Agnieszka Radwańska: Zaskoczyłam samą siebie

Polska tenisistka po drugim wygranym meczu tegorocznego Wimbledonu

Aktualizacja: 07.07.2017 06:52 Publikacja: 06.07.2017 19:47

Agnieszka Radwańska: Zaskoczyłam samą siebie

Foto: AFP

– Trzy sety w upale z McHale to było znacznie więcej niż dwa z Janković. Jak się pani czuje?

Agnieszka Radwańska: Było dużo grania, mam je w nogach, pogoda nie pomagała, grałam raz lepiej, raz gorzej, ale o dziwo w trzecim secie czułam się najlepiej. Emocji też czułam wtedy mniej, niż w tie-breaku drugiego seta.

– Czy Amerykanka czymś panią zadziwiła?

Tak, szczególnie dobry miała serwis. Wręcz doskonały, zwłaszcza w pierwszym secie – 113, 114 mil na godzinę, robiło wrażenie.

– Przypominał się pani zeszłoroczny mecz z Anją Konjuh, na tym samym korcie?

Tak, kort był ten sam, też druga runda, choć mecz trochę inaczej się kończył [Polka wygrała 6:2, 4:6, 9:7 – przyp. k.r.], to były podobieństwa. Style gry rywalek także się zgadzały. Można powiedzieć, że miałam déja vu, na pewno.

– Przypomniały się pani także inne ważne mecze z obronionymi meczbolami? Jakiś był szczególny?

Kilka ich było, teraz sobie wszystkich nie przypomnę. Który najlepszy? Może ten w Madrycie ze Swietą Kuzniecową. Grałyśmy tie-break w trzecim secie, przegrywałam chyba 3-6, wygrałam bodaj 8-6, trzeba sprawdzić. To był bardzo dobry mecz, ostatnie piłki po liniach, jakieś niedoloty, trzy pięknie wygrane piłki, dlatego pamiętam.

– Czym się wygrywa takie mecze, jak ten w czwartek w Wimbledonie?

Sercem i ambicją, bo kondycją to jednak nie.

– Wytrzymała pani jednak te trzy sety...

Zaskoczyłam sama siebie, trzy tygodnie temu w życiu nie uwierzyłabym, że wygram taki prawie trzygodzinny mecz na trawie. Jeszcze brakuje mi szybkości, jeszcze nogi nie niosą mnie jakbym chciała, ale najważniejsze, że wytrzymałam, że wszystko idzie w dobrym kierunku.

– To zwycięstwo przyda się w drugiej części sezonu?

Tak, na pewno to dobry trening, takie mecze rzadko się zdarzają. Oczywiście wolałabym grać godzinę z kawałkiem, ale dzień przerwy pomoże. Świetnie, że jest.

– Mówiła pani, że mecz w Eastbourne był jak w pidżamie. A ten ostatni?

Byłam już ubrana po sportowemu, ale jakby dalej w kapciach, wielkich pantofelkach z uszami, w których noga jeszcze odjeżdża.

– Może pani zagrać z Kristiną Kucovą, może z Timeą Bacsinszky. Gdyby w sobotę stanęła naprzeciwko Szwajcarka, to co pani na to?

Timea gra bardzo dobrze, sezon ma udany, choć na trawie nie wiem jak grała do tej pory. Na pewno na kortach ziemnych pokazała dużo. Na każdej nawierzchni mecz jest jednak inny. Ze Szwajcarką na trawie jeszcze nie grałam, może być fajnie.

— w Londynie wysłuchał Krzysztof Rawa

– Trzy sety w upale z McHale to było znacznie więcej niż dwa z Janković. Jak się pani czuje?

Agnieszka Radwańska: Było dużo grania, mam je w nogach, pogoda nie pomagała, grałam raz lepiej, raz gorzej, ale o dziwo w trzecim secie czułam się najlepiej. Emocji też czułam wtedy mniej, niż w tie-breaku drugiego seta.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Tenis
100. tydzień Igi Świątek w roli światowej liderki kobiecego tenisa
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Tenis
Porsche odjechało Idze Świątek. Polskie finały w Rouen i Barcelonie
Tenis
Magda Linette w finale. Zacięty mecz ze Sloane Stephens
Tenis
Iga Świątek znów przegrywa z Jeleną Rybakiną. Nie będzie kolejnego porsche
Tenis
Tenisowy klasyk. Iga Świątek zagra z Jeleną Rybakiną