Alejandro Davidovich Fokina jest dwa lata młodszy od Hurkacza, rocznik 1999, tenisista wciąż na dorobku. Chociaż wychowany na kortach ziemnych niedaleko Malagi, to został juniorskim mistrzem Wimbledonu w 2017 roku.
Nie szedł potem gwałtownie w górę rankingu ATP, ale robił swoje. Mogli go zapamiętać widzowie challengera ATP w Szczecinie. Dwa lata temu grał tam w finale, ale hiszpańska klątwa tego turnieju podziałała niezawodnie i choć tenisista ma rosyjskich rodziców (Edwarda Dawidowicza i Tatianę Fokinę), to z klątwą (i argentyńskim rywalem) przegrał.
Wygrał jednak w środę z nr 1 polskiego tenisa. Młody król dropszotów, jak niekiedy nazywają go hiszpańscy dziennikarze zaczął od wygrania seta, mogliśmy jeszcze liczyć, że to raczej wina Polaka, że zbyt wolno wszedł na właściwe obroty i dopuścił do straty. Potem Hurkacz się na chwilę poprawił, ale powodzenie trwało zbyt krótko.
W czwartym secie, przy stanie 3:0 dla Hiszpana Polak poprosił o interwencję lekarską przy prawym łokciu. Interwencja pomogła o tyle, że Hurkacz zdobył gema. Davidovich Fokina grając z widoczną energią i wiarą (zwłaszcza na tle przygaszonego Huberta), zdołał bez probklemu utrzymać przewagę. Nie musiał nawet wiele robić, po prostu chciał wygrać i wygrał z wyraźnie przygaszonym Polakiem.
Ciąg dalszy polskich emocji jednak nastąpi, zapewni je kibicom Iga Świątek, która zagra z Amerykanką Sachią Vickery na korcie nr 11 trzeci mecz, po dwóch spotkaniach mężczyzn, czyli raczej nocną porą czasu polskiego, bo gra zaczyna się jak zawsze od 17.