Znów nie udało się Raonicowi pokonać Serba (bilans ich spotkań zmienił się do stanu 0-11) i zdobyć największego trofeum w karierze. Nawet pierwszy set, wygrany przez Kanadyjczyka w dobrym tempie 6:1, nie dał mu rozpędu do pełnego zwycięstwa.
Ten perfekcyjny start oznaczał tylko większą mobilizację lidera światowego rankingu, kolejne dwa sety (6:3, 6:4) były pokazem chłodnej prefekcji Djokovicia. Choć główna nagroda, wobec koronawirusowych turbulencji, została zmniejszona z ponad miliona do 285 tys. dolarów, to Serbowi pozostaną inne, statystyczne przyjemności: skompletowanie drugi raz tzw. Złotego Masters, czyli wygranie wszystkich dziewięciu turniejów cyklu ATP Masters 1000 przynajmniej po dwa razy – nikt inny nie osiągnął takiego sukcesu nawet raz.
Doszła do tego kontynuacja zwycięskiej passy, teraz to już 23 zwycięstwa w 2020 roku (niektórzy doliczają jeszcze dwa z końca 2019 roku) i wyrównanie rekordu Nadala – 35 zwycięstw w cyklu Masters 1000. Krótko mówiąc, pozycja Novaka Djokovicia, jako murowanego kandydata do zwycięstwa za dwa tygodnie również w Wielkim Szlemie na tych samych kortach Narodowego Centrum Tenisowego im. Billie-Jean King, tylko się wzmocniła, nawet jeśli turniej wcale nie był dla mistrza łatwy.
Ostatni mecz rozegrano na Louis Armstrong Arena, pod dachem, chociaż ten wielki kort nie był początkowo planowany jako miejsce rozgrywania W&S Open. Dopiero groźba deszczu i kolejnego opóźnienia turnieju kazał organizatorom zmienić zdanie. Debliści rozgrywali finał na Grandstandzie (bez dachu) i meczu w terminie nie skończyli.
Finał kobiecej części przeniesionego z Cincinnati do Nowego Jorku turnieju W&S Open nie odbył się. Naomi Osaka wycofała się podając jako powód naciągnięcie w półfinale ścięgna lewego uda. Przeprosiła organizatorów, ale skoro niemal nie przespała nocy, to nie chciała mierzyć się z Azarenką.