Iga się zaszczepiła tuż przed wylotem do Paryża i poinformowała o tym w mediach społecznościowych. Ktoś jej to zalecił? Sama zdecydowała?
Iga zawsze sama podejmuje takie decyzje. Oczywiście ma doradców i profesjonalistów wokół siebie ktoś jej doradzał, ale to jej decyzja. Też się zaszczepiłem. Każdy z nas podjął taką decyzję we własnym zakresie. Mieliśmy taką możliwość i z niej skorzystaliśmy.
W czym Iga zrobiła największy postęp przez ostatnie miesiące? - W umiejętności adaptacji do sytuacji wokół niej. Oczywiście, poprawiła się też w wielu elementach. Dostałem trochę danych od współpracującego z nami analityka i Iga lepiej gra swoje gemy serwisowe i lepiej returnuje. To są ciekawe dane, niby drobiazgi, ale pokazują postęp w tych elementach, które pozwalają wygrywać mecze. I nie mówimy tu to statystyce pierwszego serwisu, bo to czy jest to 50 czy 60 procent ma niewielki wpływ na liczbę meczów wygranych lub przegranych. Dużo ważniejszy jest procent wygranych akcji po pierwszym serwisie, bo ma przełożenie na wygrane mecze. Dlatego wracając do pytania nie wymienię tu czy poprawiła bardziej forhend, bekhend czy jeszcze coś innego. Ona idzie we wszystkich elementach do przodu i coraz lepiej radzi sobie z trudnymi momentami na korcie. To niesamowite, jak Iga adaptuje się do trudnych sytuacji na korcie i je rozwiązuje. Choćby do tego, że w Rzymie każdy kort jest inny, w Madrycie piłki latają szybciej i skaczą wyżej, na Roland Garros gramy właściwie jak na hardkorcie, tylko można robić doślizgi. Do tego, że wychodzi na mecz wieczorem, przy światłach (z Marta Kostjuk – przyp. Red.) i nowych dla niej warunkach i taki mecz wygrywa 6:3, 6:4. Po jednym przełamaniu w secie, bo tyle trzeba, tak trochę w stylu Rogera Federera. Solidnie i kontrolując wydarzenia. Takie umiejętności powodują, że staje się lepszą zawodniczką, a nie to czy zagra szybciej forhend czy bekhend.
Wielu, szczególnie tych mniej zorientowanych kibiców, pyta po co Idze debel?
To jest nauka i dodatkowe doświadczenie. Do tego pamiętajmy, że dzięki deblowi nie ma dnia wolnego, teoretycznie wolnego, bo przecież do pracy trzeba i tak przyjść. Tylko trudniej to zrobić, gdy jest to kolejny zwykły trening, a zdecydowanie łatwiej, gdy ma się rywalizować w deblu. I tak praca treningowa na korcie musiałaby być wykonana w dzień wolny od meczu. W ciągu roku nie ma wielu okazji do gry równolegle w singla i debla. Dlatego zawsze będę Igę namawiał, gdy taka możliwość się pojawi, by debla grała. Takie pojedynki, jak z Mertens i Hsieh, gdy dziewczyny spędziły na korcie trzy godziny i 11 minut, to trochę „wypadek przy pracy". To się zdarza raz na 20 lat. Takiej jakości meczu z obu stron nie widziałem chyba jeszcze nigdy. Wszystkie cztery dziewczyny zagrały na 100 procent. Ale oczywiście wolę deble po półtorej godzinki, jak ten w ćwierćfinale.
A skąd się wziął pomysł na grę z Bethanie Mattek-Sands?