To największy sukces w karierze 27-letniego Andreozziego – na tyle, że podczas dekoracji podzielił się radością ze szczecińskimi kibicami. Zwycięstwo w Szczecinie zapewniło Argentyńczykowi awans do czołowej setki w rankingu ATP. Przy okazji Galeria Sław na kortach Szczecińskiego Klubu Tenisowego powiększy się o 23. sylwetkę. Szpaler okazałych fotografii przy wejściu do budynku przedstawia zwycięzców od chwili, gdy w 1996 roku turniej podrósł do rangi challengera. Od ubiegłego sezonu w puli nagród jest 150 tys. dolarów, uczestnicy mogą liczyć też na bezpłatne zakwaterowanie i wyżywienie. To górna półka wśród turniejów tej kategorii.

Guido Andreozzi dołączy do m.in. Australijczyka Richarda Fromberga, Marokańczyka Younesa El Aynaoui, Rosjanina Nikołaja Dawidienki, Chilijczyka Nicolasa Massu, Ekwadorczyka Nicolasa Lapenttiego, Francuza Richarda Gasqueta i innych, którzy dokonali na światowych kortach mniej, ale w Szczecinie wspominani są z sentymentem. Jak chociażby reprezentujący Wenezuelę Jimy Szymanski, który podbił Pomorze Zachodnie w 1996 roku.

Challengery wymyślono dla tych, którzy dopiero wspinają się po stopniach kariery (jak pokonany w finale 19-letni Davidovich-Fokina), dla wracających do formy po kontuzjach, oraz dla tych, którzy swoje na kortach już zrobili, ale raz jeszcze dali się namówić na przyjazd. Ostatnią z frakcji reprezentowali w tym roku w Szczecinie Hiszpanie Tommy Robredo i Nicolas Almagro. Zabawili krótko, odpadli już w pierwszej rundzie – Robredo po dwóch tie-breakach, Almagro po walce z rywalem i kontuzją.

Polacy nie zawojowali turnieju w grze pojedynczej (było ich trzech, żaden nie wygrał meczu), udało się za to w deblu, z małą pomocą przyjaciół. W sobotnim finale polsko-słowacka para Karol Drzewiecki, Filip Polasek wygrała 6:3, 6:4 z Argentyńczykami Guillermo Duranem i – znów! – Guido Andreozzim.