Spotkanie z dziennikarzami trwało dłużej niż jakikolwiek mecz Igi w Wimbledonie – 2 godziny 35 minut. Najtrudniejszy pojedynek w Londynie – trzysetowe spotkanie w pierwszej rundzie z Amerykanką Whitney Osuigwe – trwało godzinę i 37 minut. – To był dużo bardziej wyczerpujący dzień niż jakikolwiek w Wimbledonie – przyznała, opuszczając z tatą Tomaszem Sky Box na stadionie Legii.
Iga Świątek na dobre weszła w świat wielkiego tenisa. Ale zachowuje się tak, jakby żyła w nim od dawna. Jej wypowiedzi, opis tego, co przeżywała, są naturalne i zarazem dojrzałe, niepotrzebna jest korekta. Także sportowo tenisistka jest świadoma tego, co robi, celu, do którego dąży. W takim kontekście zwycięstwo w juniorskim Wimbledonie zupełnie nie zaskakuje. – Sukces Igi ma podstawy w tym, co reprezentuje na co dzień – jest zawsze profesjonalistką – mówi Artur Bochenek, prezes Warsaw Sports Group.
Zwycięstwo w Londynie było w pewien sposób zaplanowane. Zawodniczka określiła wraz z ojcem cel, jej sztab trenerski sposób, w jaki należy do niego dojść. Wszystko należało zrobić z głową, bez pośpiechu, ostrożnie. Rok temu przecież Iga nie grała w tenisa.
Siedem miesięcy rehabilitacji
W czerwcu 2017 r. na turnieju zawodowym ITF odniosła kontuzję stawu skokowego. – Przez siedem miesięcy Iga była wyłączona z gry na korcie. Ale parę dni po operacji zaczęła treningi. Pracowała z gumami, piłkami. Potem przyszedł żmudny czas rehabilitacji. Znakomitą pracę wykonali fizjoterapeuci Legii. Czasami pracowali wspólnie z Igą po sześć godzin dziennie – opowiada „Rzeczpospolitej" Jolanta Rusin-Krzepota, trenerka przygotowania fizycznego Świątek. – Ten czas poświęciłam też na pracę z psychologiem. Wiedziałam, że mogę wrócić tylko silniejsza. Dziś wiem, że zrobiliśmy to idealnie – dodaje zawodniczka Legii.
Powrót na kort i od razu zwycięstwo w turnieju zawodowym niższej rangi w Egipcie. – Założyliśmy sobie potem, że jedziemy wiosną do USA po to, żeby przez wysoki ranking zawodowy dostać się na juniorski Roland Garros. To się udało. Przez występ w Paryżu chcieliśmy się zakwalifikować do igrzysk młodzieżowych w Buenos Aires i to się nie udało, dlatego jeszcze wystartowaliśmy na Wimbledonie. Chcieliśmy wygrać, ale też zapewnić sobie prawo do gry w Argentynie. To chyba się już udało – tłumaczył trener Piotr Sierzputowski.
Legionistka jako czwarta Polka wygrała juniorski turniej Wimbledonu w grze pojedynczej. Wcześniej dokonały tego Aleksandra Olsza oraz siostry Agnieszka i Urszula Radwańskie. Wszystkie dotarły potem do pierwszej setki rankingu WTA, Agnieszka Radwańska do finału Wimbledonu seniorek i drugiej pozycji w światowym tenisie.