dlaczego tenisistka tak często podkreśla, że czuje się bezpiecznie w otoczeniu ludzi, których ona i jej też niezdradzający objawów gorączki ojciec wybrali, by towarzyszyli jej w karierze.