Organizatorzy US Open obiecali przekazać ATP i WTA po 3,3 mld dolarów na wypłaty dla osób, które straciły szansę występu w nowojorskim Wielkim Szlemie, czyli wszystkim tenisistom i tenisistkom, którzy mieli prawo udziału w kwalifikacjach oraz połowie uczestników głównych turniejów deblowych i tenisistów na wózkach.
Kwoty rekompensat nie zostały oficjanie podane, amerykańscy działacze stwierdzili tylko, że w zasadzie pozostawią rozdział tych funduszy w kwestii władz ATP i WTA. Dzięki twitterowemu wpisowi Amerykanina Ryana Harrisona (obecnie 452. ATP, kiedyś pierwsza setka), który gorąco dziękował organizatorom turnieju (czyli amerykańskie federacji tenisowej – USTA) za wsparcie „tych spoza pierwszej 120-tki rankingu światowego" sumą 15 tys. dolarów – poznaliśmy pierwsze konkrety.
Za udział w pierwszej rundzie turnieju kwalifikacyjnego US Open w 2019 roku uczestnik otrzymywał 11 tys. dol., za grę w drugiej rundzie 18 tysięcy, zatem można uznać, za Harrisonem, że rekompensata jest godna. Otrzymają ją wszyscy, którzy zgłosili się do udziału i zgodnie z rankingami wypełnią teoretyczne drabinki odwołanych kwalifikacji (sądzi się nawet, że granica zostanie przesunięta nieco w górę, aby wsparciem objąć większą liczbę tenisistek i tenisistów) plus ci, którzy dostali dzikie karty.
Z polskich tenisistów 15 tys. dol. rekompensaty raczej nikt nie otrzyma. Hubert Hurkacz (29. ATP) ma oczywiste prawo gry w US Open, Kamil Majchrzak (108. ATP) jest na granicy, ale niemal na pewno będzie mógł zagrać w Nowym Jorku. Polska rakieta nr 3, Kacper Żuk (305. ATP) jest w rankingu zapewne nieco za daleko.
Wśród polskich tenisistek sytuacja jest lepsza: Magda Linette (36. WTA) i Iga Świątek (49. WTA) są spodziewanymi uczestniczkami turnieju głównego. Szansę gry w kwalifkacjach straciły (lecz zyskają czeki) Katarzyna Kawa (125. WTA) i Magdalena Fręch (173. WTA). Blisko rekompensaty są także Maja Chwalińska (226. WTA) i Urszula Radwańska (266. WTA).