Rafael Nadal: Wygrał, bo zawsze słuchał wujka

W Paryżu przeszedł do historii tenisa. Właściwie przetoczył się do niej jak czołg. I pozostał sobą, skromnym chłopakiem z Majorki.

Aktualizacja: 18.06.2017 21:36 Publikacja: 18.06.2017 19:14

Rafael Nadal – 31 lat i 15 wielkoszlemowych zwycięstw (Roland Garros – dziesięć, Wimbledon i US Open

Rafael Nadal – 31 lat i 15 wielkoszlemowych zwycięstw (Roland Garros – dziesięć, Wimbledon i US Open – po dwa, Australian Open – jedno). Więcej ma tylko Roger Federer (18). Nadal jest także mistrzem olimpijskim w singlu z Pekinu (2008).

Foto: AFP, Christophe Simon

La Decima w Paryżu (po hiszpańsku dziesiąte zwycięstwo) będzie już zawsze towarzyszyła nazwisku Rafaela Nadala. Będzie hasłem każdej sportowej encyklopedii, niekoniecznie przy osiągnięciach Realu Madryt. Kiedy w czerwcu 2005 roku tenisista kładł w Paryżu kamień węgielny pod ten statystyczny monument, miał 19 lat. Wujek Toni, trener i mentor, też się ucieszył, ale przyjął to pierwsze wielkie zwycięstwo bratanka po swojemu. – Rywal grał w finale lepiej, miałeś szczęście, że wygrałeś – powiedział Rafaelowi.

Na drugi dzień zostawił młodemu tenisiście kartkę papieru z listą rzeczy do poprawienia, jeśli chce wygrać w Wielkim Szlemie jeszcze raz. Chłopak się nie zdziwił. Z wujkiem tak było od zawsze.

Rozmowa braci

Można się spierać, czy to tylko chłodna decyzja biznesowa, czy też trochę emocjonalna, ale faktem jest, że trzej bracia Nadalowie: Miguel Angel – były piłkarz Manacor, Majorki i Barcelony („Bestia z Barcelony"), w latach 90. reprezentant Hiszpanii, Toni – niezły pingpongista, trochę niespełniony tenisista i trener, oraz Sebastian, ojciec Rafaela – spełniony biznesmen, właściciel firmy Vidres Mallorca produkującej okna i szyby oraz inne elementy budowlane, także niezły restaurator (Sa Punta ma doskonałą opinię w okolicy), siedli kiedyś przy stole i ustalili, że dla chłopaka najlepsza będzie droga sportowa.

Toni zachował udziały w rodzinnych interesach (Nadalowie mają jeszcze kawiarnię i agencję ubezpieczeniową), ale dostał od braci ważną delegację – wychować Rafę na mistrza rakiety. Dali mu swobodę decydowania, a wujek trener wybrał drogę twardej ręki. Żadnych ulg, żadnego faworyzowania.

– Po treningach zbierałem więcej piłek od innych dzieciaków. Tak kazał. Mogłem w głębi duszy się nie zgadzać, ale potem mówiłem sobie, że Toni wie lepiej, bo patrzy na wszystko z zewnątrz. I słuchałem tego, co mówił – twierdzi Rafael.

Wujek miał niekiedy proste recepty. Do ósmego roku życia Rafa grał, trzymając rakietę dwiema rękami przy uderzeniach z obu stron. Codzienne czynności wykonywał zwykle prawą ręką. Toni Nadal zaproponował jednak, by forhend odbijał tylko lewą, bo większość tenisistów nie lubiła grać z leworęcznymi. Trochę wylanego potu dzieciaka i podziałało.

Kiedy Rafael wygrał krajowe mistrzostwa do 12 lat, rodzina wpadła w euforię, ale nie trener. Wujek zadzwonił do hiszpańskiej federacji i poprosił o listę poprzednich 25 zwycięzców. Dostał ją i przeczytał bratankowi, by pokazać, że żaden z jego poprzedników nie stał się wielkim tenisistą. – Więc nie podniecaj się za bardzo. Długa droga przed tobą – dodał.

Hiszpańska federacja tenisowa zauważyła chłopaka z Majorki, gdy miał 14 lat. Zaproponowała znane rozwiązanie: stała baza w Barcelonie, internat, trenerzy z dyplomami do dyspozycji. Rodzina znów siadła do stołu i ustaliła: Rafa zostaje w domu, na trzecim piętrze rodzinnego budynku przy kościele w Manacor. Toni miał głos decydujący: – Został mistrzem świata w swej kategorii wiekowej, trenując ze mną, po co zmieniać coś, co idzie dobrze.

Wujek może więcej

Kiedy wujek zobaczył sportowego mercedesa, nagrodę po zwycięstwie w Stuttgarcie, kazał zamknąć auto w garażu, zadzwonił do sponsora i poprosił o skromniejszy samochód do jeżdżenia po wyspie.

– Rafael wcześnie dostał dobrą, normalną edukację. Mówiliśmy mu za młodu, jak ma się zachowywać, co jest ważne w życiu. To jest cały sekret jego charakteru. Nie miał nigdy okresu młodzieńczego buntu, zawsze mnie słuchał. Dlatego nie rzuca rakietami, nie klnie, szanuje ludzi, ma wewnętrzną dyscyplinę. Nie musiałem wymuszać takich zachowań. Pomagała nasza rodzinna relacja, mogłem mu powiedzieć więcej niż obca osoba – wyjaśnia wujek.

Rafael Nadal nie wspomina tego czasu z niechęcią. Może nie od razu rozumiał całą trenerską strategię, ale widział, że gra coraz lepiej, a z wynikami się nie dyskutuje. Metoda Toniego Nadala dała mu, oprócz wiary, iż bardziej od talentu liczy się praca, mocne przekonanie, że przeszkody są tylko po to, by je pokonywać. Trener przygotowania fizycznego Joan Forcades też powiedział mu kiedyś, że tenis to w zasadzie „rozwiązywanie problemów awaryjnych jeden po drugim", i Nadal to dobrze zapamiętał. Dlatego tak często sprawiał wrażenie, że przeciwności, zamiast osłabiać – wzmacniają go.

Zawodowe życie Nadala można bez trudu opisać jako nieprzerwane pasmo kontuzji. Mało kto pamięta, że zaledwie 17-letni Rafael miał uraz łokcia, który wykluczył go z planowanego już wówczas pierwszego startu wielkoszlemowego – w Roland Garros. Rok 2004: złamanie stłuczeniowe stopy w Estoril, tenisista opuszcza Wimbledon, Roland Garros i igrzyska w Atenach. Rok 2005: z kontuzją kolana wygrywa turniej w Madrycie, potem uszkodzenie lewej stopy, koniec marzeń o jesiennej grze w Masters.

Następny rok, znów problemy ze stopą, miesiąc przerwy w czasie Australian Open, potem zaczynają boleć plecy. W 2007 roku do listy zabiegowej dochodzi lewe ramię, obandażowane kolano Rafy to stały obrazek z kortów. Z powodu tego kolana Hiszpan opuszcza rok później turniej w paryskiej hali Bercy i finał ATP Tour. Zagrał w tym sezonie 111 meczów i został nr 1 na świecie, ale cena była bardzo wysoka.

Z kontuzji w kontuzję

Płatności bywały tylko odroczone. W kolejnym roku bolą już oba kolana, Nadal przegrywa w Roland Garros z Robinem Soederlingiem, opuszcza Wimbledon. W US Open ma problem z mięśniami brzucha. Sezon 2010 zaczyna się, jakżeby inaczej, od kontuzji kolana w Australii, po 12 miesiącach w tym samym miejscu dokuczają mu przywodziciele uda, ze łzami w oczach przegrywa z rodakiem Davidem Ferrerem.

Nie ma roku bez bólu. W 2012 roku wygrywa Wielki Szlem w Paryżu, ale oba kolana już mocno trzeszczą. Nie wytrzymują w Londynie, porażka z Lukasem Rosolem oznacza koniec sezonu. Lekarze dochodzą do wniosku, że Rafael Nadal ma rzadki defekt, tzw. stopę Kohlera; choroba może powodować dalsze komplikacje, także z kolanami.

W finale Australian Open 2014 znów uraz pleców. W tym samym roku odzywają się nadgarstki (kolana bolą jak zawsze...) – skutek: przerwa w lecie i nieobecność w US Open. Jesienią operacja wyrostka robaczkowego. Wraca na korty, ale coraz częściej widzimy Nadala ociężałego, niepewnego, bez woli wygrywania. W nielicznych wywiadach opisuje 2015 rok także jako czas „kontuzji mentalnej". Można policzyć – urazy, zabiegi, rehabilitacja zabrały tenisiście 25 miesięcy z kariery zawodowej. W tej konkurencji chyba został rekordzistą świata.

Gdy w minionym sezonie powtarzał, że wróci, ale wymaga to czasu, cierpliwości i samozaparcia, nie wszyscy wierzyli, że to możliwe. Finał Australian Open 2017 dał jednak podstawy do optymizmu, a sezon na kortach ziemnych kazał niedowiarkom szeroko otworzyć oczy. La Decima w Monte Carlo, w Barcelonie i wreszcie miażdżący sukces w imperialnym stylu w Paryżu.

Od pierwszej lekcji z wujkiem minęło 27 lat. Toni Nadal ogłosił w lutym w Melbourne, że to ostatni sezon z bratankiem. Francuscy działacze o tym pamiętali i po wręczeniu Rafaelowi Pucharu Muszkieterów jego kopię, taką samą, jaką mistrz zabiera do domu, podarowali też wujkowi. Wygrawerowano na niej: „Nadal – La Décima". Trofeum stanie w akademii tenisowej na Majorce, tam, gdzie Toni Nadal ma już stałą pracę i gdzie osiądzie po latach podróży.

Akademia z logo Rafaela powstała w 2016 roku – na 2,4 ha jest tam 18 otwartych kortów twardych, siedem ziemnych i hala tenisowa. Do tego 25-metrowy basen, sala gimnastyczna oraz szkoła z internatem dla 140 dzieci. Jest czym się zająć.

Grunt to dyskrecja

Rafael Nadal będzie grał dalej pod opieką Carlosa Moi i – po staremu – trenerskiego asystenta Francisco Roiga. Będzie bił kolejne rekordy? Gonił Federera? Czy mężczyzna po trzydziestce tak spełniony jak Nadal potrzebuje więcej sławy i pieniędzy? W tych kwestiach, wedle wujka Toniego odpowiedź brzmi: nie potrzebuje. – On nie lubi popularności. Nie ma dla niego żadnego znaczenia. Znaczenie mają dom, rodzina, Majorka, sprawy, które na euro łatwo nie przeliczysz – twierdzi.

Nietrudno zauważyć, że Rafael lubi dyskrecję, chroni życie prywatne, zwłaszcza wieloletni związek z Marią Franciscą Perelló, którą poznał w 2005 roku, gdy wygrywał w Paryżu pierwszy raz. Wtedy Xisca (Rafael mówi na nią Mary) była skromną studentką Uniwersytetu Wysp Balearskich w Palmie na Wydziale Administracji i Zarządzania.

Po dyplomie odbyła staż w Departamencie Komunikacji w Palma de Mallorca, potem dość długo pracowała w filii agencji sportowej IMG w Londynie. Niekiedy towarzyszy Nadalowi w ważniejszych turniejowych podróżach, ale ma też obowiązki w Fundacji Rafy Nadala, którą kieruje mama tenisisty, pani Ana María Nadal Parera.

Znajomi mówią, że Xisca jest drobiazgowa, punktualna i bardzo profesjonalna. I świetnie pasuje do Nadala. Nie znosi się wyróżniać i cierpi, gdy trafi na okładkę jakiegoś kolorowego magazynu. Na trybunie wielkiego turnieju robi wszystko, by nie dać się zauważyć. Była w czasie „La Decimy" w Paryżu, pozwoliła sobie na łzy radości, ale zaraz zasłoniła je wielkimi okularami przeciwsłonecznymi.

Pomnik w Paryżu

Można śmiało zakładać, że to dla niej Rafael w 2013 roku kupił za 4 mln euro nadmorską willę w Porto Cristo, niedaleko Manacor. Dom sąsiaduje z letnią rezydencją rodziców i leży blisko znanej atrakcji wyspy – Smoczych Jaskiń. Rafael ma tam od paru lat własną zabawkę, piękny jacht, który niekiedy usiłują śledzić paparazzi, ale potężna łódź Nadala zwykle im umyka.

O końcu kariery sportowej mistrza słychać było tylko raz, w tym złym 2015 roku. Wtedy w przypływie desperacji mówił, że może jeszcze zostać golfistą – w końcu jako samouk osiągnął doskonały amatorski handicap (2,9) i nieraz grał dla zabawy ze sławami tego sportu.

Miejsce Nadala jest jednak gdzie indziej. W wielkoszlemowej galerii chwały już stoi w pierwszym szeregu, obok Rogera Federera, Martiny Navratilovej, Margaret Court i Sereny Williams. – Wygrywanie wciąż daje mi mnóstwo radości, ale życie idzie dalej. Lubię mówić, że jeśli nie ja będę poprawiać rekordy, to zrobi to ktoś inny. Nie lubię myśleć o sobie jak o kimś wyjątkowym – powtarzał w Paryżu.

Problem w tym, że jest kimś wyjątkowym. – Rafa i jego osiągnięcia to jedna z najpiękniejszych historii sportu, nie tylko tenisa – twierdzi były francuski gracz Fabrice Santoro i podpisują się pod tym zdaniem miliony kibiców. Z tej przyczyny nowy szef Francuskiej Federacji Tenisowej Bernard Giudicelli wysunął propozycję postawienia pomnika Nadalowi. – Z całym szacunkiem dla naszych Czterech Muszkieterów, Henri Cocheta, Jacques'a Brugnona, Jeana Borotry i René Lacoste'a, ten zaszczyt należy się także jemu – uważa prezes.

Trwają dyskusje, czy pomnik stanie na terenie kortów im. Rolanda Garrosa czy może w pobliskim Lasku Bulońskim, by miał doń bliżej cały świat.

La Decima w Paryżu (po hiszpańsku dziesiąte zwycięstwo) będzie już zawsze towarzyszyła nazwisku Rafaela Nadala. Będzie hasłem każdej sportowej encyklopedii, niekoniecznie przy osiągnięciach Realu Madryt. Kiedy w czerwcu 2005 roku tenisista kładł w Paryżu kamień węgielny pod ten statystyczny monument, miał 19 lat. Wujek Toni, trener i mentor, też się ucieszył, ale przyjął to pierwsze wielkie zwycięstwo bratanka po swojemu. – Rywal grał w finale lepiej, miałeś szczęście, że wygrałeś – powiedział Rafaelowi.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Tenis
100. tydzień Igi Świątek w roli światowej liderki kobiecego tenisa
Tenis
Porsche odjechało Idze Świątek. Polskie finały w Rouen i Barcelonie
Tenis
Magda Linette w finale. Zacięty mecz ze Sloane Stephens
Tenis
Iga Świątek znów przegrywa z Jeleną Rybakiną. Nie będzie kolejnego porsche
Tenis
Tenisowy klasyk. Iga Świątek zagra z Jeleną Rybakiną