Dwa wygrane mecze w eliminacjach, szczęśliwa przepustka do gry w turnieju głównym US Open 2019, potem dwa pięciosetowe zwycięstwa i porażka z Grigorem Dimitrowem w trzeciej rundzie – tak wygląda początek tej nowej drogi.
Kariera Majchrzaka powinna dodać wiary wszystkim, którzy daleko od głównych szos zaczynają przebijanie piłki nad siatką. Kamil z bloku w Piotrkowie Trybunalskim zaczynał bardzo zwyczajnie – miał osiem lat, chodził do podstawówki, w której jego mama uczyła informatyki.
Korty były obok, trener Wiesław Kozica miał grupę początkujących, wziął chłopaka przyprowadzonego przez mamę, pokazał technikę i już po miesiącu wiedział, że młodemu Majchrzakowi tenis pasuje, choć na pierwszy rzut oka sylwetka młodego człowieka wydawała się wtedy zbyt okrągła.
Drugi etap zaczął się pod koniec 2008 r., gdy Kamil, wówczas nr 10 w rankingu polskich 12-latków, zmienił trenera. Poszedł do Prywatnego Klubu Tenisa Ziemnego Winner Macieja Wściubiaka. Umowa była następująca: pół roku na próbę, potem dalsze decyzje. Po sześciu miesiącach trener Wściubiak wiedział, że warto przedłużyć współpracę.
Pracowali siedem lat. Przeszli to, co przechodzi większość młodzieży, która ma w Polsce ambicje tenisowe: trudy godzenia nauki ze sportem, poszukiwania kortów w miarę blisko domu i pieniędzy na niezbędne wydatki.