Sascha Zverev daje show

Reprezentant Niemiec coraz skuteczniej kontestuje stary porządek w tenisie. Wkrótce mogą przyjść wielkoszlemowe zwycięstwa.

Publikacja: 14.05.2018 18:52

Sascha Zverev daje show

Foto: AFP

W Madrycie wygrał w finale z Dominikiem Thiemem, pogromcą Rafaela Nadala, i sprowokował opinie, że w Paryżu może zagrozić hiszpańskiemu mistrzowi.

Sascha niespełna miesiąc temu skończył 21 lat. Jest trzecim tenisistą świata, gwiazdą nowej generacji. W niedzielę pokonał Thiema 6:4, 6:4, by zdobyć trzeci tytuł w prestiżowym cyklu ATP Masters 1000.

Zaledwie cztery lata temu, gdy wygrywał pierwszy nieduży turniej zawodowy – Challenger ATP w Brunszwiku – wcale nie był pewien, że dotrze tak wysoko.

Miał wtedy dokładnie 17 lat i 65 dni i ranking za słaby na start w niezłym challengerze, ale sławny Michael Stich, dyrektor turnieju, dał mu zaproszenie, trochę po znajomości z hamburskiego klubu i trochę dlatego, że naprawdę podobał mu się ten ekspresyjny mistrz juniorskiego Australian Open.

W pierwszym wywiadzie Sascha mówił reporterce, ile zawdzięcza Stichowi, że ma oparcie w rodzinie, trenuje od zawsze pod okiem ojca, bardzo często ze starszym o dziesięć lat bratem, że nie zna i nie chce znać smaku alkoholu. Nagrodę z Brunszwiku (15 300 euro) oddał tacie, zimy spędzał z rodziną w Saddlebrook na Florydzie, ale jego domem był Hamburg.

Wspomniał też, że lubi dawać show na kortach, ale stara się nie słyszeć opinii, iż jest największą nadzieją niemieckiego tenisa. Plan na przyszłość brzmiał wtedy: „Nie mam planu. Mam nadzieję, że pewnego dnia włamię się do pierwszej setki świata, może nawet wyżej".

Poszło znacznie lepiej, show już jest. Dziś na koncie ma prawie 10 mln dolarów z premii turniejowych, osiem tytułów w ATP Tour też robi wrażenie. Jego domem jest Monte Carlo.

Sportowi rodzice

Najważniejsza decyzja związana z tymi sukcesami zapadła, gdy Sascha jeszcze nie pojawił się na świecie. Był rok 1991, Aleksandr Zwieriew senior i jego żona Irina z domu Fatiejewa, oboje radzieccy sportowcy, nie bardzo odnajdowali się w nowej krajowej rzeczywistości.

Chcieli zacząć zarabiać z rakietą w ręku na zachodzie Europy, wykorzystać fakt, że w Niemczech właśnie trwał tenisowy boom i kluby potrzebowały trenerów. Poprosili o pomoc Szamila Tarpiszczewa, szarą eminencję radzieckiego i rosyjskiego tenisa, spakowali rzeczy dla siebie oraz czteroletniego syna Michaiła i ruszyli do Hamburga. Oboje mieli niezłe referencje.

Ojciec, rocznik 1962, urodzony w tenisowym mieście Soczi, trzykrotny mistrz kraju, Zasłużony Mistrz Sportu ZSRR, 36 meczów w reprezentacji w Pucharze Davisa, 18 zwycięstw, m.in. nad Vijayem Armitrajem z Indii i Słowakiem Miloslavem Mecirem.

Grał też w Polsce na kortach katowickiego Baildonu w zawodach Przyjaźń-84, czyli turnieju pocieszenia dla krajów bojkotujących igrzyska w Los Angeles. Wygrał w finale z Wadimem Borysowem (niemal wszystkie medale wzięli zawodnicy ze Związku Radzieckiego, oddali tylko Czechosłowacji brąz w deblu, m.in. Marianowi Vajdzie, dziś trenerowi Novaka Djokovicia). Mama Irina była mistrzynią Europy 14-latek.

Pracę dał im klub Uhlenhorster HC w Hamburgu. Michaił (dziś Mischa) też tam grał, w końcu został niezłym zawodowcem, nadal aktywnym w cyklu ATP. Ale dopiero drugi syn państwa Zwieriewów, urodzony już w Niemczech Alexander junior, w domu Sasza, w niemieckich mediach Sascha – spełnia rodzinne marzenia. To było naturalne, że jego treningiem zajął się ojciec. W tej kwestii nie było dyskusji, tym bardziej że Sascha jr wcześnie pokazał ogromne możliwości. W 2013 został najlepszym juniorem świata, do tytułu w Australii (2014) dorzucił finał Roland Garros i półfinał US Open. Wygrana w St. Petersburgu (wrzesień 2016) ze Stanem Wawrinką rozpoczęła nowy etap kariery.

Nikt się nie zdziwił, gdy w minionym sezonie najlepszy z pokolenia tzw. NextGen ATP nie pojechał na turniej finałowy dla rówieśników do Mediolanu, bo wolał turniej dorosłych mistrzów w Londynie.

Tata jest najlepszy

Na sugestie, że może czas na kontrakt z nowym trenerem, kimś w rodzaju Borisa Beckera albo Ivana Lendla, Sascha jr odpowiada niezmiennie: – Mam jednego z najlepszych trenerów na świecie, to jest mój tata, jestem bardzo zadowolony.

Miłośnicy statystycznych miar sportowej doskonałości dostali w stolicy Hiszpanii, co chcieli: więcej zwycięskich uderzeń młodego tenisisty niż błędów, perfekcję gry, zwłaszcza przy własnym serwisie. Gdy z turnieju zniknął Nadal, nie było widać żadnych zagrożeń dla Niemca.

Ten sukces kazał pytać o szanse Saschy Zvereva w Paryżu. Dotychczasowe starty wielkoszlemowe nie przynosiły tenisiście wielkiego splendoru, w żadnym z turniejów wielkiej czwórki nie przebił się do ćwierćfinału, szczyt to 1/8 finału w ubiegłorocznym Wimbledonie.

Są więc tacy, którzy zalecają ostrożność w ocenach, nawet jeśli zwycięstwo w Madrycie było naprawdę efektowne. Główny argument – inne warunki. W Caja Magica – czyli tenisowym Magicznym Pudełku – grano na wysokości 667 m n.p.m. Korty im. Rolanda Garrosa w Paryżu leżą 632 m niżej. Większa wysokość pomaga tym, którzy jak Zverev mają mocny serwis i forhend oraz wbudowaną w taktykę agresję każdego uderzenia.

Przymiarka do legendy

Jednak od 2009 roku, czyli od czasu, gdy turniej w Madrycie jest rozgrywany na czerwonej mączce, jego zwycięzca zawsze docierał co najmniej do półfinału w Paryżu. Poza tym Zverev wygrywał też turnieje Masters 1000 znacznie niżej – w Rzymie (37 m n.p.m.) i Montrealu (216 m).

– Z pewnością to tylko kwestia czasu, by zaszedł daleko w Wielkim Szlemie. Pewną różnicę dla niego stanowić może tylko to, że o największe tytuły gra się do trzech wygranych setów i w początkowych rundach spotyka się wielu groźnych przeciwników. Sądzę, że Sascha jest tym lepszy, im bliżej decydujących rund. Jeśli ma kłopoty lub przegrywa, to zwykle we wcześniejszych fazach. To chyba jego jedyny problem – twierdzi Thiem.

Sam zainteresowany, choć nie cierpi na nadmiar skromności, na razie przypomina, że przed nim obrona tytułu na kortach Foro Italico. Dopiero potem będzie Paryż i przymiarka do legendy.

W Madrycie wygrał w finale z Dominikiem Thiemem, pogromcą Rafaela Nadala, i sprowokował opinie, że w Paryżu może zagrozić hiszpańskiemu mistrzowi.

Sascha niespełna miesiąc temu skończył 21 lat. Jest trzecim tenisistą świata, gwiazdą nowej generacji. W niedzielę pokonał Thiema 6:4, 6:4, by zdobyć trzeci tytuł w prestiżowym cyklu ATP Masters 1000.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Tenis
WTA Stuttgart. Iga Świątek wygrała z Emmą Raducanu i pędzi po kolejne porsche
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Tenis
Wiadomo kiedy i z kim zagra Iga Świątek? To wielka gwiazda, która wraca do formy
Tenis
Iga Świątek zaczęła sezon na kortach ziemnych. Wygrała w Stuttgarcie
Tenis
Rozpoczyna się nowy etap sezonu. Ziemia obiecana Igi Świątek
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Tenis
Rafael Nadal wraca do gry. Barcelona czeka na swojego księcia