W rankingu ATP Huberta Hurkacza i Marco Trungellitiego dzieli tylko jedna pozycja (Polak jest 189., Argentyńczyk 190.). Na paryskim korcie nr 14 wynik brzmiał 6:3, 4:6, 6:4.
Emocje trwały dość długo – dwie godzny bez pięciu minut. Nawet w trzecim secie, gdy Hurkacz prowadził po dwóch przełamaniach serwisu rywala 4:1 i miał podanie, zaraz stracił połowę przewagi. Na szczęście dał radę obronić resztę i zwyciężył.
Dla młodego tenisisty z Wrocławia (obecnie nr 2 w Polsce, za Kamilem Majchrzakiem, ale wkrótce mogą się zamienić miejscami), sukces jest niewątpliwy. Hurkacz pojawił się już w daviscupowej reprezentacji Polski, od 2017 roku trenuje pod okiem Pawła Stadniczenki, niedawno zagrał w Budapeszcie po raz pierwszy w turnieju ATP, teraz zaliczy co najmniej pierwszą rundę Wielkiego Szlema.
Przyjemność zarobienia 40 tys. euro za sam start w paryskim turnieju na tym etapie kariery Polaka też ma znaczenie (odpadający w III rundzie kwalifikacji dostają 21 tys. euro).
Spotkanie Magdaleny Fręch (137. WTA) z Witaliją Diaczenko (151. WTA) okazało się łatwiejsze, niż starcie Polki w pierwszej rundzie. Rosjanka była znacznie mniej skuteczna. Podejmowała prawdzie często ryzyko ataków, lecz efekty były słabe. Po godzinie i siedmiu minutach było po meczu, 6:3, 6:2, uścisk dłoni i młoda Polka mogła już myśleć o kolejnym, decydującym szczeblu kwalifikacji.