Korespondencja z Londynu
Czekanie na popołudniowy mecz Jerzego Janowicza z Lucasem Pouille nie dłużyło się – w wyjątkowym jak na Anglię upale zagrały polskie deble. W tych nagłych tropikach wszystkim było niełatwo, w biurze prasowym wprowadzono nawet racjonowanie francuskiej wody butelkowanej – po sztuce na głowę, została angielska w baniakach. Kibicowaliśmy najpierw Pauli Kani, która z Niną Stojanović dzielnie przeszła wcześniej dwie rundy deblowych kwalifikacji, ale przegrała 3:6, 5:7 z parą hiszpańską Lara Arruabarrena – Arantxa Parra Santonja.
Pożegnaliśmy Polkę z Serbką, lecz zaraz witaliśmy Marcina Matkowskiego i Maksa Mirnego w drugiej rundzie. Polsko-białoruski debel (łącznie 76 lat, w czwartek Mirny obchodzi 40. urodziny) wygrał 7:5, 6:1, 7:6 (7-5) z parą Cheng-Peng Hsieh z Tajwanu i Max Schnur z USA (łącznie 50 lat).
Słońce zaświeciło też dla Brytyjek, nawet jeśli urodziły się na rubieżach imperium – na wyspie Guernsey albo w Melbourne. Najpierw na korcie nr 2 wygrała Heather Watson. Wynik 6:0, 6:4 z Anastasiją Sevastovą z Łotwy (nr 18) będzie powodem do podkreślenia zasadności wimbledońskiej polityki przyznawania dzikich kart w zasadzie tylko swoim. Potem na korcie centralnym Johanna Konta pokonała po znakomitym meczu Donnę Vekić 7:6 (7-4), 4:6, 10:8. Konta – wiadomo, brytyjska rakieta nr 1 importowana z Australii, ale rodzice przywędrowali tam w Węgier.
Drugi mecz wygrała w środę Wiktoria Azarenka, pokonała 6:3, 6:3 Jelenę Wiesninę (nr 15), której wysoką pozycję rankingową dało tegoroczne zwycięstwo w Indian Wells. Białorusinka zagra kolejny mecz z Heather Watson, więc będzie pod mocnym ostrzałem brytyjskich mediów, ale i tak jest. Pojawiła się bowiem w Londynie z siedmiomiesięcznym synem Leo Aleksandrem, zabierała go przed turniejem na trawę w parku Aorangi.