Świątek i Mattek-Sands grają razem dopiero w trzecim turnieju, ale już można pisać, że występy z 36-letnią Amerykanką wzbogaciły umiejętności polskiej tenisistki.
Doskonałe rozumienie gry podwójnej i praktyka wolejowa pani Sands w połączeniu z dynamiką serwisu i odbić z głębi kortu panny Świątek dały spodziewany efekt także w meczu z Chorwatką Dariją Jurak i Słowenką Andreją Klepač. Para polsko-amerykańska zwyciężyła 6:3, 6:2. Iga zagra w deblowym półfinale Roland Garros po raz drugi (rok temu dotarła do tej fazy z Amerykanką Nicole Melichar) i wygląda na to, że nie musi to być koniec radości.
Tenisowa „Lady Gaga"
Mattek-Sands obecna jest w WTA Tour od 1999 roku, jej singlowa kariera już zdecydowanie przygasła (szczyt, czyli 30. miejsce w światowym rankingu, był dekadę temu), w deblu niezmiennie jest cenioną specjalistką. Pięć tytułów wielkoszlemowych (ostatni z Lucie Safarovą w Paryżu przed czterema laty), cztery w mikście (ostatni dwa lata temu z Jamie Murrayem w Australian Open), 27 wygranych turniejów WTA w deblu plus złoty medal olimpijski z Jackiem Sockiem w Rio de Janeiro, to są główne powody, by nie wątpić w umiejętności tenisistki z Phoenix.
Oprócz niewątpliwego doświadczenia pani Bethanie wnosi od lat na światowe korty nieco ekscentryzmu. Zasłużyła nawet na przydomek „Lady Gaga". Ostatnimi czasy może nie ma już w jej strojach modowych fajerwerków, ale podkolanówki i mocna kreska wokół oczu pozostały.
Kiedyś potrafiła przebierać się za piłkę tenisową, piłkarza nożnego, kowbojkę lub panterę i nosić w uszach małe żyrandole, niekiedy była za to karana, ale na jakość wolejów przebieranki nigdy źle nie wpływały.